Od ponad dwustu lat nie udaje się ukończyć Świątyni Opatrzności Bożej Nad Świątynią Opatrzności Bożej wisi fatum. Z braku środków stanęła jej budowa na Polach Wilanowskich. Wierni nie przekazali na ten cel nawet dziesiątej części pieniędzy, na które liczył prymas Józef Glemp. Nie udało się też znaleźć innych źródeł finansowania. Szansa, że gotową świątynię poświęci papież Jan Paweł II, jest bliska zera. Budowę świątyni pod wezwaniem Opatrzności Bożej w ostatnich dwustu latach podejmowano kilkakrotnie i nigdy nie udało się jej ukończyć. Jak mówi Teresa Nitkiewicz z zarządu fundacji wznoszącej świątynię, na następny etap budowy potrzeba 20 mln zł, a w kasie jest zaledwie ułamek tej sumy.
Wotum Sejmu Wielkiego
Pomysł zbudowania w Warszawie Świątyni Opatrzności Bożej zrodził się na Sejmie Wielkim, który uchwalił Konstytucję 3 maja (w 1792 r.). Realizacji projektu Jakuba Kubickiego na Ujazdowie nawet nie rozpoczęto - z powodu rozbiorów. Powstał kościół oparty na tym projekcie, ale w znacznie mniejszej skali i nie w Warszawie, lecz we wsi Mokobody nieopodal Siedlec.
Do pomysłu z czasów Sejmu Wielkiego powrócono po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Ogłoszono konkurs, który w 1932 r. wygrał Bohdan Pniewski. Zaprojektował on świątynię w formie drapacza chmur. Wiosną 1939 r. ogrodzono teren na Polach Mokotowskich w Warszawie i rozpoczęto zbiórkę pieniędzy. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany. To wtedy pojawiły się głosy, że nad świątynią pod wezwaniem Opatrzności Bożej wisi fatum.
W latach 70. XX wieku zbudowano surogat Świątyni Opatrzności Bożej - na warszawskiej Ochocie. W 1972 r. kamień węgielny z grobu św. Piotra w Rzymie wmurował kardynał Stefan Wyszyński. Kościół poświęcono w 1979 r., a prymas Wyszyński uznał go za wypełnienie projektu wotum. Kilka lat temu niespodziewanie do tej idei powrócił prymas Józef Glemp.
Pogański kurhan
Pierwszy pomysł kardynała Glempa wcale nie dotyczył Świątyni Opatrzności Bożej. Prymas uznał, że warszawska katedra św. Jana jest zbyt skromna i zaproponował budowę nowej. Twierdził, że wprawdzie wydarzenia historyczne wymusiły to, iż Warszawa ma najskromniejszą katedrę spośród europejskich stolic. Kardynał Józef Glemp zaproponował, by na nową katedrę przeznaczyć kościół św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Miał on zostać rozbudowany i to w gigantycznej skali. Pomysł ten spotkał się jednak z tak zdecydowaną krytyką, że prymas już do niego nie wracał. W grudniu 1997 r. kardynał Glemp zaskoczył wszystkich ideą budowy Świątyni Opatrzności Bożej na Polach Wilanowskich.
Projekt profesora Marka Budzyńskiego, który wygrał konkurs, został przyjęty entuzjastycznie przez architektów. Skrytykowali go jednak duchowni. "Trudno przekonać ludzi, że to naprawdę świątynia. Przecież usypisko ziemne kojarzy się z kurhanem. Ten projekt to pogański grobowiec " - argumentował ksiądz Andrzej Luft, archidiecezjalny konserwator zabytków. Krytycy projektu Budzyńskiego z zarządu Fundacji Budowy Świątyni Opatrzności Bożej w ekspertyzach odwoływali się do dziwnych argumentów: "Jest możliwe zasiedlanie się rozmaitych zwierząt (np. myszy, nornice, krety, zające). Niektóre z nich mogą w warstwie glebowej drążyć nory i dostać się do izolacji termicznej, by w niej lokować gniazda, a nawet niszczyć izolację przeciwwilgociową". Ostatecznie zrezygnowano z Budzyńskiego i wybrano projekt Wojciecha Szymborskiego.
Wyciskarka do cytryn
Do pierwotnego projektu Szymborskiego na życzenie strony kościelnej dodano kopułę. W rezultacie przypomina on teraz do złudzenia pałac wzniesiony przez turkmeńskiego satrapę Saparmurada Nijazowa w Aszchabadzie. W środowisku architektów nazywa się budowlę "wielką wyciskarką do cytryn".
23 lutego 2003 r. rozpoczęto budowę, ale w listopadzie większość prac stanęła z braku pieniędzy. "Okres zimowy nie sprzyja rozpoczynaniu nowych etapów budowy. Wykonywane są prace porządkowe oraz zabezpieczenia budowli" - tłumaczono zatrzymanie inwestycji. Wiosną jednak budowa nie ruszyła, bo trwały "intensywne prace projektowe", "prace porządkowe na terenie budowy" - wyjaśniano oficjalnie.
Skąpi wierni
Teresa Nitkiewicz z zarządu fundacji wznoszącej świątynię jest zaskoczona, że wierni nie kwapią się z datkami na nową świątynię. Przecież gdyby każdy dorosły Polak dał tylko złotówkę, byłoby 20 mln zł potrzebnych do kontynuowania budowy. Czym tłumaczyć powściągliwość rodaków? Choćby błędami popełnionymi przy planowaniu świątyni, o których otwarcie mówi wielu księży. Zwracają uwagę na brak planu finansowego i budowanie na zasadach z czasów PRL: "Zacznijmy, Pan Bóg pobłogosławi, a pieniądze wierni dadzą". Problemem jest to, że ofiarność wiernych wyczerpały dwie inne wielkie inwestycje kościelne, czyli Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach i bazylika w Licheniu. Łagiewniki i Licheń były sukcesem, bo te miejsca miały aurę autentycznego, oddolnego kultu, a wypadku Lichenia - cudów. Tego elementu brakuje przy wznoszeniu Świątyni Opatrzności Bożej.
Niewielkie okazało się zainteresowanie projektem wśród polskich biznesmenów. Inwestor zwrócił się o pomoc do tysiąca największych firm w Polsce, ale pozytywnie odpowiedziało zaledwie 37. W ten sposób zebrano 470 tys. zł. Także składka, a tak naprawdę podatek, jaki płacą rozmaite instytucje mające w nazwie określenie "katolicki", to kropla w morzu potrzeb, które pierwotnie szacowano na 110 mln zł. Komercyjne inwestycje w biurowce w Warszawie - Roma Office Center i Centrum Jasna - zanim zaczną "pracować" na Świątynię Opatrzności Bożej, muszą zapracować na siebie.
Nie udało się też uzyskać dużego kredytu: zabezpieczenia, jakie oferowała archidiecezja (nieruchomości w Konstancinie), banki uznały za niewystarczające.
Opatrzność nad świątynią opatrzności
Hierarchowie głośno tego nie mówią, ale są wyraźnie rozżaleni brakiem pomocy ze strony państwa. Tłumaczą, że przecież ustawę w sprawie Świątyni Opatrzności Bożej przyjął Sejm Wielki, więc rząd niepodległej Rzeczypospolitej powinien się czuć zobowiązany do wspierania projektu prymasa Glempa. Stosowną uchwałę przyjęli nawet parlamentarzyści już w III Rzeczypospolitej, ale na tym się skończyło. Pomysłodawcom budowy Świątyni Opatrzności Bożej nie pozostaje chyba nic innego niż liczyć właśnie na opatrzność.
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.