Apteka prababki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Leki roślinne stanowią w Polsce prawie jedną trzecią rynku medykamentów wykupywanych bez recepty
Powszechnie uważa się, że można je zażywać bez żadnych ograniczeń, bez konsultacji z lekarzem, nigdy bowiem nie zaszkodzą. Tymczasem badania przeprowadzone przez Instytut Leków wykazały, że wiele z nich nie spełnia norm Unii Europejskiej, jest złej jakości i zawiera niebezpieczne dla zdrowia substancje. Mimo że leki roślinne działają łagodnie, nie zawsze są bezpieczne. Nadużywane lub stosowane niewłaściwie - podobnie jak wszystkie leki - mogą się stać przyczyną poważnych dolegliwości.

Większość ziołowych preparatów wprowadzono na polski rynek 20-30 lat temu. Bez dokładnych badań za lecznicze uznawano powszechnie przyjęte sposoby dawkowania wielu ziół oraz wskazania do ich zastosowania. - Przeprowadzona kontrola była pierwszą tego typu w naszym kraju i dotyczyła wszystkich leków, którym w tym roku skończy się okres pięcioletniej ważności rejestracji oraz zarejestrowanych bezterminowo - mówi prof. Aleksander Mazurek, dyrektor Instytutu Leków w Warszawie. Spośród ok. 600 sprawdzanych leków roślinnych 52 proc. oceniono pozytywnie, ponad 30 proc. przedłużono rejestrację warunkowo - jeśli producenci uzupełnią wykryte uchybienia administracyjno-prawne, jak niewłaściwe nazewnictwo, błędne informacje w ulotkach (zbyt rozległe wskazania do stosowania leku bądź błędy merytoryczne, na przykład brak właściwej standaryzacji i dawkowania). Około 15 proc. leków nie przedłużono rejestracji. Najczęstszymi przyczynami proponowanego skreślenia były przestarzała receptura, obecność w preparatach składników nie stosowanych w lecznictwie. Na przykład niektóre maści i inhalatory w sztyfcie stosowane w schorzeniach górnych dróg oddechowych nie miały odpowiedniej dokumentacji dotyczącej bezpieczeństwa zażywania, mimo że zawierały niekiedy bardzo wysokie stężenia olejków roślinnych. Ich używanie mogło niekorzystnie oddziaływać na nerw węchowy i błonę śluzową nosa. Niektóre krople do nosa, zawierające tłusty olej, nieumiejętnie stosowane mogły powodować u dzieci zachłystowe zapalenie płuc. Skuteczność części preparatów wykorzystywanych w schorzeniach układu krążenia nie była wystarczająco udokumentowana, ponadto zawierały one zbyt małe stężenie związków farmakologicznie aktywnych. W recepturze dwóch specyfików stosowanych w schorzeniach dróg moczowych stwierdzono składnik o potencjalnym działaniu kancerogennym, wycofywany w wielu krajach z lecznictwa. W preparatach zawierających zioła szwedzkie, a mających leczyć dolegliwości przewodu pokarmowego wykryto zbyt dużo alkoholu. Z rejestru surowców roślinnych używanych do produkcji leków zaproponowano skreślenie między innymi kłącza tataraku (badania amerykańskich i japońskich naukowców ujawniły rakotwórcze właściwości tej rośliny). Mimo to jeszcze przez kilka miesięcy - aż upłynie okres ważności - będą się znajdować na rynku. Wiele z badanych surowców było zakażonych grzybami. Kontrola ujawniła też zanieczyszczenie surowców metalami ciężkimi. Na przykład w mniszku lekarskim wykryto podwyższoną zawartość miedzi, a w morszczynie zawartość arsenu trzydziestokrotnie przekraczała dopuszczalną normę. - Z roku na rok liczba dyskwalifikowanych preparatów będzie coraz mniejsza. Obecnie rejestrowane leki roślinne spełniają już większość wymogów stawianych przez Unię Europejską. Zanim wszystkie leki roślinne dostępne na rynku osiągną najwyższą jakość, trzeba będzie kontynuować działania weryfikacyjne, a to potrwa kilka lat - mówi prof. Halina Strzelecka z Zakładu Farmakognozji Akademii Medycznej w Warszawie. 80 proc. ludzi na świecie stosuje leki pochodzenia naturalnego, przede wszystkim wyciągi z roślin lub ich aktywne składniki. - Problem z lekami roślinnymi polega także na tym, że ich skład, a więc również działanie, zależy od miejsca, w którym rosła roślina, rodzaju gleby, warunków klimatycznych czy sposobu przygotowania leku. Pozornie te same preparaty roślinne wyprodukowane przez różne firmy mogą się bardzo różnić. Dlatego nawet tabletki pochodzące od tego samego producenta nie są identyczne. Jedna działa silniej, druga zaś nie wykazuje działania leczniczego. Ponadto producent zobowiązany jest do podawania na opakowaniu masy substancji suchej, nie zaś czynnej o znaczeniu terapeutycznym - tłumaczy dr Joanna Chorostowska-Wynimko z Zakładu Immunologii Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie. Badaniem świeżych roślin i preparatów roślinnych zajmuje się między innymi uniwersytecki szpital w Toyama w Japonii. Tamtejsi naukowcy podkreślają, że istniejące różnice w zawartości substancji aktywnych zależą przede wszystkim od tego, skąd roślina pochodzi i jak długi był okres jej wegetacji. Zdarza się, że preparaty nie zawierają składników wymienionych na opakowaniu bądź nie ma w nich żadnych aktywnych leczniczo substancji. - Nowoczesne leki roślinne często są równoważne lekom syntetycznym. Zawsze przed ich zażyciem powinno się odbyć konsultację z lekarzem lub farmaceutą. Podobnie jak preparaty syntetyczne, nieumiejętnie stosowane mogą być nieskuteczne, a czasami szkodliwe - mówi dr Jerzy Jambor, dyrektor Zakładów Zielarskich Herbapol w Klęce. Lekarze przestrzegają przede wszystkim przed kupowaniem leków roślinnych poza aptekami. W sprzedaży wysyłkowej, Internecie i na bazarach oferowane są preparaty ziołowe, których pochodzenia nie znamy. Pewien lek ziołowy sprzedawany w Hongkongu za zaliczeniem pocztowym u trzynastu osób spowodował zaburzenia czynności szpiku kostnego, wzrost ciś- nienia, zaburzenia rytmu serca i skłonność do samoistnych krwawień. Badanie laboratoryjne wykazało, że zawierał on niebezpieczne składniki: prednizon, indometacynę i ołów. Do kanadyjskiego szpitala trafił z objawami ciężkiego zatrucia ołowiem 35-letni mężczyzna. Zażywał on przywieziony z Indii preparat, stosowany w ajurwedzie do leczenia cukrzycy. Okazało się, że zawierał on ołów, rtęć i arsen. Prof. Halina Strzelecka opisuje historię pacjenta z Warszawy, który trafił do lekarza z ciężkimi uszkodzeniami wątroby, powstałymi po kuracjach lekami azjatyckimi. Nawet preparaty dostępne w aptekach mogą wywoływać działanie niepożądane. Najczęściej specyfiki ziołowe wywołują alergie. Dlatego lekarze nie zalecają używania rumianku do przemywania oczu dzieciom. Zioło to od lat wykorzystywano ze względu na jego antyseptyczne działanie. Okazało się jednak, że u osób nadwrażliwych może wywołać obrzęki, wysypki, a niekiedy zagrażający życiu skurcz oskrzeli czy obrzęk krtani. Znana i ceniona mięta, powszechnie stosowana przy wszelkich dolegliwościach żołądkowych, u osób szczególnie wrażliwych może powodować zapalenie błony śluzowej żołądka. Udowodniono, że jeżówka (Echinacea) wzmacnia układ odpornościowy. Dzieje się tak jednak wyłącznie wtedy, gdy nie jest stosowana dłużej niż osiem tygodni. Dłuższe terapie mogą uszkodzić wątrobę, a także mieć działanie odwrotne od zamierzonego - osłabiać układ odpornościowy i zwiększać podatność na infekcje. Przed stosowaniem leków roślinnych lekarze przestrzegają zwłaszcza kobiety w ciąży. Udowodniono, że wiele z nich wykazuje działanie poronne. Każdy przewlekle chory zażywający takie preparaty powinien o tym poinformować swojego lekarza. Farmakolodzy twierdzą, że jeżeli lek działa, bez wątpienia wywołuje jakieś skutki uboczne. Nasuwa się tylko jedno pytanie: jak szybko się one pojawią i jak bardzo będą groźne?
Więcej możesz przeczytać w 21/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.