Zapytany, co praktyce miałaby oznaczać "putinada", rozmówca gazety wyjaśnił, że chodzi o koncepcję jaka pojawiła się w otoczeniu Lecha Wałęsy w latach 90, czyli łagodnego ograniczenia demokracji.
Według prezesa PiS, dzisiaj jest u władzy środowisko, które ma środki, ma poparcie potentatów różnego rodzaju, mediów, grup ludzi mocno osadzonych w układach służb specjalnych, co ich wiąże z wielkim kapitałem niejasnego pochodzenia. "Ktoś słusznie powiedział, że przy Donaldzie Tusku Leszek Miller jest człowiekiem zasad. To są przesłanki, żeby obawiać się putinady" - dodaje Jarosław Kaczyński.
"Dzisiejsze koncepcje Platformy, takie jak jednomandatowe okręgi wyborcze czy ograniczenie finansowania partii z budżetu dobrze się w ten sposób myślenia wpisują. Przecież w takim systemie opozycja nie miałaby szans" - twierdzi rozmówca "Faktu".
Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, koncepcja jednomandatowych okręgów wyborczych zmierza do jednego: dać przewagę tym, którzy mają pieniądze i media. A to ma grupa, która w wyniku działania ułomnego systemu politycznego znalazła się w sytuacji uprzywilejowanej.
"Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy wspierać uprzywilejowanych. Polska jest pokryta siecią klik i układów. Okręgi jednomandatowe będą sprzyjać wybieraniu właśnie przedstawicieli tych klik i układów" - mówi prezes PiS.