Mówiąc wprost, zaczął się wakacyjny sezon polowań na lemingi. Dlaczego teraz? Moja teoria jest taka, że to z powodu politycznej flauty, braku nowych haseł, którymi można by zagrzać do boju. Ale być może powód nowego ataku lemingofobii jest taki, że niedawno zakończone Euro 2012 pokazało zupełnie inną twarz społeczeństwa, dotąd mocno skrywaną. Twarz patriotów obywających się bez martyrologii. Bez bogojczyźnianych pieśni, apeli na cmentarzach, zmian wart przy pomnikach. Twarz ludzi, którzy się cieszą z tego, że żyją tu, gdzie żyją.
Z punktu widzenia prawdziwych Polaków jest to nieakceptowalne. Wiadomo, leming jest stworzeniem bezmyślnym, bezrefleksyjnym, podatnym na polityczne i komercyjne sztuczki marketingowe. Skoro lemingów nie da się odstrzelić (trochę ich za dużo), należy rozdać im przynajmniej parę kopniaków. W wyścigu pt. „Kto najlepiej wyszydzi leminga” wystartował ostatnio Robert Mazurek na łamach „Uważam Rze”. Tygodnik znany z nudnawych, patetycznych okładek zaserwował wręcz krzykliwy wizerunek zadowolonych z życia Kena i Barbie. W środku ilustracje już bardziej siermiężne i smutnawe, ale sam tekst mający formę alfabetu ma w założeniu ośmieszać lemingi w ich całej prostackiej postaci. Tyle że nie ośmiesza – bo satyrze źle robi zaprzęgnięcie do pługa przez ideolo. Leming, wiadomo, musi być proplatformerski, stąd w wizji Mazurka jest nuworyszem, efektem zbyt szybkiego awansu z nizin, dorobkiewiczem i prostakiem. Ma kredyt we frankach, korzysta z auta służbowego, a do rodziny jeździ na wieś. Normalnie zgroza!
Problem z publikacjami tego typu jest taki, że nawet jeśli w założeniu mają być prześmiewcze, to wyłazi z nich pogarda. Wobec wszystkich myślących i działających inaczej. Dla tych, którzy nie chcą żadnych rewolucji, cieszą się niedawno uzyskaną stabilizacją, chcą się rozwijać. Takich jest, zarówno w polskim, jak i w innych zachodnich społeczeństwach, ogromna większość. Ale tylko w Polsce wytacza się przeciwko nim najcięższe działa. Atak na lemingi to w istocie kolejna odsłona w starciu romantyków z pozytywistami. Romantycy, tym razem spod znaku krzyża smoleńskiego, nigdy nie wybaczą wszystkim innym braku wzmożenia. Tego, że gdy oni walczą, są przeciw, demaskują wrogów – cała reszta zachowuje spokój. Żyje i pozwala żyć innym.
Lemingów we wspólnej wyobraźni było bardzo wiele. Taki Karol Borowiecki z „Ziemi obiecanej” czy Stanisław Wokulski z „Lalki”? Toż to dorobkiewicze w czystej postaci. John Locke pisał pod koniec XVII w., że „bogactwo jest produktem pracy”. Nic się od tego czasu nie zmieniło. Można do woli szydzić z lemingów, ale bez ich wkładu pracy nie byłoby tego, co stanowi podstawę rozwoju społecznego. Historia zatacza koła. Najpierw okazje wykorzystują najbardziej przedsiębiorczy i najlepiej ustawieni. W kolejnym etapie zamożność, jako efekt ciężkiej pracy, staje się dostępna dla coraz szerszych grup społecznych. A ci najbogatsi, jak już zarobią miliardy, czasem pod naciskiem sumienia, a czasem ze zwykłej próżności, zaczynają być wielkimi dobrodziejami wspomagającymi szkoły, szpitale, zabytki, kulturę. Świadomie wspierającymi rozwój własnych krajów i społeczeństw.
I dlatego, drogie lemingi, nie dajcie się dziś upokorzyć i wpędzić w kompleksy. Macie święte prawo do swojego życia. To nie grzech, że kupiliście mieszkanie na kredyt – kiedyś je spłacicie i zostanie dla waszych dzieci. To żaden wstyd, że jeździcie autem służbowym – po co przepłacać własne. To nie brak patriotyzmu, że poznajecie i lubicie inne kuchnie. To wy, za wasze ciężko zarobione pieniądze, jesteście największymi konsumentami kultury w tym kraju. Dzięki waszemu zdrowemu snobizmowi wydaje się jeszcze książki, kręci filmy i sponsoruje co ambitniejsze spektakle teatralne. Wolno wam wyjeżdżać na wakacje, poznawać świat i cieszyć się życiem, a jeszcze przy okazji zrobić coś dobrego. Jak to kiedyś powiedziała Margaret Thatcher: „Nikt by nie pamiętał o dobrym Samarytaninie, gdyby miał tylko dobre intencje. By przejść do historii, musiał mieć też pieniądze”.
eb, pap
Problem z publikacjami tego typu jest taki, że nawet jeśli w założeniu mają być prześmiewcze, to wyłazi z nich pogarda. Wobec wszystkich myślących i działających inaczej. Dla tych, którzy nie chcą żadnych rewolucji, cieszą się niedawno uzyskaną stabilizacją, chcą się rozwijać. Takich jest, zarówno w polskim, jak i w innych zachodnich społeczeństwach, ogromna większość. Ale tylko w Polsce wytacza się przeciwko nim najcięższe działa. Atak na lemingi to w istocie kolejna odsłona w starciu romantyków z pozytywistami. Romantycy, tym razem spod znaku krzyża smoleńskiego, nigdy nie wybaczą wszystkim innym braku wzmożenia. Tego, że gdy oni walczą, są przeciw, demaskują wrogów – cała reszta zachowuje spokój. Żyje i pozwala żyć innym.
Lemingów we wspólnej wyobraźni było bardzo wiele. Taki Karol Borowiecki z „Ziemi obiecanej” czy Stanisław Wokulski z „Lalki”? Toż to dorobkiewicze w czystej postaci. John Locke pisał pod koniec XVII w., że „bogactwo jest produktem pracy”. Nic się od tego czasu nie zmieniło. Można do woli szydzić z lemingów, ale bez ich wkładu pracy nie byłoby tego, co stanowi podstawę rozwoju społecznego. Historia zatacza koła. Najpierw okazje wykorzystują najbardziej przedsiębiorczy i najlepiej ustawieni. W kolejnym etapie zamożność, jako efekt ciężkiej pracy, staje się dostępna dla coraz szerszych grup społecznych. A ci najbogatsi, jak już zarobią miliardy, czasem pod naciskiem sumienia, a czasem ze zwykłej próżności, zaczynają być wielkimi dobrodziejami wspomagającymi szkoły, szpitale, zabytki, kulturę. Świadomie wspierającymi rozwój własnych krajów i społeczeństw.
I dlatego, drogie lemingi, nie dajcie się dziś upokorzyć i wpędzić w kompleksy. Macie święte prawo do swojego życia. To nie grzech, że kupiliście mieszkanie na kredyt – kiedyś je spłacicie i zostanie dla waszych dzieci. To żaden wstyd, że jeździcie autem służbowym – po co przepłacać własne. To nie brak patriotyzmu, że poznajecie i lubicie inne kuchnie. To wy, za wasze ciężko zarobione pieniądze, jesteście największymi konsumentami kultury w tym kraju. Dzięki waszemu zdrowemu snobizmowi wydaje się jeszcze książki, kręci filmy i sponsoruje co ambitniejsze spektakle teatralne. Wolno wam wyjeżdżać na wakacje, poznawać świat i cieszyć się życiem, a jeszcze przy okazji zrobić coś dobrego. Jak to kiedyś powiedziała Margaret Thatcher: „Nikt by nie pamiętał o dobrym Samarytaninie, gdyby miał tylko dobre intencje. By przejść do historii, musiał mieć też pieniądze”.
eb, pap