Dlaczego wciąż przepłacamy za benzynę? 300 zł dopłacił każdy polski kierowca do zarejestrowanej na Cyprze firmy dwóch Ukraińców z polskimi paszportami - napisaliśmy przed trzema tygodniami ("Wprost" nr 33). Gdyby nie wieloletnia dominacja w dostawach ropy do Polski holdingu J&S należącego do Grzegorza Jankilewicza i Sławomira Smołokowskiego, nasze rafinerie w ostatnich dziewięciu latach mogłyby zapłacić za ropę importowaną ze Wschodu około 800 mln USD mniej. Mogłyby, gdyby szefowie koncernów paliwowych - PKN Orlen i Grupy Lotos - pod osłoną polityków nie blokowali dostępu do naszego rynku konkurencyjnych wobec J&S polskich firm handlujących ropą. Jak ustalił "Wprost", nasze rafinerie odsyłały z kwitkiem nie tylko krajowych pośredników, którzy składali im korzystniejsze oferty sprzedaży ropy niż J&S. Od 2001 r. Orlen ignorował nawet oferty takiego giganta jak brytyjsko-rosyjski dziś TNK-BP, trzeci pod względem wielkości producent ropy w Rosji! - Problemem w negocjacjach było bezpieczeństwo dostaw. Mówiłem szefowi TNK, że nie możemy podpisać z nim umowy bez gwarancji, że dostarczy nam ropę - wyjaśnia Zbigniew Wróbel, były prezes PKN Orlen. To usłyszeli w Polsce przedstawiciele koncernu, który rocznie produkuje czterokrotnie więcej ropy, niż przerabia Orlen, jest właścicielem udokumentowanych złóż zawierających 1,2 mld ton ropy oraz dostawcą kilku wielkich europejskich firm paliwowych! TNK proponował płockiej rafinerii sprzedaż ropy po cenach znacznie korzystniejszych niż J&S. Orlen do dziś woli płacić drożej za surowiec pośrednikowi z Cypru, a różnicę - wpływającą na ceny paliw - pokrywają polscy kierowcy. W tej sytuacji oświadczenie: "J&S Group (...) przy prowadzeniu działalności gospodarczej nie otrzymywał ani nie korzystał z żadnego poparcia politycznego", które przekazał PAP 11 sierpnia Grzegorz Zambrzycki, prezes spółki J&S Energy, brzmi jak kiepski żart.
Formuła na monopol
"Mamy formułę, mamy sposób" - tak Sławomir Smołokowski wyjaśniał w jednym z wywiadów tajemnicę sukcesu pośrednika z Cypru, który w poprzednich latach dostarczał ponad 90 proc. ropy do polskich rafinerii (dziś - po dopuszczeniu na rynek Jukosu, rosyjskiego potentata - kontroluje wciąż 66,3 proc. naszego rynku). Cóż to za magiczna formuła, dzięki której J&S może proponować polskim rafineriom rzekomo najkorzystniejsze warunki dostaw ropy? Nie ma w niej żadnej magii: po prostu nasze rafinerie świadomie i celowo traktują wszelkich konkurentów J&S jak powietrze. Działanie formuły doskonale obrazuje przykład starań TNK o nawiązanie współpracy handlowej z Orlenem.
11 czerwca 2001 r. do sekretariatu Andrzeja Modrzejewskiego, ówczesnego prezesa PKN Orlen, koncern TNK dostarczył pismo przez posłańca. Było to konieczne, bo na wcześniejsze, wysyłane faksem pisma z propozycją bezpośredniego dostarczania ropy przez TNK do płockiej rafinerii Orlen w ogóle nie odpowiadał, udając, że ich nie otrzymał (na przykład 17 maja 2001 r. TNK zgłosił Jarosławowi Tycowi, ówczesnemu wiceprezesowi Orlenu, chęć sprzedaży ropy bez pośredników; mowa była o dostawach 100-200 tys. ton ropy miesięcznie). Działem zakupów ropy w Orlenie kierował wówczas Andrzej H. Praxmajer (uznawany za osobę, która przyczyniła się do zbudowania potęgi J&S). Dziś Praxmajer pełni w Orlenie funkcję doradcy prezesa (zatrudnił go poprzedni szef firmy Zbigniew Wróbel).
"Latem 2001 r. na szczeblu dyrektorów prowadziliśmy rozmowy z Polskim Koncernem Naftowym Orlen. Jednak z niewyjaśnionych dla nas przyczyn PKN Orlen nie przejawił zainteresowania współpracą z TNK" - napisał w liście z lutego 2002 r. do ministra skarbu Wiesława Kaczmarka Aleksander I. Kaplan, ówczesny pierwszy wiceprezes TNK. W tym liście Kaplan wyraźnie stwierdził: "Nasza kompania od dawna jest zainteresowana dostarczaniem ropy w ramach długoletnich kontaktów do polskich rafinerii, bez udziału pośredników". TNK jest producentem ropy, u którego zaopatruje się także J&S, kasujący potem marżę jako faktyczny pośrednik (z naszych informacji wynika, że na przykład w 2001 r. różnica między ceną ropy, którą J&S kupował od TNK, a ceną, po jakiej sprzedawał ją następnie płockiemu koncernowi, wynosiła 17 USD na tonie).
Kaczmarek wiedział, nie powiedział?
12 kwietnia 2002 r., dwa miesiące po wyborze Wróbla na prezesa PKN Orlen (zastąpił Modrzejewskiego), do Polski przyjechała delegacja TNK z Wadimem Sapronowem, ówczesnym wiceprezesem koncernu. Członkowie delegacji spotkali się z Wiesławem Kaczmarkiem, wtedy ministrem skarbu w rządzie Millera. Po spotkaniu do siedziby PKN Orlen w Warszawie wysłano z Moskwy szkic proponowanego przez TNK kontraktu na dostawę 600 tys. ton ropy (miał to być początek dalszej współpracy). Propozycja pozostała bez odpowiedzi. Ówczesny prezes PKN Orlen Zbigniew Wróbel latem 2002 r. spotkał się w Warszawie z prezesem TNK Simonem Kukesem tylko po to, by dalej zniechęcać go do handlu ropą z płockim koncernem. Tłumaczenia Wróbla o braku gwarancji od TNK są śmieszne. Na całym świecie to rafinerie kupujące ropę przedstawiają gwarancje jej producentom, że zapłacą za dostarczony surowiec. Jeśli ci ostatni nie wywiązują się z dostaw, płacą rafineriom kary umowne. Koncerny paliwowe żądają gwarancji tylko od mało znanych na rynku pośredników i zwykle wtedy, gdy pierwszy raz zamawiają u nich ropę.
Działem zakupów ropy w Orlenie kierował wtedy wciąż Praxmajer, a w zarządzie nadzorował zakupy ropy wiceprezes Krzysztof Cetnar, nominowany jeszcze przez Modrzejewskiego (przestał pracować w Orlenie w czerwcu 2002 r.). Zbliżał się koniec pierwszego długoterminowego kontraktu Orlenu z J&S (wygasał w grudniu 2002 r.), ale z TNK nikt nie chciał rozmawiać. Podobnie jak w 1999 r. z Łukoilem, który po zaakceptowaniu wszystkich warunków PKN otrzymał od Krzysztofa Cetnara pismo, że Orlen nie może kupić od Łukoilu ropy ze względu na "brak wolnych mocy przerobowych".
"Wprost" dotarł także do sprawozdania z wykonania kontraktów za 2003 r., które dział zakupów ropy przygotował dla zarządu PKN Orlen. Sporządzający sprawozdanie starają się przekonać zarząd, że choć J&S jest największym i najdroższym dostawcą polskiego koncernu, to osiągnięto "wynik w pełni zrozumiały i akceptowany". Wyraźnie zmalała również ilość ropy w ramach dostaw spotowych (czyli okazyjnych kontraktów) zamawianych przez Orlen - z 19 proc. do 7 proc. A to właśnie dostawy spotowe są najtańsze; na dodatek PKN Orlen, poza J&S i Jukosem, nie ma w tej chwili innych dostawców; identyczna sytuacja jest w Rafinerii Gdańskiej (Grupa Lotos). W 2003 r. średnia cena ropy w kontraktach terminowych wynosiła 192,08 USD za tonę, podczas gdy w kontraktach spotowych - 189,02 USD za tonę. W interesie J&S, który dostarcza polskim rafineriom ropę na oba sposoby, jest sprzedaż jak największej ilości ropy w ramach umów terminowych. Jeszcze w połowie lat 90. tańsze kontrakty spotowe zapewniały około połowy dostaw do płockiej rafinerii. - Trudno się oprzeć wrażeniu, że PKN Orlen rekompensuje J&S straty powstałe po dopuszczeniu do handlu Jukosu, zmniejszając doraźne zakupy ropy - twierdzi nasz informator.
W niedawnym oświadczeniu J&S czytamy, że holding Smołokowskiego i Jankilewicza "nigdy nie miał do czynienia z jakimikolwiek prowizjami", bo "jako globalna firma zawsze działa zgodnie z prawem". Z prawem, na jakie pozwalają polscy politycy.
"Mamy formułę, mamy sposób" - tak Sławomir Smołokowski wyjaśniał w jednym z wywiadów tajemnicę sukcesu pośrednika z Cypru, który w poprzednich latach dostarczał ponad 90 proc. ropy do polskich rafinerii (dziś - po dopuszczeniu na rynek Jukosu, rosyjskiego potentata - kontroluje wciąż 66,3 proc. naszego rynku). Cóż to za magiczna formuła, dzięki której J&S może proponować polskim rafineriom rzekomo najkorzystniejsze warunki dostaw ropy? Nie ma w niej żadnej magii: po prostu nasze rafinerie świadomie i celowo traktują wszelkich konkurentów J&S jak powietrze. Działanie formuły doskonale obrazuje przykład starań TNK o nawiązanie współpracy handlowej z Orlenem.
11 czerwca 2001 r. do sekretariatu Andrzeja Modrzejewskiego, ówczesnego prezesa PKN Orlen, koncern TNK dostarczył pismo przez posłańca. Było to konieczne, bo na wcześniejsze, wysyłane faksem pisma z propozycją bezpośredniego dostarczania ropy przez TNK do płockiej rafinerii Orlen w ogóle nie odpowiadał, udając, że ich nie otrzymał (na przykład 17 maja 2001 r. TNK zgłosił Jarosławowi Tycowi, ówczesnemu wiceprezesowi Orlenu, chęć sprzedaży ropy bez pośredników; mowa była o dostawach 100-200 tys. ton ropy miesięcznie). Działem zakupów ropy w Orlenie kierował wówczas Andrzej H. Praxmajer (uznawany za osobę, która przyczyniła się do zbudowania potęgi J&S). Dziś Praxmajer pełni w Orlenie funkcję doradcy prezesa (zatrudnił go poprzedni szef firmy Zbigniew Wróbel).
"Latem 2001 r. na szczeblu dyrektorów prowadziliśmy rozmowy z Polskim Koncernem Naftowym Orlen. Jednak z niewyjaśnionych dla nas przyczyn PKN Orlen nie przejawił zainteresowania współpracą z TNK" - napisał w liście z lutego 2002 r. do ministra skarbu Wiesława Kaczmarka Aleksander I. Kaplan, ówczesny pierwszy wiceprezes TNK. W tym liście Kaplan wyraźnie stwierdził: "Nasza kompania od dawna jest zainteresowana dostarczaniem ropy w ramach długoletnich kontaktów do polskich rafinerii, bez udziału pośredników". TNK jest producentem ropy, u którego zaopatruje się także J&S, kasujący potem marżę jako faktyczny pośrednik (z naszych informacji wynika, że na przykład w 2001 r. różnica między ceną ropy, którą J&S kupował od TNK, a ceną, po jakiej sprzedawał ją następnie płockiemu koncernowi, wynosiła 17 USD na tonie).
Kaczmarek wiedział, nie powiedział?
12 kwietnia 2002 r., dwa miesiące po wyborze Wróbla na prezesa PKN Orlen (zastąpił Modrzejewskiego), do Polski przyjechała delegacja TNK z Wadimem Sapronowem, ówczesnym wiceprezesem koncernu. Członkowie delegacji spotkali się z Wiesławem Kaczmarkiem, wtedy ministrem skarbu w rządzie Millera. Po spotkaniu do siedziby PKN Orlen w Warszawie wysłano z Moskwy szkic proponowanego przez TNK kontraktu na dostawę 600 tys. ton ropy (miał to być początek dalszej współpracy). Propozycja pozostała bez odpowiedzi. Ówczesny prezes PKN Orlen Zbigniew Wróbel latem 2002 r. spotkał się w Warszawie z prezesem TNK Simonem Kukesem tylko po to, by dalej zniechęcać go do handlu ropą z płockim koncernem. Tłumaczenia Wróbla o braku gwarancji od TNK są śmieszne. Na całym świecie to rafinerie kupujące ropę przedstawiają gwarancje jej producentom, że zapłacą za dostarczony surowiec. Jeśli ci ostatni nie wywiązują się z dostaw, płacą rafineriom kary umowne. Koncerny paliwowe żądają gwarancji tylko od mało znanych na rynku pośredników i zwykle wtedy, gdy pierwszy raz zamawiają u nich ropę.
Działem zakupów ropy w Orlenie kierował wtedy wciąż Praxmajer, a w zarządzie nadzorował zakupy ropy wiceprezes Krzysztof Cetnar, nominowany jeszcze przez Modrzejewskiego (przestał pracować w Orlenie w czerwcu 2002 r.). Zbliżał się koniec pierwszego długoterminowego kontraktu Orlenu z J&S (wygasał w grudniu 2002 r.), ale z TNK nikt nie chciał rozmawiać. Podobnie jak w 1999 r. z Łukoilem, który po zaakceptowaniu wszystkich warunków PKN otrzymał od Krzysztofa Cetnara pismo, że Orlen nie może kupić od Łukoilu ropy ze względu na "brak wolnych mocy przerobowych".
"Wprost" dotarł także do sprawozdania z wykonania kontraktów za 2003 r., które dział zakupów ropy przygotował dla zarządu PKN Orlen. Sporządzający sprawozdanie starają się przekonać zarząd, że choć J&S jest największym i najdroższym dostawcą polskiego koncernu, to osiągnięto "wynik w pełni zrozumiały i akceptowany". Wyraźnie zmalała również ilość ropy w ramach dostaw spotowych (czyli okazyjnych kontraktów) zamawianych przez Orlen - z 19 proc. do 7 proc. A to właśnie dostawy spotowe są najtańsze; na dodatek PKN Orlen, poza J&S i Jukosem, nie ma w tej chwili innych dostawców; identyczna sytuacja jest w Rafinerii Gdańskiej (Grupa Lotos). W 2003 r. średnia cena ropy w kontraktach terminowych wynosiła 192,08 USD za tonę, podczas gdy w kontraktach spotowych - 189,02 USD za tonę. W interesie J&S, który dostarcza polskim rafineriom ropę na oba sposoby, jest sprzedaż jak największej ilości ropy w ramach umów terminowych. Jeszcze w połowie lat 90. tańsze kontrakty spotowe zapewniały około połowy dostaw do płockiej rafinerii. - Trudno się oprzeć wrażeniu, że PKN Orlen rekompensuje J&S straty powstałe po dopuszczeniu do handlu Jukosu, zmniejszając doraźne zakupy ropy - twierdzi nasz informator.
W niedawnym oświadczeniu J&S czytamy, że holding Smołokowskiego i Jankilewicza "nigdy nie miał do czynienia z jakimikolwiek prowizjami", bo "jako globalna firma zawsze działa zgodnie z prawem". Z prawem, na jakie pozwalają polscy politycy.
Więcej możesz przeczytać w 35/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.