Kwaśniewski funduje kolegom pole golfowe?
Czy w Konstancinie powstanie pole golfowe im. Aleksandra Kwaśniewskiego? Na razie wart 500 mln zł grunt kupuje za 11 mln zł grupa ludzi związanych z rządzącą ekipą, w tym z prezydentem Kwaśniewskim. Aby uniemożliwić władzom samorządowym skorzystanie z przysługującego im prawa pierwokupu, parlament uchwala, a prezydent podpisuje ustawę, która w rekordowym - jednodniowym - terminie wchodzi w życie. Wbrew pozorom nie jest to scenariusz filmu kryminalnego, tylko polska rzeczywistość.
29 sierpnia tego roku grupa inwestorów związanych z lewicą, m.in. eurodeputowany z Socjaldemokracji Polskiej Dariusz Rosati z żoną, Piotr Nurowski (były sekretarz ambasady PRL w Moskwie, a obecnie prezes Elektrimu i Polskiego Komitetu Olimpijskiego), Włodzimierz Jurkowski (biznesmen uważany za szarą eminencję dworu Kwaśniewskiego, przeprowadzał zbiórki wśród polityków i przedsiębiorców na prezenty dla głowy państwa), Elżbieta Chojna-Duch (była wiceminister finansów w rządzie Waldemara Pawlaka i Józefa Oleksego) z mężem, Marek Michałowski (prezes Budimeksu) i Wojciech Długosz (właściciel firmy Land-Invest, handlującej nieruchomościami), podpisała ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego umowę na wieczyste użytkowanie 87 ha ziemi w Konstancinie, najdroższej podwarszawskiej miejscowości, z przeznaczeniem na budowę pola golfowego.
Cała sprawa swój punkt kulminacyjny miała 1 września, kiedy w życie weszła nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Powstała ona z inicjatywy prezydenta i miała jednodniowe (zamiast zwykłego 14-dniowego) vacatio legis. Ustawa zawiera przepis (art. 230) mówiący, że grunty należące do skarbu państwa, a pozostające w użytkowaniu wieczystym uczelni państwowych stają się ich własnością. Ten niewinny z pozoru zapis pozbawił gminy prawa pierwokupu przy sprzedaży przez szkoły wyższe należącej do nich ziemi. Straciło więc państwo i podatnicy - a zarobią koledzy prezydenta, bo notariusze, powołując się na nową ustawę, odmawiają gminie prawa pierwokupu.
Promocyjny przetarg
Cena, którą zapłacono za metr kwadratowy gruntu w Konstancinie, wyniosła 3 dolary, podczas gdy rynkowa cena działek rolnych w tej okolicy sięga 130 dolarów za metr kwadratowy. 30 sierpnia do urzędu gminy Konstancin przybył kurier i dostarczył kopię aktu notarialnego umowy. Jak twierdzą urzędnicy gminy nigdy wcześniej nie dostarczano im dokumentów w tak błyskawicznym tempie i w taki sposób. Kiedy na początku września przedstawiciele gminy chcieli złożyć u notariuszy oświadczenie o skorzystaniu z prawa pierwokupu i przejęciu ziemi, notariusze kolejno odmawiali przyjęcia go, tłumacząc, że nowa ustawa o szkolnictwie wyższym pozbawiła gminę takiego prawa. Nabywcy ziemi w Konstancinie, z którymi rozmawialiśmy, nie mają sobie nic do zarzucenia, a uchwalenie korzystnego dla nich prawa uważają za zbieg okoliczności. Elżbieta Chojna-Duch przyznała, że cena gruntu jest rzeczywiście niska, ale każdy mógł przystąpić do przetargu organizowanego przez SGGW. Z kolei Wojciech Długosz stwierdził, że jeżeli gmina odrolni teren, to "napcha im kieszenie pieniędzmi". Zreflektował się szybko i zaczął zapewniać, że do tego na pewno nie dojdzie.
Inwestycja w Konstancinie to pasmo korzystnych dla inwestorów zbiegów okoliczności. Autorem pomysłu wyznaczenia na Łąkach Oborskich miejsca na pola golfowe była Danuta Kaliszuk, wówczas członek zarządu gminy Konstancin, odpowiedzialna za plan zagospodarowania przestrzennego. Obecnie Kaliszuk jest dyrektorem w Elektrimie, którego prezesem jest udziałowiec przedsięwzięcia Piotr Nurowski.
Sprawiedliwość według Kwaśniewskiego
Łąki Oborskie były częścią majątku rodziny Potulickich, który komuniści zabrali po wojnie w ramach reformy rolnej. Gdyby prezydent Aleksander Kwaśniewski nie zawetował w 2001 r. ustawy reprywatyzacyjnej, teren zostałby zwrócony prawowitym właścicielom (zdaniem prezydenta, państwa nie było na to stać). W 2005 r. ten sam prezydent skierował do parlamentu ustawę, dzięki której za ułamek ich wartości Łąki Oborskie przejmują politycy lewicy i ich przyjaciele.
Konstancińska historia to nie wyjątek, tylko reguła. Uchwalanie korzystnego dla kolegów i znajomych prawa stało się polską specjalnością. 60 proc. posłów ostatniej kadencji bez żenady przyznało, że w Polsce można uchwalić albo zmienić prawo za łapówkę. Podobnego zdania jest 71 proc. Polaków (badania przeprowadzono w 2004 r. na zlecenie Fundacji im. Stefana Batorego). Niczym w znanym przeboju Elektrycznych Gitar: "wszyscy zgadzają się z sobą, a będzie nadal tak, jak jest".
Fot. K. Pacuła
29 sierpnia tego roku grupa inwestorów związanych z lewicą, m.in. eurodeputowany z Socjaldemokracji Polskiej Dariusz Rosati z żoną, Piotr Nurowski (były sekretarz ambasady PRL w Moskwie, a obecnie prezes Elektrimu i Polskiego Komitetu Olimpijskiego), Włodzimierz Jurkowski (biznesmen uważany za szarą eminencję dworu Kwaśniewskiego, przeprowadzał zbiórki wśród polityków i przedsiębiorców na prezenty dla głowy państwa), Elżbieta Chojna-Duch (była wiceminister finansów w rządzie Waldemara Pawlaka i Józefa Oleksego) z mężem, Marek Michałowski (prezes Budimeksu) i Wojciech Długosz (właściciel firmy Land-Invest, handlującej nieruchomościami), podpisała ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego umowę na wieczyste użytkowanie 87 ha ziemi w Konstancinie, najdroższej podwarszawskiej miejscowości, z przeznaczeniem na budowę pola golfowego.
Cała sprawa swój punkt kulminacyjny miała 1 września, kiedy w życie weszła nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Powstała ona z inicjatywy prezydenta i miała jednodniowe (zamiast zwykłego 14-dniowego) vacatio legis. Ustawa zawiera przepis (art. 230) mówiący, że grunty należące do skarbu państwa, a pozostające w użytkowaniu wieczystym uczelni państwowych stają się ich własnością. Ten niewinny z pozoru zapis pozbawił gminy prawa pierwokupu przy sprzedaży przez szkoły wyższe należącej do nich ziemi. Straciło więc państwo i podatnicy - a zarobią koledzy prezydenta, bo notariusze, powołując się na nową ustawę, odmawiają gminie prawa pierwokupu.
Promocyjny przetarg
Cena, którą zapłacono za metr kwadratowy gruntu w Konstancinie, wyniosła 3 dolary, podczas gdy rynkowa cena działek rolnych w tej okolicy sięga 130 dolarów za metr kwadratowy. 30 sierpnia do urzędu gminy Konstancin przybył kurier i dostarczył kopię aktu notarialnego umowy. Jak twierdzą urzędnicy gminy nigdy wcześniej nie dostarczano im dokumentów w tak błyskawicznym tempie i w taki sposób. Kiedy na początku września przedstawiciele gminy chcieli złożyć u notariuszy oświadczenie o skorzystaniu z prawa pierwokupu i przejęciu ziemi, notariusze kolejno odmawiali przyjęcia go, tłumacząc, że nowa ustawa o szkolnictwie wyższym pozbawiła gminę takiego prawa. Nabywcy ziemi w Konstancinie, z którymi rozmawialiśmy, nie mają sobie nic do zarzucenia, a uchwalenie korzystnego dla nich prawa uważają za zbieg okoliczności. Elżbieta Chojna-Duch przyznała, że cena gruntu jest rzeczywiście niska, ale każdy mógł przystąpić do przetargu organizowanego przez SGGW. Z kolei Wojciech Długosz stwierdził, że jeżeli gmina odrolni teren, to "napcha im kieszenie pieniędzmi". Zreflektował się szybko i zaczął zapewniać, że do tego na pewno nie dojdzie.
Inwestycja w Konstancinie to pasmo korzystnych dla inwestorów zbiegów okoliczności. Autorem pomysłu wyznaczenia na Łąkach Oborskich miejsca na pola golfowe była Danuta Kaliszuk, wówczas członek zarządu gminy Konstancin, odpowiedzialna za plan zagospodarowania przestrzennego. Obecnie Kaliszuk jest dyrektorem w Elektrimie, którego prezesem jest udziałowiec przedsięwzięcia Piotr Nurowski.
Sprawiedliwość według Kwaśniewskiego
Łąki Oborskie były częścią majątku rodziny Potulickich, który komuniści zabrali po wojnie w ramach reformy rolnej. Gdyby prezydent Aleksander Kwaśniewski nie zawetował w 2001 r. ustawy reprywatyzacyjnej, teren zostałby zwrócony prawowitym właścicielom (zdaniem prezydenta, państwa nie było na to stać). W 2005 r. ten sam prezydent skierował do parlamentu ustawę, dzięki której za ułamek ich wartości Łąki Oborskie przejmują politycy lewicy i ich przyjaciele.
Konstancińska historia to nie wyjątek, tylko reguła. Uchwalanie korzystnego dla kolegów i znajomych prawa stało się polską specjalnością. 60 proc. posłów ostatniej kadencji bez żenady przyznało, że w Polsce można uchwalić albo zmienić prawo za łapówkę. Podobnego zdania jest 71 proc. Polaków (badania przeprowadzono w 2004 r. na zlecenie Fundacji im. Stefana Batorego). Niczym w znanym przeboju Elektrycznych Gitar: "wszyscy zgadzają się z sobą, a będzie nadal tak, jak jest".
Fot. K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 40/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.