Jest Żydówką, mieszka w Polsce: Kiedy dziewczynka literuje napis: „J**ać Żydów”, trudno reagować ze spokojem

Jest Żydówką, mieszka w Polsce: Kiedy dziewczynka literuje napis: „J**ać Żydów”, trudno reagować ze spokojem

Miriam Synger
Miriam Synger Źródło:Archiwum prywatne
– Przez kilkaset lat istniało przekonanie, że Żydzi używają krwi chrześcijańskich dzieci do tajemnych rytuałów. Do dziś w katedrze w Sandomierzu wisi obraz przedstawiający Żydów toczących krew niemowlęcia wsadzonego do beczki nabitej gwoździami. Kiedy mówię: „istnieje mit o krwi” i słyszę: „to nieprawda, bo ja nigdy o tym nie słyszałem”, chcę walić głową w mur – mówi Miriam Synger, edukatorka, religijna Żydówka, matka, Polka.

Marta Byczkowska-Nowak: Jak się żyje w Polsce rodzinie ortodoksyjnych Żydów?

Miriam (Maria) Synger: Bardzo w porządku. Mąż chodzi sobie w jarmułce, syn ma pejsy, bo tak mu się podoba. Z pewnością się wyróżniamy, ale to nie jest problem. Na ulicy rzadko spotyka nas negatywna reakcja. To, co się zmieniło w ciągu ostatnich kilkunastu lat, to oczywiście powstanie Internetu, który przyniósł nowe zjawisko: hejt. Na moim Instagramie hejt i antysemickie komentarze też się zdarzają, ale mam tam przede wszystkim wspaniałą społeczność, która daje mi bardzo fajną informację zwrotną i dużo wsparcia. To mi dodaje sił, kiedy raz na jakiś czas robi się nieprzyjemnie.

Tytuł pani książki, „Jestem Żydówką”, to jednocześnie nazwa konta na Instagramie. Ta deklaracja to akt odwagi, zaproszenie do rozmowy czy coś jeszcze innego?

Najbardziej na świecie zależy mi na edukacji. Brak edukacji prowadzi do wielu złych rzeczy, nie dotyczy to przecież tylko Żydów. Ja naprawdę wierzę w to, że gdybyśmy wszyscy byli dobrze wyedukowani w wielu tematach, mieli rozsądnych nauczycieli, świat byłby lepszym miejscem. Jestem edukatorką i taka też jest rola książki i konta w mediach społecznościowych: edukacyjna. Ale nie chodzi o to, że ja jestem nauczycielką, bo ani ze mnie rabinka, ani profesury ze studiów żydowskich nie mam. To bardziej pokazanie różnorodności i przekazanie, że w byciu Żydówką nie ma niczego nadzwyczajnego. To jest takie pomachanie ręką: hej, jestem Żydówką, jeśli masz jakieś pytania dotyczące kultury żydowskiej czy judaizmu, chętnie ci na nie odpowiem o ile będę umiała. Jednocześnie marzę o tym, żeby odtabuizować temat żydostwa. Żeby ludzie słysząc słowo „Żydówka” mieli skojarzenie z dziewczyną z Instagrama, która wczoraj opowiadała o tym, jak jej syn wrzucił czerwoną skarpetkę do białego prania i zafarbował je na różowe. O zupełnie randomowych rzeczach. Jestem Żydówką, świętuję Chanukę i robię zakupy w tym samym warzywniaku co ty.

A są sytuacje, w których nie ma Pani potrzeby mówienia głośno o swoim pochodzeniu i religii, albo wręcz czuje jakiś dyskomfort z tym związany?

Tak i to jest ciekawe, bo przecież mówię o tym głośno na co dzień, złośliwi potrafią zarzucić mi, wręcz że „się afiszuje”, a mimo wszystko miewam opór przed deklarowaniem się jako Żydówka w nowym otoczeniu. Nie ze strachu. Strach jest uczuciem paraliżującym, a ja chcę podchodzić do każdego człowieka z otwartym sercem i głową, nie podejrzewając, że chce mnie skrzywdzić.

Dlaczego więc?

Artykuł został opublikowany w 27/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Ponadto w magazynie