"Im mądrzej, tym głupiej" - pisał Witold Gombrowicz. To chyba najlepszy komentarz do wstrząsających badań UNESCO na temat analfabetyzmu cywilizacyjnego w Polsce. Nie tylko pozostajemy daleko za innymi państwami Europy i ta przepaść się powiększa, ale wręcz zaczynamy hołubić naszą ignorancję.
Chcemy uczestniczyć w europejskiej kulturze, korzystać z dziedzictwa cywilizacyjnego naszego kontynentu, współtworzyć wartości istotne dla współczesnej Europy" - deklaruje minister kultury Kazimierz Ujazdowski. Brzmi dumnie. Pojawia się tylko pytanie, kto w Polsce ma korzystać z europejskich standardów cywilizacyjnych, technologicznych, organizacyjnych i kulturowych, jeśli aż 80 proc. z nas nie rozumie prostych informacji i pojęć. Z czym chcemy wejść do Europy, skoro 81 proc. Polaków nie potrafi formułować krótkich komunikatów? Jak mamy wykorzystać szanse stwarzane przez procesy globalizacji, jeśli 93 proc. nie umie korzystać z nowych technik bankowych, zaś 95 proc. ma kłopoty z komputerem i Internetem? Co wreszcie wnieśliśmy do NATO, jeśli aż 68 proc. nie rozumie wewnętrznych zarządzeń i poleceń służbowych - armię niedostosowanych?
Stan alarmowy
Dotarliśmy do najnowszych badań (prowadzonych pod auspicjami OECD i UNESCO) na temat analfabetyzmu cywilizacyjnego. Nie zostały one jeszcze ukończone, udało nam się jednak zdobyć najistotniejszą część wyników dotyczących 20 krajów Europy. Analfabetyzm cywilizacyjny zdefiniowano w nich jako nieumiejętność korzystania z przysługujących ludziom praw, informacji, technologii, dóbr kultury i rozwiązań organizacyjnych. Badano między innymi rozumienie tekstów użytkowych (na przykład instrukcji obsługi, ulotek dołączanych do leków, rozkładów jazdy) i pojęć, zarządzeń i poleceń, sprawdzano umiejętność korzystania z nowych technologii i usług, rozliczania się z podatków, samodzielnego obliczania stopy procentowej.
Wyłaniający się obraz cywilizacyjnego zapóźnienia Polski jest wstrząsający - wypadamy cztery, pięć razy gorzej niż społeczeństwa Zachodu, choć i tam przecież cywilizacyjny i funkcjonalny analfabetyzm jest problemem niepokojącym rządy i parlamenty. W Stanach Zjednoczonych w 1999 r. uruchomiono ponad 400 programów zwalczania tego zjawiska, wydano na ten temat 12 tys. publikacji. To działania zrozumiałe, jeśli zważyć, że funkcjonalny i cywilizacyjny analfabetyzm przyczynia się do wymier-nych strat amerykańskiej gospodarki, szacowanych na 225 mld USD rocznie.
- Przyczyną tej sytuacji jest głównie nienowoczesny styl życia: na zalew informacji Polacy reagują ich ignorowaniem, poza tym dokonują niewielkiej liczby wyborów, niewiele się uczą, bo nie potrafią pracować w grupie, niechętnie się przekwalifikowują, łatwo się zniechęcają - wyjaśnia prof. Białecki. Czym tłumaczyć takie reakcje? Przede wszystkim przyzwyczajeniami wyniesionymi z PRL i tęsknotą za minionym systemem. Chcemy konsumować jak w kapitalizmie, a pracować jak w socjalizmie.
Europejczycy drugiej kategorii
Profesor Białecki uważa, że nasz stosunek do zdobyczy cywilizacyjnych i technologicznych jest afunkcjonalny: nowych narzędzi nie traktujemy wyłącznie użytkowo, lecz także jako znamiona prestiżu, identyfikacji grupowej. W efekcie mała grupa nadąża za nowościami, a większość odwraca się do nich plecami. To typowa reakcja na to, czego się nie rozumie, co uważa się za zagrożenie. Tak reagują kolejarze, dla których nowoczesne technologie i rozwiązania organizacyjne są zagrożeniem, bo oznaczają konieczność redukcji ponad 50 tys. miejsc pracy. Podobnie jest z górnikami, hutnikami, pracownikami zbrojeniówki, pielęgniarkami. Te ostatnie nie mają kwalifikacji, które umożliwiłyby im pracę za granicą, mimo że ofert napłynęło już kilka tysięcy.
Polskie społeczeństwo znacznie odstaje cywilizacyjnie nie tylko od Skandynawów czy zachodnich Europejczyków, ale także od Czechów i Węgrów, którzy z kolei wypadają lepiej niż Portugalczycy. Gorsze od nas wyniki - nieznacznie - uzyskali tylko Bułgarzy, Rumuni i Ukraińcy. Najgorzej nam idzie ze zrozumieniem lub sformułowaniem prostych komunikatów i informacji użytkowych: kłopoty ma z tym ośmiu na dziesięciu Polaków, podczas gdy w krajach UE - dwóch, trzech badanych. Z rozliczeniem podatków i obliczeniem stopy procentowej, do czego wystarczają umiejętności z zakresu algebry w szkole podstawowej, radzi sobie co siódmy Polak i co drugi, trzeci mieszkaniec piętnastki. Pięcio-, sześciokrotnie gorzej wypadamy też pod względem umiejętności posługiwania się nowymi technikami i korzystania z usług informatycznych oraz bankowych. Kto będzie zatem korzystał z usług oferowanych przez UMTS? Komu w Polsce potrzebne jest szybkie wprowadzenie podpisu elektronicznego, umożliwiającego zawieranie transakcji za pośrednictwem komputera? Do kogo adresowane są nowe usługi bankowe?
Polak - fachowiec
Zapytaliśmy o to bankowców. Oficjalnie rzecznicy twierdzą, że pracownicy są systematycznie szkoleni i radzą sobie z nowymi usługami i technologiami. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nawet w bankach przejętych przez renomowane, nowoczesne instytucje finansowe z Zachodu prawie połowa zatrudnionych nie potrafi się dostosować do nowych wymagań, nie opanowuje nowych umiejętności.
Z podobnymi kłopotami boryka się nasza armia. Nie tylko brakuje jej kilku tysięcy specjalistów spełniających standardy NATO w ministerstwie, sztabie generalnym i dowództwach poszczególnych rodzajów wojsk, ale nie obsadziliśmy też kilkudziesięciu przyznanych nam etatów w Brukseli. Przeprowadzone w 1995 r. przez wojskowych socjologów badania dowodzą, że 80 proc. żołnierzy zasadniczej służby wojskowej nie potrafi napisać listu, ma także problemy z czytaniem i rozumieniem instrukcji obsługi najprostszego sprzętu. Czy łatwiej będzie im zrozumieć skomplikowane instrukcje nowoczesnych radarów, które niedawno kupiło MON?
Dysponujemy już takimi samymi narzędziami jak obywatele UE. Jeżeli mamy gorsze wyniki, to nie dlatego, że otrzymujemy gorsze czy mniej efektywne linie produkcyjne, ale dlatego, że nie zawsze wiemy, co z nimi robić.
Rzekomo dobrze wykształcony polski robotnik nie potrafi się na przykład posługiwać automatem do spawania karoserii (problemy pojawiły się zarówno w fabryce Fiata w Bielsku-Białej, jak i w zakładzie Opla w Gliwicach). Robotnicy z Huty Warszawa nie umieli obsługiwać automatycznej linii produkcyjnej, zamontowanej przez nowego właściciela, koncern Lucchini. Fachowcy z WSK w Świdniku nie potrafili korzystać z francuskich urządzeń diagnostycznych.
- Proces popadania w funkcjonalny analfabetyzm zaczyna się tuż po ukończeniu szkoły podstawowej: 20 proc. absolwentów podstawówek ma kłopoty ze zrozumieniem prostych czytanek - mówi prof. Zbigniew Kwieciński z UAM w Poznaniu. Czy może zatem dziwić, że ponad trzy czwarte rodaków nie rozumie nawet instrukcji obsługi golarki? - Większość klientów składa reklamacje, bo nie radzi sobie z dostrojeniem wideo do telewizora, nie mówiąc już o programowaniu - opowiada Ryszard Nycz z serwisu firmy Panasonic. - Jeden z klientów reklamował golarkę, a nie zauważył, że nie zdjął folii ochraniającej tarcze tnące - dodaje Marian Przybylski z serwisu firmy Braun. - Klientka reklamowała pralkę, która nie działała, bo nie zdjęto blokady, stosowanej w czasie transportu - tłumaczy Marek Krawiec, pracujący w serwisie Ardo.
Szkoła niekompetencji
Nie tylko nie przyswajamy nowości, ale nie mamy także umiejętności potrzebnych w tradycyjnym społeczeństwie przemysłowym. Wedle raportu IALS (International Adult Literacy Society), 42 proc. polskiego społeczeństwa stanowią funkcjonalne kaleki, osoby nie tylko mające trudności z rozumieniem podstawowych tekstów i informacji, ale nie radzące sobie też w urzędach, nie potrafiące korzystać z pełni praw obywatelskich. W USA odsetek ten jest ponaddwukrotnie mniejszy, a w Szwecji nawet pięciokrotnie mniejszy.
Jak wynika z ankiety Instytutu Badań Edukacyjnych, prawie połowa uczniów polskich szkół nie rozumie czytanek i zadań tekstowych. Z kolei badania Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego przekonują, że dzieci bardzo mało czytają. Zaledwie 17 proc. potrafi wskazać ulubionego pisarza, a i to najczęściej wymieniają autorów lektur - zwykle Marię Konopnicką, której dzieła niewiele powiedzą uczniom o współczesnym świecie. Może więc rację miał niemiecki krytyk Marcel Reich-Ranicki, gdy twierdził, że nie tylko czytelnicy, ale też polscy pisarze gloryfikują rodzimy skansen, nijak się mający do wyzwań ery globalizacji.
Dlaczego mamy problemy ze zrozumieniem tekstów literackich, umów bankowych, komunikatów pogodowych, formularzy podatkowych, ofert promocyjnych, instrukcji, ulotek? - Część nie rozumie, bo nie chce zrozumieć. Wytworzyliśmy rodzaj mechanizmu obronnego przed kapitalizmem, który zbyt wiele od nas wymaga - tłumaczy Andrzej Piotrowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha.
Prof. Tomasz Goban-Klas uważa, że nowy system gospodarczy, a szczególnie jego racjonalność, jest dla wielu Polaków szokiem. - W socjalizmie nasze życie było proste. Nie trzeba było rozumieć rozkładu jazdy PKS, bo autobusy i tak jeździły, jak chciały. Rozumienie było nieprzydatne, a samodzielność nieistotna.
Skazani na klęskę?
Nasza edukacja wygląda dobrze tylko w deklaracjach. Aż 75 proc. badanych przez CBOS przyznaje, że priorytetem jest dla nich kształcenie dzieci. W rzeczywistości w naszym kraju nie ma tradycji kształcenia, a szczególnie samokształcenia. - W gruncie rzeczy jesteśmy wciąż plebejskim społeczeństwem. Mamy aspiracje, by się dorobić, i ogromny apetyt konsumpcyjny, ale powodzenia nie wiążemy z wykształceniem. Przeciwnie, w niektórych środowiskach obowiązuje równanie w dół. To powoduje, że nie ma społecznej presji na kształcenie, zaś niewiedza i niekompetencja nie są piętnowane - tłumaczy Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu. Poza tym w Polsce właściwie nigdy nie było silnego mieszczaństwa.
Skutki funkcjonalnego i cywilizacyjnego analfabetyzmu to bardzo wymierne straty. Jeśli nie potrafimy czytać umów, nie rozumiemy na przykład, że nie wygraliśmy wycieczki na Malediwy, lecz zapłaciliśmy za nią, a nawet przepłaciliśmy, kupując bardzo drogi komplet kołder czy garnków. Gdy nie potrafimy obliczać stopy procentowej, kredyt za "półdarmo" okazuje się wysoko oprocentowaną pożyczką. Co gorsza, wciąż popełniamy te same błędy, skutkiem czego jest narastająca frustracja i jeszcze większa niechęć do uczenia się. I tak koło się zamyka.
Wyniki badań przeprowadzonych przez Centrum im. Adama Smitha wykazują, że co dwudziesty Polak, podejmując decyzje finansowe, jest w pełni świadom, jakie będą tego konsekwencje. Dwie trzecie gospodarstw domowych nie osiąga swoich celów finansowych, ponieważ nie potrafi ułożyć odpowiedniego planu przychodów i wydatków. Dwie trzecie pracowników nie ma pojęcia, jak wyliczyć - w zależności od zebranego funduszu - wysokość przyszłej emerytury.
To nie tylko wina uczniów, że opuszczają szkoły jako wtórni analfabeci. Z badań prof. Aleksandra Nalaskowskiego z UMK w Toruniu, który sprawdzał poziom wiedzy nauczycieli, wynika, że treści zawartych w podręcznikach nie rozumie prawie połowa pedagogów. - Paradoksalnie, to szkoła jest w dużym stopniu źródłem cywilizacyjnego analfabetyzmu, bowiem uczy nieadekwatnych rozwiązań współczesnych problemów. A ponieważ nauka zajmuje dużo czasu, uczniowie nie szukają innych źródeł wiedzy lub robią to w niedostatecznym stopniu - komentuje prof. Ireneusz Białecki.
- Błędem jest przekonanie, że ignorancja to klucz do wolności od wymagań współczesnego życia. Funkcjonalni analfabeci zostają zepchnięci na margines i tworzą getto, z którego trudno się wydostać - tłumaczy Regina Lee Wood, prezes National Right to Read Foundation. Do getta mogą zostać zepchnięte nie tylko jednostki, ale nawet całe kraje. Dla Polski jest to całkiem realne zagrożenie.
Więcej możesz przeczytać w 51/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.