Minister wybierany przez internet, okrągła karta wyborcza - czym jeszcze chcą zdobyć nasze głosy politycy?

Minister wybierany przez internet, okrągła karta wyborcza - czym jeszcze chcą zdobyć nasze głosy politycy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Ministrowie wybierani przez internet, kadencyjność posłów, okrągłe karty do głosowania, zakaz publikowania sondaży przed wyborami – to nie żarty, tylko zupełnie poważne pomysły poważnych polityków.
Mirosław Pluta z PO na ostatnim posiedzeniu Sejmu w ramach oświadczeń poselskich rzucił pomysł, żeby do rządu można było powołać ministra ds. młodzieży i imigracji. Mieliby go wybierać internauci spośród zgłoszonych kandydatów i to oni pod koniec każdego roku ocenialiby jego działalność. W przypadku negatywnej oceny premier byłby zobowiązany do odwołania ministra. – Poddałem ten pomysł ocenie dużej grupy młodych ludzi i wszyscy powiedzieli to samo: nareszcie mielibyśmy możliwość pokazania, czego chcemy, i mielibyśmy kogoś, kto by nas tutaj reprezentował – przekonywał poseł PO. Zabił tym prawdziwego ćwieka swoim kolegom klubowym.

Nieustanna wymiana posłów

Mirosław Pluta nie jest jedynym, który tanimi hasłami chce się przypodobać wyborcom. Ryszard Petru, założyciel partii NowoczesnaPL, proponuje z kolei, by każdy poseł mógł zasiadać w Sejmie najwyżej dwie lub trzy kadencje. Warto dodać, że Petru jeszcze nigdy posłem nie był. Jest jednak przekonany, że takie rozwiązanie ograniczy korupcję, nepotyzm, wpływy lobbystów, tani populizm i pokusę rozdawnictwa. – A poza tym politycy co jakiś czas przypomną sobie, jak wygląda realny świat – przekonuje Petru.

Kandydaci na okrągłej liście

Janusz Palikot, lider Twojego Ruchu, wpadł na pomysł, żeby karty do głosowania były okrągłe, a nie prostokątne. W ten sposób żadna z partii nie byłaby na uprzywilejowanej pozycji, otrzymując listę nr 1, a więc nie znalazłaby się na pierwszej stronie książeczki wyborczej. Miałoby to zmusić wyborców do poszukania na liście tego polityka, który im najbardziej odpowiada. – Jest to jakiś pomysł, żeby wszyscy kandydaci byli równi i nikt nie bił się o jedynkę – wyjaśnia Kazimiera Szczuka z Twojego Ruchu.

PSL i SLD boją się sondaży

Ludowcom od lat nie podobają się badania preferencji politycznych, bo zwykle wypadają w nich słabo. Janusz Piechociński, prezes PSL, liczy na 12 proc. poparcia w jesiennych wyborach. Te oczekiwania stoją w jaskrawej sprzeczności z wynikami badań. Z tych bowiem wynika, że ludowcy balansują na granicy progu wyborczego. Socjologowie przyznają, że PSL jest zwykle niedoszacowane w sondażach, ale dla polityków tej partii to za mało. Chcieliby zakazać publikowania sondaży w ostatnim tygodniu przed wyborami. Ostatnio dołączyli do nich politycy SLD, którzy uważają, że nawet dwutygodniowa cisza sondażowa nie byłaby zła. – To by zmusiło duże partie do prowadzenia kampanii programowej, a nie tylko zamawiania sondaży, które są bardzo sugestywne – twierdzi Dariusz Joński z SLD. Stosowny projekt ustawy został złożony w Sejmie w 2014 r., ale utknął w komisjach. Zabawne jest jednak to, że politycy PSL dziś się od niego dystansują.


Więcej przeczytasz w najnowszym tygodniku "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl  i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay