Wg oficjalnych danych, w pierwszych godzinach rebelii, do której doszło w nocy na piątek, zginęło co najmniej dziewięć osób, a ponad 30 zostało rannych. Po popołudniowej akcji wojska, które strzałami rozproszyło tłum, liczba ofiar śmiertelnych na pewno wzrosła, lecz żadne źródło nie podało ich liczby.
Władze Uzbekistanu poinformowały wieczorem, że uzbeckie oddziały wojskowe usunęły z zajętego budynku rządowego rebeliantów, a z placu - ich sympatyków. Los rebeliantów nie jest znany. O unormowaniu się sytuacji w 300-tysięcznym mieście ma świadczyć to, że prezydent Uzbekistanu Isłam Karimow, który przez cały dzień przebywał w sztabie operacyjnym w Andiżanie, wieczorem odleciał do Taszkientu.
O unormowaniu sytuacji władze mówiły także rano, twierdząc, że wydarzenia w 300-tysięcznym Andiżanie - trzecim co do wielkości mieście kraju - są pod kontrolą, jednak zablokowały możliwość oglądania zagranicznych telewizji, a państwa sąsiednie - Tadżykistan i Kirgistan - zamknęły granice z Uzbekistanem.
Rebelię rozpoczęło kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi - krewnych i sympatyków 23 sądzonych biznesmenów, oskarżonych o przynależność do nielegalnej grupy ekstremistów islamskich w Uzbekistanie Akromija (inne źródła podają nazwę Akramia). Z czwartku na piątek zaatakowali oni główne więzienie w Andiżanie, uwalniając poza związanymi z grupą biznesmenami i innych więźniów, w tym zwykłych kryminalistów. Wg różnych źródeł, więźniów było od dwóch tysięcy do kilku tysięcy.
Następnie w centrum miasta zorganizowano wielotysięczny wiec, na którym domagano się rezygnacji prezydenta Isłama Karimowa, a także mediacji Rosji. "Naród powstał" - ogłosił brat jednego z uwolnionych więźniów. W zamieszkach zginęło co najmniej dziewięć osób, a ponad 30 zostało rannych. Naoczni świadkowie twierdzili jednak, że śmierć poniosło 20 osób. Mówili też, że około 30 żołnierzy, którzy strzelali do demonstrantów, zostało wziętych przez nich w charakterze zakładników.
Biznesmeni oskarżeni są o przynależność do religijnego ugrupowania Akromija, utrzymującego kontakty z nielegalną Partią Wyzwolenia Islamskiego (arabska nazwa Hizb ut-Tahrir). To istniejące od 1953 roku ugrupowanie stawia sobie za statutowy cel odrodzenie islamu oraz przywrócenie w świecie muzułmańskim rządów islamskiego prawa religijnego - szarijatu. Władze Uzbekistanu oskarżają Hizb ut-Tahrir o inspirowanie ubiegłorocznych ataków terrorystycznych, w których zginęło ponad 50 osób.
Wśród członków Akromii znajdują się przedsiębiorcy, którzy w swych firmach zatrudniają tysiące ludzi zamieszkujących ubogą i gęsto zaludnioną Kotlinę Fergańską.
Do władz Uzbekistanu i demonstrantów zaapelował wieczorem Biały Dom, namawiając do powściągliwości i przestrzegając przed aktami przemocy. USA mają w Uzbekistanie bazę wojskową.
Rosyjski MSZ potępił natomiast akcje uzbeckich ekstremistów, którzy "do osiągnięcia celów politycznych użyli środków siłowych, które doprowadziły do śmierci ludzi".
Od ogłoszenia niepodległości w 1991 roku leżący w Azji Środkowej 26-milionowy Uzbekistan - najludniejszy z państw tego regionu - rządzony jest przez autokratycznego prezydenta Karimowa. Jest on oskarżany przez organizacje międzynarodowe o nagminne łamanie praw człowieka. Uzbekistan pozostaje jednak głównym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w regionie. Amerykanie mają w tym kraju bazę wojskową, przy granicy z Afganistanem.
ks, em, pap