Bush & Bush

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy jest w Europie choć jeden Bush? Inaczej mówiąc - czy jest w Europie chociaż jeden polityk, który już teraz szuka rozwiązania, jak w 2010 r. uchronić nasz kontynent przed atakiem rakiety z ładunkiem jądrowym lub chemicznym, wystrzelonej w stronę Paryża, Berlina czy Warszawy z Iraku albo z Libii? A ilu jest w Europie polityków, którzy próbują wyzwolić Europę z garbu socjalistycznych rozwiązań, hamujących jej rozwój? Czy jest w Europie choćby jeden polityk, który naprawdę szuka pomysłu na to, jak sprawić, by tym razem to na naszym kontynencie narodziła się następna epoka w gospodarczej historii świata - na przykład era bioinformatyczna?
Deficyt kreatywnych, godnych zasiadania w zarządach swych krajów polityków dotyczy wszystkich państw Europy. Uwięzieni na własne życzenie w klatce narodowych interesów i interesików, parytetów, okresów przejściowych, funduszy przedakcesyjnych, dostosowawczych i wyrównawczych, spętani ciasnym kalendarzem wyborów parlamentarnych w poszczególnych krajach (2001 r. - Włochy i Wielka Brytania, 2002 r. - Francja i Niemcy), politycy krajów europejskich nie potrafią się stać politykami europejskimi. Z całą mocą uświadomił to niedawno George W. Bush, który chyba jako jedyny z przemawiających w ubiegłym tygodniu w Europie polityków mówił jak polityk transkontynentalny, myślący w kategoriach globalnych (vide: "Bush porządkuje Europę", "Globalne oziębienie" i "Cytat dyplomatyczny"). Przedstawiona w stolicy Polski historyczna, warszawska doktryna Busha to w istocie plan nowego porządku świata. Antyjałtański pomysł prezydenta Ameryki na Europę jest jasny: wolna, zjednoczona Europa od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, związana z Ameryką ścisłym sojuszem euroatlantyckim, szybko rozwijająca się dzięki niczym nie skrępowanemu wolnemu rynkowi, a dzięki tarczy antyrakietowej Busha umiejąca się bronić w nowych, pozimnowojennych warunkach także przed rakietowymi atakami szaleńców! Europa od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, a więc Europa z Ukrainą, którą Polska od lat wspiera "z taką determinacją" (co docenił Bush) i którą wkrótce odwiedzi Jan Paweł II (vide: "Pielgrzymka w przyszłość przeszłości" i "Misja specjalna").
Bush próbuje ratować Europę jakby wbrew niej samej. Europa bowiem - skoncentrowana na beznadziejnej obronie anachronicznych, anty-rozwojowych "zdobyczy socjalnych" - z każdym rokiem staje się coraz mniej konkurencyjna (w dziedzinie innowacji informatycznych już straciła kontakt ze światową czołówką), nie potrafi sama zaprowadzić pokoju nawet na własnym kontynencie, nie wspominając o uchronieniu się przed coraz realniejszym zagrożeniem ze strony krajów rozbójniczych - Iraku, Iranu, Korei Północnej, Libii, Sudanu czy Syrii. A europejscy gwiazdorzy sceny politycznej - Schröder, Blair, Jospin, nawet Aznar - zamiast temu przeciwdziałać, zamienili się w księgowych, którzy z aptekarską dokładnością rozdzielają coraz bardziej iluzoryczne przywileje, czyli psują rynek. I tracą czas na debatowanie, czy Unia Europejska może o siedem i pół miesiąca później, niż zakładała na wcześniejszej, siedemset trzydziestej piątej konferencji w tej sprawie, zamknąć dwanaście zamiast piętnastu rozdziałów negocjacyjnych z siedmioma, a nie z dziesięcioma krajami kandydującymi do Unii Europejskiej!
Europa potrzebuje dobrego zarządu. Może więc zamiast z zazdrością spoglądać na Amerykę, która ma takich zarządów kilka, jeden z nich trzeba od niej po prostu wynająć?! Może powinniśmy zatrudnić ekipę pozostających bez pracy George’a Busha seniora, Billa Clintona albo Ala Gore’a, podpisać z nimi umowę na dziesięć lat, ściśle okreś-lić kompetencje i warunki, wyznaczając na przykład, że średni dla Europy roczny przyrost PKB nie może być w pierwszym pięcioleciu niższy niż 4 proc., a w drugim pięcioleciu - niższy niż 5 proc., i poczekać na efekty. Albo jeszcze lepiej zaproponujmy im kandydowanie w wyborach i wybierzmy któregoś z nich na prezydenta. Bush junior prezydentem Ameryki, a Bush senior - Europy? Dlaczego nie, skoro w Europie nie ma ani jednego prezydenta Busha, a w Ameryce jest ich aż dwóch!
Więcej możesz przeczytać w 25/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.