W sobotę Recep Tayyip Erdogan ogłosił, że winą za pucz wojskowy obarcza Fethullaha Gülena. Co ciekawe, aż do 2013 roku Gülen był bliskim współpracownikiem prezydenta Turcji i jego sojusznikiem w walce z opozycją. Później został przez podejrzliwego Erdogana oskarżony o spisek przeciw władzy i tropienie korupcji w rządzie Turcji.
Duchowny w danym momencie przebywa w Stanach Zjednoczonych, dokąd udał się na emigrację oraz w celu pogłębiania duchowego samorozwoju. Na pustelni w Pensylwanii prowadzi własny religijno-społeczny ruch - Hizmet. Według różnych doniesień, może być popierany nawet przez 10 proc. mieszkańców Turcji.
Gülen oskarżany jest przez tureckie władze o kierowanie zorganizowaną grupą terrorystyczną i próbę obalenia rządu. On sam z kolei odpiera oskarżenia jako próbę ograniczenia rozrostu Hizmetu, który cały czas zyskuje na popularności. Wielokrotnie zaprzeczał, jakoby rzeczywiście zależało mu na upadku prezydenta Erdogana.
Amerykański odłam Hizmetu odrzucił sobotnie oskarżenia prezydenta, nazywając je "skrajnie irracjonalnymi". Członkowie ruchu podkreślili także, że stanowczo sprzeciwiają się zamachowi stanu przeprowadzanemu przez wojskowych.
Czytaj też:
Nieudany wojskowy zamach stanu w Turcji. Erdogan: Kontrolujemy sytuację w krajuCzytaj też:
Erdogan: Nie ma takiej siły, która mogłaby mnie odsunąć od władzy