Grzegorz Raubo, FILM: Wielokrotnie podkreślałeś, że tematyka filmu „Mur” jest aktualna: wielu młodych ludzi wyprowadza się z biedniejszych dzielnic do bogatszych, wyjeżdża z małych miejscowości do dużych miast, a nawet za granicę. Myślą, że ich życie nagle się zmieni, poprawi, że będą kimś lepszym. Dlaczego zdecydowałeś się na ten temat?
Dariusz Glazer: Jak sam przyznałeś – jest aktualny. Tu nawet nie chodzi o to, że się przeprowadzają. Jest część świata, która nie łączy się z drugą i nie ma między nimi punktu stycznego. Wydaje mi się, że ten podział istnieje, chociaż część osób uważa, że nie.
Jest w tym coś osobistego?
Nie. Po prostu wydało mi się to ciekawe, chciałem o tym opowiedzieć. Nie ma tu głębszego podtekstu.
Wszystkie wydarzenia w filmie wynikają z decyzji głównego bohatera o wyprowadzce z domu. Czego tak naprawdę jest ona wyrazem? Mariusz ucieka od biedy i próbuje odciąć się od przeszłości, ale regularnie wraca, np. pozostaje w stałej relacji z Małym. W rzeczywistości zamieszkanie na luksusowym osiedlu nic nie zmienia.
Takie było założenie, żeby miał jakieś problemy. Nie jest to człowiek, który zostawia wszystko za sobą i nic go nie interesuje. Łączą go z matką uczucia i więzi. Ten stary świat nie pozwala tak łatwo odejść, a nowy tak łatwo nie przyjmuje do siebie.
W filmie jest scena, w której dziewczyna głównego bohatera wstydzi się go i mówi rodzicom, że jest „panem od Internetu”. Skąd pomysł na oparcie filmu na mezaliansie? Obecnie mało kto zwraca dużą uwagę na pieniądze, wiek czy wykształcenie partnera.
Tak się podchodzi, że jest to mezalians, ale ten związek mógłby się udać, gdyby Mariusz dorósł do bycia szczerym wobec innych ludzi, nie wstydził się tego, kim był.
Potrzebował się usamodzielnić.
Takie jest znaczenie tytułowego muru. Najpierw trzeba załatwić te bariery, które są wewnątrz nas, dopiero później zaczynać podbój innych światów, iść dalej. Inaczej się nie uda. O tym głównie jest film. Uważam, że bohater to zrozumiał.
Chyba udało mu się to pod koniec filmu. Jedna z ostatnich scen jest bardzo symboliczna – Mariusz remontuje stare mieszkanie, w którym mieszkał z matką. Chce podnieść swoją pozycję społeczną dzięki ładniejszemu otoczeniu czy tylko pokazać, jakim człowiekiem jest naprawdę, mimo uboższego pochodzenia?
On próbuje uporządkować swoje życie, a przede wszystkim życie matki. Pisząc to, miałem nadzieję, że w końcu się porozumieją. To nie jest tak, że wrócił, bo „dostał prztyczka”.
To jest pierwsza przeszkoda w życiu i wie, że będzie ich więcej.
Dokładnie – dostał kilka tych prztyczków w nos, ale się nie poddaje i idzie do przodu.
Mariusz ma porządną pracę – zajmuje się remontami mieszkań. Ale jeszcze niedawno był dilerem. Czemu? Czy wynika to z desperacji, chęci jak najszybszych zmian? A może to dlatego, że wywodzi się z biedniejszego, gorszego (jego zdaniem) środowiska? Takie podejście byłoby trochę stereotypowe.
Dla mnie to był szybki sposób na zarobienie pieniędzy, żeby kupić sobie sprzęt do pracy, którą się zajmuje obecnie.
Nie sprawia wrażenia, że jest z tego zadowolony.
To był tylko jeden krok naprzód. Może niedługo założy firmę i nie będzie pracować na czarno.
Będąc przy temacie Mariusza – wcielający się w główną rolę Tomasz Schuchardt grał w napisanym przez ciebie „Chrzcie”. Pisałeś scenariusz z myślą o nim, czy zdecydowałeś się go obsadzić później?
To była późniejsza decyzja, scenariusz był napisany pod kogoś innego. Jednak ta osoba w ostateczności nawet nie otrzymała propozycji angażu. Była za młoda, a ja potrzebowałem kogoś starszego.
A co zaważyło na tym, że Tomek go zagrał?
Przede wszystkim jest zdolnym aktorem i wygląda jak everyman. Był pierwszym i jedynym wyborem.
Dlaczego przy realizacji fabuły zdecydowałeś się na współpracę z operatorem, który wielokrotnie pracował przy filmach dokumentalnych?
Wojtek Staroń ma bardzo dobre oko do obserwacji. Chciałem współpracować z osobami, które będą w stanie mi pomóc na planie, właśnie ze względu na swoje doświadczenie.
Na koniec – jakie plany na przyszłość?
Napisałem scenariusz, na który dostałem dofinansowanie z PISFu i szukam producenta.
Chcesz sam wyreżyserować?
Będę się starał. Chcę jak najszybciej wykorzystać umiejętności, które nabyłem przy pracy nad tym filmem. Jest takie powiedzenie – „trening czyni mistrza”.
"Mur" od piątku 4 czerwca w kinach.