Wyjście Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty zbiera w całej Europie fatalne recenzje. Rzecz jasna, słusznie. Uszczuplenie Unii Europejskiej o jedno z najważniejszych, najbogatszych i najsilniejszych państw członkowskich to naprawdę – ile razy słyszałam to określenie w piątkowy ranek! – bardzo zła wiadomość, a dalekosiężne konsekwencje wciąż pozostają na tyle nieprzewidywalne, że nawet najodważniejsze prognozy ograniczają się do samych ogólników. Jednak Brexit nie jest ani końcem świata ani Europy! To zmiana sytuacji, do której będziemy się musieli wszyscy dostosować, nie pierwsze i z pewnością nie ostatnie wyzwanie. Jak będzie wyglądać Unia Europejska bez Wielkiej Brytanii, bez brytyjskiej gospodarki (drugiej co do wielkości w UE), bez brytyjskiej karty w polityce zagranicznej? Niewiele potrafimy na ten temat powiedzieć. Na pewno będzie wyglądać inaczej. Jednak konsekwencje decyzji Brytyjczyków to nie powód do zmartwień. To problem do rozwiązania.
Problemy – problemami; odnoszę nieodparte wrażenie, że Brexit niesie z sobą także pewne szanse. Leżące poza zjednoczoną Europą londyńskie City będzie z pewnością stawać się coraz mniej atrakcyjne dla firm, działających w skali całego Kontynentu. Czy wobec spadku znaczenia jednej z najważniejszych europejskich stolic, inne nie powinny przypadkiem na tym zyskać? Na przykład Warszawa, już od dawna pretendująca do roli jednego z biznesowych centrów Europy. Trudno nam było konkurować z jedną z najważniejszych stolic Unii Europejskiej; stolica Wielkiej Brytanii to już troszeczkę inna sprawa.
Chociaż podchodzę do Brexitu z dystansem, obawiam się, że to nie koniec, a dopiero początek zmian na Kontynencie. Prowadzone w wielu innych krajach członkowskich sondaże pokazują wyraźnie, że fala eurosceptycyzmu narasta. Najgorsze nastroje panują we Francji i Grecji, jednak również niemal połowa Niemców, Hiszpanów i Holendrów (by wymienić tylko najważniejsze pozycje na liście) najchętniej opuściłaby Wspólnotę. Czy grozi nam efekt domina? Nie możemy wykluczyć takiego scenariusza. Dlatego właśnie sądzę, że gra o przetrwanie Unii Europejskiej w kształcie choćby zbliżonym do obecnego, dopiero się rozpoczęła. Choć określenie eurosceptyczna Europa brzmi co nieco dziwnie, wszystko wskazuje na to, że musimy się do niego zacząć przyzwyczajać. Na tle – jakkolwiek to brzmi – eurosceptycznej Europy, Polska prezentuje się naprawdę wspaniale. Nieco ponad 20 proc. eurosceptyków to wielkość absolutnie zrozumiała i nie budząca obaw (na Węgrzech i we Włoszech jest ich dwukrotnie więcej). Jak widać, doskonale rozumiemy zagrożenia, jakie niosłoby ze sobą – na szczęście czysto hipotetyczne – wyjście naszego kraju ze Wspólnoty. W teorii negocjacji istnieje pojęcie najlepszej alternatywy (w stosunku go negocjowanego porozumienia). Myślę, że nasz stosunek do UE opiera się na intuicji, która ma wiele wspólnego z rozważaniem potencjalnych alternatyw. Mamy wyczulony słuch. Rozpoznajemy, skąd w piątkowy poranek dobiegały odgłosy strzelających korków od szampana.
Z pewnością nie tylko ja nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak wielu Europejczyków uważa, że nie odnosi korzyści z przynależności ich krajów do Unii Europejskiej? Z jakich przyczyn Wspólnotę chciałaby opuścić ponad połowa Francuzów i tylko nieco mniej niż połowa Niemców, połowa Czechów, prawie połowa Hiszpanów, Holendrów i większość Greków (choć oczywiście Grecja jest tu przypadkiem szczególnym)? Wiem za to, czego trzeba, by Unia Europejska mogła pozostać naszym bezpiecznym i wygodnym domem. Są takie uniwersalne reguły, które sprawdzają się tak samo dobrze w małżeństwie, w zarządzaniu firmą i w polityce. Jedna z nich mówi: problemy rosną pod dywanem. Nie pozbędziemy się kłopotów, udając, że ich nie dostrzegamy; nie rozwiążemy problemów, jeśli będziemy udawali, że ich nie ma. Problemy, gdy nikt nie stara się ich rozwiązać, bardzo szybko rosną. Dlatego brytyjskie referendum niczego nie kończy, nie tylko w grze o kształt Unii Europejskiej. Powinno również rozpocząć długi i z pewnością bolesny dla Brukseli proces wyciągania wniosków. Bo Wspólnota jest czymś bardzo cennym. Zbyt cennym, by tak po prostu czekać na kolejne referendum. Nadszedł czas na zmiany. Nie tylko na te, które niesie ze sobą Brexit.
24 czerwca informacje we wszystkich światowych mediach zostały zdominowane przez wynik brytyjskiego referendum. Oto kilka ciekawych komentarzy:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.