Stary lew

Dodano:   /  Zmieniono: 
Metro-Goldwyn-Mayer musi szybko stać się częścią większej organizacji" - stwierdził już w październiku zeszłego roku Alex Yemenidijan, dyrektor naczelny MGM
Czy Metro-Goldwyn-Mayer przeminie z wiatrem?
Co prawda współzałożyciel studia Samuel Goldwyn zwykł mawiać: "Gdybym tkwił w tym interesie tylko dla pieniędzy, już dawno by mnie tu nie było", ale nikt z branży nie ma wątpliwości, że sławna wytwórnia takich superhitów, jak "Przeminęło z wiatrem", "Casablanca", "Deszczowa piosenka" czy seria z Jamesem Bondem, nie da sobie rady bez silnego partnera. Nikt też nie wierzy, że sędziwy Kirk Kerkorian, właściciel MGM, dostanie za studio tyle, ile chce, czyli 7 mld USD.

Kto da więcej?
Era dominacji hollywoodzkich gigantów skończyła się definitywnie ponad dziesięć lat temu. Rynek rozrywki masowej zdominowały koncerny medialne, bombardujące publiczność na wszelkie sposoby: w kinach, telewizji, Internecie, wypożyczalniach kaset wideo i DVD. W tej konkurencji przoduje AOL Time Warner; inni wciąż się łączą: wytwórnia Walta Disneya przeprowadziła fuzję z telewizją ABC, News Corporation przejęła z 20th Century Fox, a Sony - Columbię TriStar. Na przekór temu trendowi w show-biznesie MGM usiłowało walczyć o widza w pojedynkę. Problem polega na tym, że ostatnie produkcje koncernu były raczej finansowymi klapami. "Wszystkie liczące się w przemyśle rozrywkowym korporacje mogłyby wyłącznie skorzystać dzięki przebogatej ofercie MGM i wciąż rosnącej popularności DVD" - uważa Jill Krutick, analityk branży. Naturalnym partnerem Metro-Goldwyn-Mayer wydaje się studio Disneya, ale zainwestowało ono ogromne pieniądze w kanał telewizyjny dla dzieci Fox Family. Szef korporacji Michael Eisner nie myśli więc o kolejnych nabytkach. Zwłaszcza za tak wygórowaną cenę. Zakup imperium Kerkoriana jest gorączkowo omawiany nie tylko na posiedzeniach zarządów amerykańskich gigantów medialnych, ale również francusko-amerykańskiego Vivendi. Niemieckie imperium prasowe Bertelsmann rozważa przejęcie MGM, aby utorować sobie drogę do sektora filmowego. Magnaci z News Corporation Ruperta Murdocha i AOL Time Warner podkreślają swoje zainteresowanie zakupem, ale nie za tę cenę. Zapał finansistów studzi też żądanie Kerkoriana, który chce mieć wpływ na losy firmy nawet po jej sprzedaży.

Trzykrotny właściciel MGM
Kerkorian wciąż wierzy w swą szczęśliwą gwiazdę - w końcu nie pierwszy raz chce sprzedać MGM. Ten Amerykanin armeńskiego pochodzenia zakupił studio filmowe spod znaku lwa w 1969 r., a następnie sprzedał je w 1986 r. sieci kablowej Teda Turnera - Turner Broadcasting System (TBS) za półtora miliarda dolarów. Wkrótce odkupił je jednak za jedyne 400 mln USD, pozostawiając Turnerowi prawa do niewielkiej części klasyki (m.in. "Przeminęło z wiatrem" i "Czarnoksiężnika z krainy Oz"). W 1990 r. Kerkorian sprzedał studio po raz drugi. Pathe Communications Giancarlo Parrettiego zainwestowało w nie 1,3 mld USD, w wyniku czego Parretti pogrążył się w niebotycznych długach. Konieczna była interwencja francuskiego banku Crédit Lyonnais, który w 1996 r. odsprzedał studio z powrotem Kerkorianowi, a ten znów wyszedł na swoje. Od tamtej pory zainwestował on w MGM - jak twierdzi - 3 mld USD. Przyzwyczajony do tego, że zawsze dostawał to, czego żądał, 84-letni Kerkorian wie, że pomimo straty praw do kilku głośnych tytułów MGM jest wciąż atrakcyjnym kąskiem. Potencjalni kupcy wierzą z kolei, że stary lew spuści w końcu z tonu. "Kerkorian może dostać najwyżej cztery miliardy dolarów, a i to rozłożone na raty - szacuje Francis Morgan, specjalista z Wall Street. - Jeśli się szybko nie zdecyduje, już za kilka lat Metro-Goldwyn-Mayer będzie dosłownie kojarzone wyłącznie z Przeminęło z wiatrem".

Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.