Prawo w sieci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy możliwe jest poddanie Internetu takim samym regułom jak życie poza siecią? Czy Internet nie wymusi ustalenia reguł bardziej uniwersalnych niż prawo poszczególnych państw?
Dwa tygodnie temu pisałem o procesie w sprawie odszkodowania, jakiego domagał się Nicolas Perruche, siedemnastoletni kaleka, za to, że lekarze dopuścili do tego, iż przyszedł na świat. Wyrok jest już znany: odszkodowanie za życie mu się należy. Sąd podszedł do sprawy prawniczo: jeżeli błąd lekarzy uniemożliwił rodzicom podjęcie decyzji o prawnie dopuszczalnym w takich okolicznościach przerwaniu ciąży - przez co ich syn został narażony na wieloletnie potworne cierpienia - to uzasadnione jest twierdzenie, że przychodząc na świat, poniósł szkodę w sensie prawnym i należy mu się zadośćuczynienie.
Interpretacje orzeczenia wykraczają daleko poza aspekty czysto prawne: po raz pierwszy sąd uznał, że bywają okoliczności, w których nie warto żyć. Przeciwnicy decyzji pytają, kto i na jakiej podstawie ma te okoliczności definiować i oceniać. Wyrażają też obawy przed nadużyciami w tej dziedzinie. Istotnie, dreszczem przejmuje świadomość, że życie jako takie zostaje beznamiętnie uznane za "szkodę". Dreszcz towarzyszy również pytaniu, czy sąd nie powiedział półgłosem tego, co wielu ludzi myśli po cichu. Jednakże ojciec Nicolasa Perruche’a oświadczył, że decyzja sądu wzruszyła go do łez - i to też trzeba brać pod uwagę.
A teraz inna sprawa z ostatnich dni - tylko na pozór błahsza od poprzedniej. Chodzi w niej bowiem o zakreślanie granic wolności. Sąd w Paryżu nakazał amerykańskiej firmie Yahoo! uniemożliwienie francuskim użytkownikom Internetu dostępu do witryny proponującej sprzedaż przedmiotów związanych z nazizmem. Eksponowanie takich obiektów w celach handlowych jest we Francji zakazane. Sąd wydał już orzeczenie w tej sprawie w maju, ale nie umiał odpowiedzieć wtedy na pytanie, jak je zrealizować. Wyznaczył więc ekspertów, którzy opracowali metodę identyfikacji 60-90 proc. internautów francuskich i blokowania im dostępu do amerykańskiej witryny Yahoo!, jeśli ich poszukiwania dotyczą obiektów określanych jako nazistowskie. W wypadku pozostałych internautów można liczyć jedynie na ich dobrowolne deklarowanie kraju pochodzenia. Sąd domaga się jednak wprowadzenia przynajmniej tego niedoskonałego sposobu i daje na to firmie trzy miesiące. Spóźnienie grozi grzywną około 60 tys. zł dziennie.
Trybunał znowu chciał się zapewne ograniczyć do stosowania prawa: skoro przepisy mówią, że we Francji nie wolno, więc trzeba zrobić wszystko, aby rzeczywiście nie było wolno. Niedoskonałość metod nie jest tu przeszkodą. Pretensje zaś o ewentualną bezsensowność samych przepisów trzeba kierować do ustawodawców, a nie sędziów - choć ich decyzja jest także kuriozalna: nie ściga się handlarzy, co jest przyznaniem się do bezsilności (za krótkie rączki...), tylko zasłania oczy osobom, które chciałyby obejrzeć towar.
Pierwszym skutkiem wyroku będzie prawdopodobnie ściganie się w pomysłach na omijanie zakazu. Handlarze zapewne wprowadzą do zestawu określeń pozwalających znaleźć ich w Internecie pojęcie "narodowy socjalizm" i będą czekać, czy skarżące ich organizacje lewicujące zażądają zablokowania w Yahoo! wyszukiwania słowa "socjalizm", a występująca razem z nimi organizacja młodzieży żydowskiej - słowa "narodowy". Drugim skutkiem będzie chyba zwrócenie uwagi francuskich użytkowników Internetu na to, że podejmowane są próby ocenzurowania ich zainteresowań. Na razie chodzi o pamiątki nazistowskie, które budzą we Francji zainteresowanie ledwie śladowe. Ale może - pomyślą ci i owi - warto się zabezpieczyć przed dalszymi, mniej marginalnymi społecznie pomysłami? Identyfikacja internautów francuskich jest możliwa praktycznie tylko wtedy, gdy korzystają z usług tzw. providera usytuowanego w kraju. Można się zatem spodziewać wzrostu liczby kont zakładanych u providerów we Włoszech, Singapurze czy USA oraz kont anonimowych.
Nade wszystko należy się jednak spodziewać powrotu pytania o zakres wolności w Internecie. Czy jest technicznie możliwe poddanie go takim samym regułom jak życie poza siecią? Czy Internet nie wymusi ustalenia reguł bardziej uniwersalnych niż przepisy prawne poszczególnych państw, które - co widać choćby w przytoczonym przykładzie - zaczynają wyglądać coraz bardziej cudacznie w zderzeniu ze światem internautów? Badania wskazują, że po sieci żeglują we Francji przede wszystkim ludzie młodzi, dobrze wykształceni i nieźle sytuowani. Takie grupy reagują szczególnie źle, kiedy próbuje się je traktować jak dzieci w przedszkolu, a wiele wskazuje na to, że takie odczucia mogą się upowszechniać.

Więcej możesz przeczytać w 49/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.