Rzecznik prokuratury Maciej Kujawski powiedział, że roboczą podstawą postępowania jest przepis karny ustawy o ochronie danych osobowych, który przewiduje karę do 2 lat więzienia wobec tego, kto przetwarza, a więc m.in. przechowuje lub udostępnia, zbiór danych osobowych bez odpowiedniego uprawnienia.
Według Kujawskiego, to że na liście jest tylko imię i nazwisko wystarcza do przyjęcia, że są to dane identyfikacyjne osoby, a przez to - chronione prawem.
W fazie postępowania sprawdzającego prokuratura nie planuje przesłuchania Wildsteina, który uzyskał listę z IPN. "W pierwszej kolejności chcemy poznać stanowisko IPN oraz procedury udostępniania informacji IPN na zewnątrz" - powiedział Kujawski.
Drugi wątek postępowania prokuratury będzie dotyczył ewentualnego przekroczenia uprawnień przez pracownika IPN (zagrożenie sięga tu do 3 lat więzienia). "Nie ma pewności, czy to sam Wildstein wyniósł listę z IPN, czy też ktoś z IPN mu ją udostępnił" - podkreślił prokurator.
Według niego, w grę może też ostatecznie wchodzić przepis o naruszeniu tajemnicy służbowej, bo do listy w IPN miało dostęp ograniczone grono osób. Kodeks karny przewiduje do 3 lat więzienia dla funkcjonariusza publicznego za ujawnienie informacji, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, a której ujawnienie może narazić na szkodę "interes prawnie chroniony".
Pytany, czy prokuratura zbada też sprawę opublikowania listy w internecie, Kujawski odparł, że jeśli zostałoby ustalone, iż doszło do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych, to logiczną konsekwencją będzie też przyjęcie, że także umieszczenie listy w sieci złamało ustawę.
Postępowanie nie będzie miało charakteru tajnego, bo nie ma potrzeby odwoływania się do żadnych tajnych dokumentów - poinformował Kujawski.
W czwartek Prokuratura Krajowa uznała, że jest dużo wątpliwości, które mogą budzić podejrzenia, czy nie zostało popełnione przestępstwo. Dlatego podjęła decyzję o wyjaśnianiu sprawy "listy Wildsteina" w trybie procedury karnej - ujawnił zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik.
Szef IPN Leon Kieres zapewnił, że IPN będzie współpracował z prokuraturą. Nie wykluczył, że ktoś z IPN mógł skopiować listę i przekazać ją Wildsteinowi.
"Słyszałem w radiu, że prokurator Olejnik nie wie, jakie prawo zostało złamane, ale wciąż szuka. Jak szuka, to pewnie i znajdzie. Życzę mu powodzenia" - powiedział Wildstein.
"Absurdalne jest jednak także polskie prawo dotyczące ochrony danych osobowych" - dodał. Jego zdaniem, normy dotyczące tej kwestii są nieprecyzyjne i "można je obrócić w dowolny sposób". "Jak prokuratura będzie usilnie chciała, to rozszerzy je na mnie" - uznał.
ks, pap
Czytaj też Ostrożnie z "listą Wildsteina" Teczki w dwa tygodnie "Wprost" za Wildsteinem "Lista Wildsteina" w internecie