NOWOWIZJA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cuba-prawie-libre. Muszę się pochwalić, w przerwie między jednym a drugim felietonem udało mi się pojechać na Kubę, a nawet z niej wrócić. I to w odróżnieniu od parlamentarzystów czeskich bez przepraszania (za "Solidarność").
Mówiąc bez zbytniej przesady, dwutygodniowa podróż przypominała przejażdżkę wehikułem czasu w zapomnianą krainę demoludów.
 
Wyobraźmy sobie taką tropikalną Bułgarię z lat 70., tyle że bogatą w amerykańskie samochody. Najmłodszy - rocznik ’58. Puste plaże, równie puste drogi oraz pustawe sklepy dla mieszkańców z towarami na kartki. Nade wszystko z punktu widzenia turysty to właściwie jedna spora Pewexowska SSR - gdzie wszystko możesz otrzymać za walutę największego narodowego wroga, czyli za dolary. Według kursu oficjalnego peso równa się dolarowi, ale przelicznik czarnorynkowy to 1:20. Przezornie nie pytałem, za ile przynoszą Fidela do hotelu.
W ogóle wszystko jest podwójne, na przykład ceny - oficjalne wyższe i na lewo niższe, przy czym dotyczyć to może zarówno taksówki, jak całodniowej wycieczki. Nie brak socjalistycznych emblematów, ale obserwowałem też grupowy chrzest dzieci w teoretycznie zamkniętym kościele. Podwójna okazała się również moralność poznanego "strażnika rewolucji", który wpadł skontrolować, co cudzoziemcy robią w kubańskim mieszkaniu, ale szybko dał się udobruchać resztkami posiłku (tam też nie biorą tylko ryby, co się tyczy krokodyli, nie sprawdzałem).
Podwójnie można także oceniać stan gospodarczy (wyjąwszy enklawy turystyczne) - nie remontowane domy (wszystkie państwowe) przypominają slumsy (i to nieważne, czy są zabytkami, czy blokami z wielkiej płyty), natomiast wewnątrz mieszkania są w dużo lepszym stanie, ludzie ubrani są schludnie, a samochody-antyki jakimś cudem wciąż są na chodzie.
Po dłuższej rozmowie lub większej dawce koktajlu cuba-libre rozwiązują się języki. I wtedy dowiadujemy się, czym głównie zajmują się Kubańczycy. Przynajmniej ci zdemoralizowani kontaktami z cudzoziemcami: czekaniem. Czekaniem, kiedy wreszcie historia, zatrzymana w stop-klatce w sylwestrową noc z roku 1958 na 1959, znów ruszy, a świat stanie na nogach i Rajska Wyspa stanie się zasobną Perłą Morza Karaibskiego.
Na wszelki wypadek unikałem tłumaczenia im, że kapitalizm działa jak viagra i odmieni wszystko w mgnieniu oka. Niech sami dowiedzą się, jak ciężko jest wyjść z nawyków dwójmyślenia i życia w systemie nakazowo-rozdzielczym. Żałowałem natomiast jednego - że nie można w taką sentymentalną podróż wysłać znacznej części polskiego elektoratu lewicy z panami Lepperem i Ikonowiczem w charakterze pilotów i specjalistów od ekonomii politycznej socjalizmu.
Inna sprawa, że bliżej i taniej mamy Białoruś... Tyle że na Kubie przynajmniej ciepło, południowe rytmy, rum i piękne gorące dziewczyny. A i na portretach wszechobecny Che Guevara jest zdecydowanie ładniejszy od Łukaszenki.

Więcej możesz przeczytać w 8/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.