Rachunek sumienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Budżetowi państwa grozi katastrofa, jeżeli ustawa reprywatyzacyjna nie zostanie niezwłocznie uchwalona. Osoby, którym - naruszając obowiązujące niegdyś regulacje - odebrano mienie, mogą same wystąpić o odszkodowania. Według Ministerstwa Skarbu Państwa, wniosków może być nawet 170 tys. Wówczas przy uwzględnieniu zwrotu utraconych korzyści oraz odsetek budżet musiałby wypłacić gigantyczną kwotę - 9 bln zł. Tymczasem przeprowadzenie reprywatyzacji drogą ustawową oznacza wydanie na ten cel 71 mld zł, z czego wydatki budżetowe wyniosą tylko ok. 85 mln zł.
Wielu dawnych właścicieli nieruchomości nie czeka na ustawę reprywatyzacyjną i samodzielnie dochodzi przed sądami swoich praw do zabranego im bezprawnie majątku. Prawomocne wyroki oznaczają konieczność wypłacenia z budżetu państwa odszkodowań w gotówce. Jeśli sporna nieruchomość nie istnieje bądź - zgodnie z prawem - weszła w posiadanie innego właściciela, jedyną formą rekompensaty jest odszkodowanie.
W latach 1989-1997 do różnych ministerstw wpłynęło ok. 9 tys. wniosków reprywatyzacyjnych (wśród składających dominują osoby ubiegające się o rekompensaty za utratę mienia zabużańskiego). Dawni właściciele najczęściej domagali się zwrotu gorzelni, piekarni, browarów, gruntów rolnych i młynów. Mniej roszczeń dotyczy budynków, placów i nieruchomości miejskich, sporadycznie chodzi także o zwrot lasów, aptek i fabryk. Tylko 336 wnioskodawców, opierając się na przepisach kodeksu postępowania administracyjnego, domagało się rekompensaty. Dotychczas wypłacono im ponad 40 mln zł. Wysokość jednego odszkodowania wynosi średnio 100 tys. zł. Za niektóre nieruchomości skarb państwa musiałby jednak zapłacić o wiele więcej, co ma związek ze zwrotem utraconych korzyści wynikającym z prawa cywilnego. Z przeprowadzonych w Ministerstwie Skarbu Państwa wyliczeń wynika, że na przykład za odebrane w 1945 r. mieszkanie w centrum Warszawy o powierzchni 100 m2 jego właścicielowi z tytułu utraconych korzyści należałoby wypłacić ok. 3 mln zł, a posiadaczowi takiego samego lokalu w śródmieściu Poznania - ok. 1,2 mln zł.
W ciągu ostatnich lat dawne mienie odzyskiwały tylko te osoby, których nieruchomości w nie zmienionej formie - wcześniej nie sprzedane i nie podzielone - pozostały we władaniu państwa lub samorządu. W znacznie gorszej sytuacji są ludzie, których mienie należy "do osób trzecich". - Odzyskałem dom przy ul. Flory 9 w Warszawie, ale do dziś toczę bój o zwrot kamienicy przy ul. Targowej. Problemem jest to, że nieruchomość została podzielona na dwie części - mówi Jerzy Mościcki z Warszawy.
Tylko rozwiązania ustawowe mogą zlikwidować "obiektywne przeszkody" tego typu. Rządowy projekt przewiduje bowiem możliwość częściowej rekompensaty w bonach reprywatyzacyjnych.
Jeśli jednak ustawa szybko nie wejdzie w życie, Jerzy Mościcki i znajdujący się w podobnej do niego sytuacji będą dochodzić swych praw nie tylko przed polskimi sądami, lecz także przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Szanse na wygranie procesu przed tą instancją mają jedynie ci, wobec których zapadła decyzja bądź wyrok przesądzający o tym, że odebrano im majątek niezgodnie z prawem.
Przypomnieć należy precedensową sprawę - Europejska Komisja Praw Człowieka przeciwko Węgrom - wniesioną na podstawie skargi wywłaszczonego bez odszkodowania Augusta Szechenya. Zażądał on zwrotu 1270 ha ziemi w miejscowości Pocsaj. Uznano, że wywłaszczenie jest aktem jednorazowym i nie pociąga za sobą trwałego naruszenia prawa, a złamano je jeszcze przed uchwaleniem konwencji i poddaniem się jurysdykcji trybunału przez Węgry. Na pewno naruszeniem prawa jest niewypłacanie odszkodowań. Często pokrętna jest przy tym argumentacja uzasadniająca takie postępowanie. Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wielokrotnie stwierdzało na przykład, że "w budżecie państwa brakuje środków na odszkodowania, a na organach państwowych spoczywa obowiązek przestrzegania dyscypliny budżetowej".

Jeśli nie przeprowadzimy reprywatyzacji, poszkodowanym zamiast 71 mld zł trzeba będzie wypłacić aż 9 bln zł

W podobnej sytuacji znalazła się rodzina Lecha Pomorskiego z Milanówka, dawnego właściciela tamtejszej fabryki słodyczy. - Co z tego, że wyrok NSA głosi, iż zakład odebrano mi bezprawnie, skoro nadal nie mogę go odzyskać. Ciągle jest nieczynny i niszczeje, a moja rodzina została zmuszona do inwestowania w nową fabrykę - skarży się Lech Pomorski. Właściciele nie będą mieli innego wyjścia - zaczną szukać sprawiedliwości poza Polską. - Gdy w Strasburgu zapadnie pierwszy korzystny dla obywatela wyrok, potoczy się za nim lawina następnych. Taka sytuacja mogłaby rozsadzić budżet i doprowadzić państwo do ruiny. Dotychczas nie zdarzyło się bowiem w Europie, by jakiś wyrok trybunału nie został wykonany - mówi Stanisław Kolanowski, wicedyrektor Departamentu Reprywatyzacji i Rekompensat Ministerstwa Skarbu Państwa.
Bezprawnie przejęty przez Polskę po II wojnie światowej majątek należący do polskich obywateli oszacowano na ok. 190 mld zł. Ministerstwo Skarbu Państwa przewiduje jednak, że - optymistycznie licząc - realna wielkość roszczeń mogłaby wynieść ok. 110-130 mld zł. - W operacji wzięłaby udział Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa. Jest to instytucja samofinansująca się i nie korzysta ze środków budżetowych. Z budżetu pokryto by jedynie wydatki logistyczne: na szkolenia, przygotowanie druków itp. - mówi Stanisław Kolanowski. Na wypłacenie kwoty 9 bln zł odszkodowań (uwzględniającej utracone korzyści oraz odsetki) nie byłoby stać nie tylko Polski, lecz także znacznie bogatszych krajów.
Projekt ustawy reprywatyzacyjnej został już zaakceptowany przez Komitet Społeczny Rady Ministrów, wkrótce będzie dyskutowany na posiedzeniu Komitetu Ekonomicznego. Ministerstwo Skarbu Państwa spodziewa się, że na przełomie listopada i grudnia trafi do laski marszałkowskiej. Z ustawowej reprywatyzacji będą mogli skorzystać obywatele Polski (tylko osoby fizyczne), których pozbawiono mienia na mocy dekretów i ustaw nacjonalizacyjnych. Spadkobiercy poszkodowanych będą mogli wnosić roszczenia pod warunkiem, że polski sąd uzna ich prawa spadkowe. - Należności za mienie odebrane osobom innego obywatelstwa niż polskie zostały już praktycznie w całości spłacone na mocy osobnych umów międzynarodowych - wyjaśnia wiceminister Kolanowski.
Dawni właściciele nieruchomości będą mieli dwanaście miesięcy od momentu wejścia ustawy w życie na złożenie wniosków reprywatyzacyjnych. Roszczenia zostaną rozpatrzone w trybie administracyjnym przez wojewodów upoważnionych do wydawania decyzji o przyznaniu świadczeń reprywatyzacyjnych.
Choć od kilku lat wiadomo, że brak ustawowych rozwiązań dotyczących reprywatyzacji grozi budżetowi katastrofą, w czasie rządów koalicji SLD-PSL sprawa ta utknęła w martwym punkcie. Nawet dziś - mimo że projekt jest już prawie gotowy - napotyka na opór wielu środowisk, głównie związanych z PSL i SLD. Reprywatyzacji nie sprzyja także prezydent Aleksander Kwaśniewski, który niedawno w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Tagesspiegel" powiedział: "Od początku sceptycznie odnosiłem się do możliwości przeprowadzenia reprywatyzacji". Wypowiedź ta wzburzyła polityków koalicji AWS-UW twierdzących, że skoro reprywatyzacja jest warunkiem przyjęcia Polski do Unii Europejskiej, taka postawa głowy państwa może nawet zaszkodzić naszym rokowaniom z Brukselą.



KRZYSZTOF ŁASZKIEWICZ
wiceminister skarbu odpowiedzialny za reprywatyzację

Odkładanie reprywatyzacji kosztuje bud- żet państwa - a tym samym wszystkich podatników - zdecydowanie więcej niż jej przeprowadzenie. Brak kompleksowej ustawy sprawia, że byli właściciele są zmuszeni dochodzić swych słusznych praw przed organami administracji oraz sądami powszechnymi na zasadach ogólnych, co obejmuje również utracone korzyści. Odszkodowania są zasądzane z budżetu państwa. Jest ich coraz więcej, a nierealizowanie prawomocnych orzeczeń może pociągać za sobą egzekwowanie ich nawet przed trybunałami międzynarodowymi. Wielu byłych właścicieli jeszcze wierzy, że mienie zostanie im zwrócone na mocy ustawy reprywatyzacyjnej. Jeśli w najbliższym czasie tak się nie zdarzy, na pewno zdecydują się na indywidualne dochodzenie swoich praw. Taka sytuacja boleśnie dotknie całe społeczeństwo. O wiele lepsze jest rozwiązanie zaproponowane w ustawie reprywatyzacyjnej - bezpośredni zwrot mienia lub odszkodowanie w postaci bonów reprywatyzacyjnych. Pozwala to połączyć interesy byłych właścicieli, budżetu państwa i całej gospodarki. Wiele składników majątku, które winny być zwrócone dawnym właścicielom, jest zdewastowanych i nie przynosi żadnych korzyści. Zwrot daje szansę na ich racjonalne zagospodarowanie. W ten sposób państwo poprzez różnego rodzaju podatki zacznie czerpać wymierne dochody. Powstaną nowe miejsca pracy. To realne korzyści, które można oszacować. Nie do przecenienia będzie natomiast ład własnościowy oznaczający, że przynajmniej w tej dziedzinie Polska stanie się państwem prawa.
Więcej możesz przeczytać w 48/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.