Przeszłość i teraźniejszość

Przeszłość i teraźniejszość

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy publicznie zaczyna trzeszczeć łóżko, do jego zagłuszania najlepiej użyć bomb
Pierwszy felieton pisany w tym roku postaram się skierować i ku teraźniejszości, i ku przeszłości. Bo taka uroda pierwszych dni roku, że podsumowuje się to, co było i patrzy na ręce nadchodzącego czasu. Tak więc najpierw przeszłość.

Ulice naszych miast zapełniły się plakatami upamiętniającymi 60. rocznicę śmierci Romana Dmowskiego. Był to na pewno wielki mąż stanu i bardziej nowoczesny Polak niż jego myśli. Był on adeptem nauk przyrodniczych swego czasu. Królowała wtedy nauka Karola Darwina. Nasze ziemskie życie miało być odwzorowaniem kłów i pazurów ewolucji. Narody, jak zwierzęta, miały ograniczony wybór - albo przegryźć przeciwnikowi gardło, albo zginąć. Polityka (jak i biologia) miała być grą o sumie zerowej: by ktoś mógł zyskać, ktoś inny musiał stracić. Można się było bogacić tylko kosztem kogoś innego. To fałszywe założenie legło u podstaw największych zbrodni naszej epoki: krwi rozlanej przez faszyzm, komunizm, aż do czystek etnicznych w byłej Jugosławii. Teraz biologia zmieniła styl myślenia. Wprowadziła takie pojęcia jak ekosystem, gdzie różne gatunki żyją pospołu i świadczą sobie wzajemnie usługi; podobnie jest z narodami. Myśli nowoczesnego Polaka okazały się całkowicie przestarzałe, natomiast jego czyny, zupełnie nie. Roman Dmowski jako dyplomata, jako mąż stanu, to wzór odpowiedzialności w reprezentowaniu na zewnątrz Naj- jaśniejszej. Komitet Paryski czy konferencja wersalska to przykład porozumienia ponad podziałami, przedkładania spraw wielkich nad małości. Był więc pan Roman wielkim praktykiem politycznym i skwaśniałym ideologiem, chociaż współcześni przyczepili mu zupełnie odwrotne etykiety. Wtedy toczyła się dyskusja, czyją zasługą jest niepodległość Polski. Bo ten, który miał do tego tytuł, miał też - niekwestionowany - tytuł do władzy. Jestem pewien, że podobna dyskusja rozgorzeje u nas teraz z okazji dziesiątej rocznicy przejęcia władzy przez obóz wolności. Czyja to zasługa: tego, który oddawał, czy tego, który brał? Wtedy i teraz. Takie pytania nieraz dzieliły Polskę, bo tylko pytania są bezdyskusyjne, odpowiedzi zawisną w próżni.


W dziesiątą rocznicę przejęcia władzy przez obóz wolności rozgorzeje dyskusja, czyja to zasługa

Wracajmy do teraźniejszości (podróż, jak państwo widzą, odbywa się w odcinkach - 60 lat, 10 lat, parę tygodni). Chodzi o uderzenie rakiet amerykańskich na Irak. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że rakiety Tomahawk w Bagdadzie miały zatuszować aferę Clinton-Lewinsky. Gdy publicznie zaczyna trzeszczeć łóżko, do jego zagłuszania najlepiej użyć bomb. Swoją drogą, ciekawe, czym oni naciskali te guziki. I co myślą Irakijczycy o życiu erotycznym prezydenta USA. Ze dwa miesiące temu na konferencji w Kalifornii poproszono mnie: Niech pan skomentuje słowa, że seks stał się sprawą globalną. Odpowiedziałem: Dla polityków - globalną; dla praktyków - absolutnie lokalną. Gdyby nie wiek, optowałbym za lokalnością czynnie (sędziwość i abstynencja doprowadziły do tego, że z męskich spraw pozostało mi jedynie golenie), mimo to rozumiem, że dziennikarze czy prawnicy mają prawo naruszać prywatność osób publicznych. Wybierając karierę polityczną, rezygnuje się tym samym z prywatności - sam tego boleśnie doświadczyłem. Amerykanie znają pojęcie "polityki ogrodu różanego". Ogród różany to część Białego Domu, gdzie sprawujący władzę pokazuje się fotoreporterom. Ten, kto pojawia się pośród róż, ma większe szanse na przyszłą elekcję. Clinton nie może się już ubiegać o prezydenturę, więc jeżeli zostanie zdjęty z urzędu - Al Gore będzie mógł (przez jakiś czas) prowadzić "politykę różanego ogrodu". Będzie miał większe szanse, by pokonać republikańskiego kandydata. Nie może to być po myśli republikanów, którzy przecież są autorami i propagatorami polityki zdjęcia Clintona z urzędu. Nie należy przeciwnikom ułatwiać wygranej. Nie zazdroszczę amerykańskim politykom z obozu republikańskiego (sędziemu Williamowi Rehnquistowi także nie zazdroszczę): albo poświęcić zasady dla korzyści, albo korzyść dla zasad. Nie jest to łatwy wybór.
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.