Chajzer o Miszczaku: Może zadzwonić, ale to nie musi być telefon z propozycją

Chajzer o Miszczaku: Może zadzwonić, ale to nie musi być telefon z propozycją

Filip Chajzer
Filip Chajzer Źródło:Archiwum prywatne
U dyrektora Edwarda Miszczaka bywałem regularnie. I to były spotkania jak z surowym ojcem, który wie, że naodpie...lałeś, ale gdzieś tam na końcu cię kocha – mówi Filip Chajzer. Pytany, czy w jego opinii Edward Miszczak kocha go do dzisiaj, odpowiedział: Myślę, że tak. (...) Może zadzwonić, natomiast to nie musi być telefon z propozycją. Z przyjemnością umówię się pogadać, co u nas. Jestem wolnym człowiekiem, niezależnym od czyjegoś telefonu.

Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Masz głowę do interesów?

Filip Chajzer: Nie wiem, powiem ci za kilka lat.

Dlaczego za kilka lat?

Bo może wtedy zobaczysz mnie liście „Forbes”.

Chodzi o miliony?

Nie, zupełnie nie chodzi tu o pieniądze. Chodzi o cel. Każdy ma swoje Himalaje. Himalaiści wspinają się, marzną, ryzykują życie, a ludziom postronnym trudno zrozumieć, dlaczego tak robią. Ja jestem cholernie ambitny i wiem, że jak sobie coś postanowię, to tak będzie. To jednak nie chodzi o drogę po trupach, nie ma w tym negatywnego aspektu. Otwierając każdy kolejny biznes staram się, by był odpowiedzialny społecznie.

Dawno temu, jak miałem jakieś dwadzieścia kilka lat i wyglądałem jak ziemniak, bo byłem gruby, dmuchałem świeczki na torcie, nagle ktoś krzyknął: Filip pomyśl życzenie! – wymarzyłem sobie wtedy, że będę kiedyś prowadzić „Dzień dobry TVN”.

Na tamten czas było to marzenie ściętej głowy. Nie pracowałem wtedy w telewizji, tylko w radiu Tok fm i byłem na początku swojej reporterskiej drogi, biegałem z mikrofonem po mieście jako warszawski reporter.

Wtedy też taki cel obrałem i przy każdych kolejnych urodzinach życzyłem sobie dokładnie tego samego; powtarzałem sobie konsekwentnie rok w rok, że kiedyś będę prowadzić ten program. Przedziwnym zbiegiem wielu okoliczności, znalezieniu się w odpowiednim miejscu i czasie, przy wsparciu szczęścia, może trochę talentu, z pewnością ciężkiej pracy i popracowaniu trochę nad formą, wreszcie się udało. A kiedy się udało, okazało się, że ten cel, który sobie wymarzyłem, nie jest moją Nangą.

Dlaczego?

Bo okazało się, że miejsce, o którym marzyłem, jest miejscem, o którym marzy bardzo wiele innych osób i ci ludzie źle ci życzą, bo kiedy pracujesz na tak eksponowanym stanowisku każde potknięcie staje się okazją do wylania wiadra pomyj.

Cały wywiad dostępny jest w 38/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.