Swoją decyzję Erdogan ogłosił podczas bezpośredniej transmisji telewizyjnej po prawie 4-godzinnym, posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. W środowym przemówieniu prezydent Turcji stwierdził, że wprowadzony na trzy miesiące stan wyjątkowy pozwoli władzy na podjęcie szybkich i skutecznych kroków przeciwko zwolennikom puczu.
Na zastosowanie takiego rozwiązania pozwala konstytucja. Stan wyjątkowy wejdzie w życie po publikacji decyzji o jego wprowadzeniu w rządowej gazecie. Prezydent i jego gabinet będzie mógł pominąć parlament w procesie stanowienia nowego prawa. Na czas jego trwania zawieszone lub ograniczone będą prawa i wolności obywatelskie.
– Celem wprowadzenia stanu wyjątkowego jest umożliwienie podjęcia szybkich i skutecznych działań wobec zagrożenia demokracji, rządów prawa oraz praw i wolności naszych obywateli – stwierdził podczas przemówienia Erdogan. Jednocześnie prezydent zapewnił, że Turcja "pozostaje w ramach systemu demokracji parlamentarnej i nie planuje od niej odejść". Zdaniem Erdogana podjęcie takich działań jest konieczne "w celu szybkiego usunięcia wszystkich elementów organizacji terrorystycznej zaangażowanej w próbę zamachu stanu". Według Erdogana to Fethullah i członkowie religijno-społecznego ruchu Hizmet są odpowiedzialni za piątkową próbę wojskowego zamachu stanu w Turcji. Takie oskarżenia rzucał już w sobotę w nocy prezydent Turcji. Wezwał także rząd USA do wydania Fethullaha, który ukrywa się na pustelni w stanie Pensylwania.
Artykuł 120 tureckiej konstytucji pozwala na wprowadzenie stanu wojennego "w sytuacji poważnego pogorszenia porządku publicznego z powodu aktów przemocy". Ta szczególna okoliczność znacznie rozszerza uprawnienia prezydenta, który wiele decyzji może wprowadzać za pomocą dekretów. W czasie trwania stanu wyjątkowego może zostać ograniczona wolność zgromadzeń i manifestacji, a także wolność mediów. Zwiększają się uprawnienia służb do kontroli i przeszukań osób i pojazdów oraz konfiskaty potencjalnych dowodów przestępstw.
Czystki na ogromną skalę
Czystki w Turcji nabierają na sile. Do tej pory więcej niż 50 tys. osób zostało aresztowanych, usuniętych z urzędów, lub zawieszonych. Wyrzucono już około 1577 dziekanów uczelni wyższych, 21 tys. nauczycieli i 15 tys. urzędników ministerstwa edukacji, którym zarzuca się popieranie Fethullaha Gulena.Pracę straciło też 8 tys. policjantów, półtora tysiąca urzędników ministerstwa finansów oraz 257 członków kancelarii premiera. Nic nie wskazuje na to, aby prezydent Erdogan miał na tym poprzestać. W środę poinformowano o postawieniu zarzutu udziału w puczu 99 generałom. Kolejnych 14 czeka w areszcie na decyzję.
Amnesty International ostrzega, że jesteśmy świadkami niespotykanej dotąd "rozprawy" w Turcji, która wkrótce obejmie także krajowe media. - Jest zrozumiałe i uprawnione, że rząd chce ukarać odpowiedzialnych za krwawy zamach stanu. Nie można jednak zaakceptować łamania prawa i braku poszanowania dla wolności wypowiedzi" – ocenia Andrew Gardner z tureckiego oddziału Amnesty.
Czytaj też:
Zamach stanu w Turcji. 99 generałów usłyszało zarzuty
Nieudana próba wojskowego zamachu stanu w Turcji
15 lipca w Ankarze, stolicy Turcji oraz m.in. Stambule, doszło do próby wojskowego zamachu stanu. Do próby doszło około godz. 22, a po godz. 9 (czasu polskiego) tureckie władze ogłosiły, że udało się powstrzymać puczystów. W walkach, które wybuchły, zginęło ponad 230 osób, a blisko 1,5 tys. jest rannych. Zaatakowano m.in. budynek tureckiego parlamentu, siedziby tureckich telewizji i siedzibę sztabu generalnego.
Po opanowaniu sytuacji tureckie władze rozpoczęły czystki w armii – pozbawiono stanowisk 26 generałów i admirałów (wszyscy brali udział w próbie nocnego przewrotu). Zatrzymano ponad 7 tys. żołnierzy, którzy przyłączyli się do puczu.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan podczas pogrzebu jednej z ofiar, zapowiedział, że czystki będą trwać dalej. – Będziemy kontynuować usuwanie tego wirusa ze wszystkich instytucji, bo ten wirus dalej się rozplenia. Jest jak rak, tylko w rozwiniętym stadium –mówił do żałobników zebranych w meczecie w Stambule.