Rząd zastanawia się nad stworzeniem państwowego funduszu emerytalnego. Automatycznie trafiałyby do niego osoby, które nie wybrały żadnego prywatnego funduszu. To nawet 170 tys. osób rocznie - pisze "Gazeta Wyborcza" w tekście "Czy powstanie państwowe OFE?". Pomysł nie jest nowy. Już kilka lat temu nieliczni ekonomiści uważali, że państwo powinno zwiększyć konkurencyjność na rynku funduszy i skłonić je do obniżki pobieranych od klientów prowizji. Dzisiaj według szefowej ZUS Aleksandry Wiktorow wynoszą one przeciętnie 8 proc. Ekonomiści sugerowali, że to któraś z kontrolowanych przez skarbu państwa spółek (PZU lub PKO BP, które mają własne OFE) mogłaby obniżyć prowizje, by przyciągnąć do siebie więcej klientów i sprowokować konkurencję cenową wśród funduszy. Czy o to chodzi rządowi? Paweł Wypych z kancelarii premiera pytany o powody tworzenia państwowego funduszu mówi: - Często dla osób starszych instytucja państwowa oznacza poczucie bezpieczeństwa. Proszę zobaczyć, jak wiele osób, w tym emerytów, jest związana z PKO BP. Dlaczego? Bo to bank państwowy. Nie ma monopolu państwa, ale także monopolu sektora prywatnego na tworzenie danych instytucji. Nic nie wspomina o tym, by państwowy fundusz pobierał niższe prowizje. Dopytywany przyznaje, że opłaty mogą być mniejsze, ale pewności nie ma. Nikt bowiem jeszcze takich wyliczeń nie robił. Czym państwowy fundusz przyciągałby klientów? Okazuje się że nie będzie z tym problemu. Według rządowego pomysłu byłby uprzywilejowany w stosunku do prywatnych. - Jedną z rozważanych koncepcji Ministerstwa Pracy jest rozwiązanie, by do państwowego OFE automatycznie trafiały osoby, które nie wybrały żadnego funduszu - przyznaje Wypych.
Czy powstanie państwowe OFE?
Dodano: / Zmieniono: