Głosy spadły z Platformy Co by było, gdyby tradycyjnie niska w Polsce frekwencja wyborcza była w pierwszej turze wyborów prezydenckich wyższa? Z badań wykonanych dla nas przez TNS OBOP wynika, że skorzystałby na tym Bronisław Komorowski – w pierwszej turze do urn nie poszedł przede wszystkim potencjalny elektorat Platformy Obywatelskiej.
Wiek 30-39 lat. Mieszkaniec miasta powyżej 100 tysięcy. Głównie z Pomorza, z Wielkopolski i ze Śląska. Raczej mężczyzna niż kobieta – tak wygląda potencjalny wyborca Bronisława Komorowskiego, który nie wziął udziału w pierwszej turze wyborów. Niegłosujący wyborca Jarosława Kaczyńskiego to głównie 40-49-latek ze wsi we wschodniej Polsce.
– Badania potwierdzają przeczucia wielu z nas. Ci, którzy nie poszli głosować, to w dużej mierze rozleniwieni i rozczarowani wyborcy Platformy z 2007 r. – mówi socjolog profesor Janusz Czapiński i dodaje: – Żeby poderwać ich z łóżek i zmusić do pójścia do urn, Bronisław Komorowski musiałby złożyć kilka mocnych zobowiązań adresowanych do liberalnego elektoratu, jak choćby wprowadzenie podatku liniowego. Dla Komorowskiego obudzenie elektoratu to zdecydowanie poważniejszy problem niż dla jego rywala w wyścigu prezydenckim. Wśród niegłosujących przeważają bowiem zwolennicy właśnie Komorowskiego. Jest ich aż 48 proc. w porównaniu z 28 proc., które zagłosowałoby na Kaczyńskiego, gdyby 20 czerwca poszło do urn. Krótko mówiąc – zamiast walczyć głównie o wyborców Grzegorza Napieralskiego, kandydat PO powinien powalczyć w równym stopniu o wyborców PO, którzy z Platformy zeskoczyli albo nie chcą jej popychać.
– Kaczyński – zdaniem politologa profesora Kazimierza Kika – powinien na tej ostatniej prostej upomnieć się o słabszych i biedniejszych. Prezentować się Ci, którzy nie poszli głosować, to w dużej mierze rozleniwieni i rozczarowani wyborcy Platformy z 2007 roku jako socjał adresujący swój przekaz do ludzi sfrustrowanych i roszczeniowych, czyli swojego żelaznego elektoratu. Komorowski jako kandydat wielkich aglomeracji powinien zwracać się do osób lepiej sytuowanych i bardziej liberalnych. Przy okazji ostatniej szarży komitety wyborcze powinny zwrócić uwagę na jeszcze jedną cechę niegłosującego wyborcy. Wśród tych, którzy nie poszli do urn – jak wynika z badania TNS OBOP – przeważali ludzie mający problemy z poruszaniem się (chorzy, starsi) oraz ci, którzy w dniu głosowania byli poza domem (obie grupy po 19 proc. badanych). PO powinna więcstanąć na głowie, by przypomnieć ludziom o konieczności pomagania w dniu wyborów krewnym i sąsiadom. I o tym, by, jeśli już wyjeżdżają na wakacje, wzięli z sobą zaświadczenie uprawniające do głosowania. Kto wie, czy o wyniku wyborów nie zdecyduje ich termin – latem na wakacje wyjeżdża od 3 do 5 milionów Polaków. Z tego, statystycznie rzecz biorąc, przynajmniej 800 tysięcy jest poza domem 4 lipca. To dokładnie tyle, ile w pierwszej turze wyniosła różnica liczby głosów, które padły na Komorowskiego i Kaczyńskiego. Największym sojusznikiem Bronisława Komorowskiego jest w tej kampanii frekwencja. Największym sojusznikiem Jarosława Kaczyńskiego jest absencja. Kaczyński swe ewentualne zwycięstwo będzie w dużej części zawdzięczał tym, którzy w zeszłą niedzielę głosowali, a w najbliższą niedzielę nie zagłosują. Komorowski swe ewentualne zwycięstwo może zawdzięczać z kolei tym, którzy 20 czerwca zostali w domu, a 4 lipca z domu wyjdą. Z domu do lokalu wyborczego oczywiście. AP, MK
Wiek 30-39 lat. Mieszkaniec miasta powyżej 100 tysięcy. Głównie z Pomorza, z Wielkopolski i ze Śląska. Raczej mężczyzna niż kobieta – tak wygląda potencjalny wyborca Bronisława Komorowskiego, który nie wziął udziału w pierwszej turze wyborów. Niegłosujący wyborca Jarosława Kaczyńskiego to głównie 40-49-latek ze wsi we wschodniej Polsce.
– Badania potwierdzają przeczucia wielu z nas. Ci, którzy nie poszli głosować, to w dużej mierze rozleniwieni i rozczarowani wyborcy Platformy z 2007 r. – mówi socjolog profesor Janusz Czapiński i dodaje: – Żeby poderwać ich z łóżek i zmusić do pójścia do urn, Bronisław Komorowski musiałby złożyć kilka mocnych zobowiązań adresowanych do liberalnego elektoratu, jak choćby wprowadzenie podatku liniowego. Dla Komorowskiego obudzenie elektoratu to zdecydowanie poważniejszy problem niż dla jego rywala w wyścigu prezydenckim. Wśród niegłosujących przeważają bowiem zwolennicy właśnie Komorowskiego. Jest ich aż 48 proc. w porównaniu z 28 proc., które zagłosowałoby na Kaczyńskiego, gdyby 20 czerwca poszło do urn. Krótko mówiąc – zamiast walczyć głównie o wyborców Grzegorza Napieralskiego, kandydat PO powinien powalczyć w równym stopniu o wyborców PO, którzy z Platformy zeskoczyli albo nie chcą jej popychać.
– Kaczyński – zdaniem politologa profesora Kazimierza Kika – powinien na tej ostatniej prostej upomnieć się o słabszych i biedniejszych. Prezentować się Ci, którzy nie poszli głosować, to w dużej mierze rozleniwieni i rozczarowani wyborcy Platformy z 2007 roku jako socjał adresujący swój przekaz do ludzi sfrustrowanych i roszczeniowych, czyli swojego żelaznego elektoratu. Komorowski jako kandydat wielkich aglomeracji powinien zwracać się do osób lepiej sytuowanych i bardziej liberalnych. Przy okazji ostatniej szarży komitety wyborcze powinny zwrócić uwagę na jeszcze jedną cechę niegłosującego wyborcy. Wśród tych, którzy nie poszli do urn – jak wynika z badania TNS OBOP – przeważali ludzie mający problemy z poruszaniem się (chorzy, starsi) oraz ci, którzy w dniu głosowania byli poza domem (obie grupy po 19 proc. badanych). PO powinna więcstanąć na głowie, by przypomnieć ludziom o konieczności pomagania w dniu wyborów krewnym i sąsiadom. I o tym, by, jeśli już wyjeżdżają na wakacje, wzięli z sobą zaświadczenie uprawniające do głosowania. Kto wie, czy o wyniku wyborów nie zdecyduje ich termin – latem na wakacje wyjeżdża od 3 do 5 milionów Polaków. Z tego, statystycznie rzecz biorąc, przynajmniej 800 tysięcy jest poza domem 4 lipca. To dokładnie tyle, ile w pierwszej turze wyniosła różnica liczby głosów, które padły na Komorowskiego i Kaczyńskiego. Największym sojusznikiem Bronisława Komorowskiego jest w tej kampanii frekwencja. Największym sojusznikiem Jarosława Kaczyńskiego jest absencja. Kaczyński swe ewentualne zwycięstwo będzie w dużej części zawdzięczał tym, którzy w zeszłą niedzielę głosowali, a w najbliższą niedzielę nie zagłosują. Komorowski swe ewentualne zwycięstwo może zawdzięczać z kolei tym, którzy 20 czerwca zostali w domu, a 4 lipca z domu wyjdą. Z domu do lokalu wyborczego oczywiście. AP, MK
SONDAŻ TNS OBOP DLA „WPROST"
Polaków, którzy nie głosowali w pierwszej turze wyborów prezydenckich, zapytaliśmy, na kogo by zagłosowali, gdyby jednak wzięli udział w wyborach.
Sondaż telefoniczny przeprowadzony 24 czerwca 2010 r., 505-osobowa próba ogólnopolska
Więcej możesz przeczytać w 27/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.