W drukowanym nagłówku pisma jest polskie godło i napis "Rzeczpospolita Polska Minister Spraw Zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz". Oświadczenie napisane jest odręcznym pismem Jaruckiej. Pod tekstem widnieje odręczny podpis "W. Cimoszewicz". Oświadczenie nosi datę 20 kwietnia 2002 r.
Szefowa sztabu wyborczego Cimoszewicza w wyborach prezydenckich Katarzyna Piekarska powiedziała dziennikarzom po przesłuchaniu Jaruckiej, że dysponuje "ewidentnymi dowodami fałszerstwa w tej sprawie". Piekarska nie chciała powiedzieć, jake to dowody ani które dokumenty miałyby być sfałszowane.
Wcześniej Cimoszewicz zapewnił, że jego oświadczenie majątkowe za 2001 r. nigdy nie zostało zamienione. Powiedział, że w oświadczeniu nie wpisał akcji PKN Orlen przez pomyłkę - podał tam stan majątkowy z kwietnia 2002 r., gdy wypełniał oświadczenie, a wtedy już nie posiadał akcji płockiego koncernu.
Przewodniczący komisji Andrzej Aumiller powiedział, że Jarucka jest gotowa do konfrontacji z Cimoszewiczem oraz poddania się badaniom wariografem. Według niego, oryginału dokumentu przedstawionego we wtorek komisji przez Jarucką należałoby szukać w MSZ, ale - jak dodał - mógł on być zniszczony.
Zdaniem Zbigniewa Wassermanna (PiS), "pomyłka", o skorygowaniu której mowa w upoważnieniu dla Jaruckiej, to informacja o akcjach PKN Orlen. Wassermann powiedział dziennikarzom, że według Jaruckiej, Cimoszewicz argumentował, iż chciał akcje PKN Orlen sprzedać w grudniu 2001 r., ale wtedy miały niską wartość i w związku z tym sprzedał je w styczniu 2002 r, wobec czego "nieumieszczenie ich w rozliczeniu za 2001 r. mu się należy".
Według posła PiS, Jarucka zajmowała się tylko zmianą oświadczenia złożonego w MSZ przez Cimoszewicza jako ministra spraw zagranicznych. Relacjonując zeznania Jaruckiej, powiedział, że najpierw wzięła "to oświadczenie, które należało zmienić, a później dokonała podmiany".
Jarucka, powiedział poseł PiS, nie dyskutowała z poleceniem dokonania zmiany w oświadczeniu, chociaż "zdawała sobie sprawę, że to nie oddaje rzeczywistego stanu na 31 grudnia 2001 r.". "Powiedziała, że zaskoczyło ją to, że były tam również akcje Agory (...) kiedy zapytała, skąd są, to - jakby trochę ironizując - pan marszałek miał powiedzieć: +to są prezenty+. Czy to jest żart, czy to jest prawda, nie chcę tego weryfikować" - powiedział Wassermann.
Według Romana Giertycha (LPR), z zeznań Jaruckiej wynika, że Cimoszewicz świadomie nie wpisał do oświadczenia majątkowego akcji PKN Orlen. "Oczywiście należy to zweryfikować zeznaniami i innymi dokumentami" - dodał.
Jak zaznaczył, według zeznań Jaruckiej kolejność zdarzeń miała być taka, że Cimoszewicz złożył oświadczenie majątkowe w Sejmie nie wpisując doń akcji PKN Orlen. Jarucka miała mu przypomnieć, że w oświadczeniu w MSZ te akcje są uwzględnione, dlatego postanowił wymienić to oświadczenie w ministerstwie. "Zeznała, że podziękował jej za to przypomnienie i poprosił, by wymieniła to oświadczenie w MSZ" - powiedział Giertych.
Zdaniem posła LPR, Cimoszewicz chciał ukryć sprawę sprzedaży akcji PKN Orlen, bo miał wiedzę o planowanych działaniach b. UOP wobec Andrzeja Modrzejewskiego. Jarucka miała zeznać, że stałym gościem Cimoszewicza był na przełomie 2001 i 2002 r. Zbigniew Siemiątkowski (p.o. szefa UOP). Według posła, to Siemiątkowski miał uprzedzić Cimoszewicza o planach UOP.
"Według zeznań Jaruckiej dokonało się to, co jeszcze niedawno - według Cimoszewicza - było niemożliwe, czyli zmiana oświadczenia majątkowego" - powiedział Miodowicz. Poseł zaznaczył, że oryginał oświadczenia majątkowego powinien był zostać zniszczony po zwróceniu poprawionego oświadczenia majątkowego Cimoszewicza, a kopia oświadczenia nie może być dowodem procesowym.
Jak powiedział, Jarucka zeznała, że wypełniała też sejmowe oświadczenie Cimoszewicza za 2001 r. Według Miodowicza, to poprawione sejmowe oświadczenie dotarło do marszałka Sejmu, zanim poprzez klub SLD trafiło tam pierwsze - wypisane własnoręcznie przez Cimoszewicza.
Według Miodowicza, Jarucka po wtorkowych zeznaniach powinna być szczególnie chroniona, ponieważ "ośmieliła się powiedzieć prawdę o osobie posiadającej wielkie wpływy, ogromne możliwości i gigantyczne aspiracje w naszym kraju".
Według posła PO, motywem zgłoszenia się Jaruckiej do komisji były nie tylko mijające się z prawdą wypowiedzi Cimoszewicza, ale też działania ABW podjęte przeciwko niej. "Dzwoniono z ABW m.in. do żony brata jej męża, żeby poinformować, iż kontakty z panią Jarucką nie są wskazane, bo jest szpiegiem" - mówił Miodowicz.
Wassermann pytany, dlaczego Jarucka dopiero teraz ujawniła sprawę, powiedział, że poczuła się dotknięta reakcją ABW. Jak dodał, Jarucka mówiła o sytuacji "ewidentnego wmanipulowania ją w sprawę", a poza tym uważała, że skoro sprawa dotyczy jej osoby, to powinna ujawnić to, co wie. "Teza, że tutaj kłamie nie ten świadek, ale ktoś kto stawia się jako przykład wiarygodności, rzetelności praworządności wyższości, ciągle się nam potwierdza" - powiedział Wassermann.
Giertych poinformował, że Jarucka oprócz kserokopii dokumentu, upoważniającego ją do zamiany oświadczenia majątkowego Cimoszewicza, przekazała komisji protokół przeszukania przez ABW jej mieszkania ze stycznia 2005 r. oraz opinię lekarska, że dzień po tym przeszukaniu poroniła. Zapowiedział, że komisja zwróci się do ABW i prokuratury o dokumentację tej sprawy.
Zdaniem Wassermanna, postępowanie ABW w styczniu 2005 r., czyli - jak mówił - wielogodzinne, bez efektu przesłuchiwanie Jaruckiej i później natychmiastowe przeszukanie jej mieszkania jest dowodem "nadzwyczajnego, ofensywnego działania, które zazwyczaj służy wymuszeniu, zastraszeniu i niewiele ma wspólnego z praworządnym działaniem".
Z pisemnego oświadczenia Jaruckiej przekazanego komisji śledczej w ubiegłym tygodniu wynika, że po zamianie oświadczenia jego pierwszą wersję z informacją o akcjach PKN Orlen miała ona u siebie w domu.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego znalazła w styczniu 2005 r. w mieszkaniu Jaruckiej oświadczenie majątkowe Cimoszewicza. Według ABW, to oświadczenie nie różni się od poselskiego i nie ma w nim wzmianki o akcjach PKN Orlen.
Wassermann pytany, czy według Jaruckiej ABW sfałszowała oświadczenie, odpowiedział: "Ona mówi, że taka możliwość może zachodzić". "Ale ja, w zakresie autentyczności dokumentów, nauczony doświadczeniem uważam, że dopiero Instytut Ekspertyz Sądowych jest dobrym partnerem" - dodał. Zastrzegł, że choć do rzeczy trzeba podchodzić ostrożnie, to - według niego - bardzo interesujące jest pokazanie "sfery możliwego użycia służb specjalnych do pewnej manipulacji".
ks, pap