– Sprawa jest co najmniej podejrzana – komentował ukraiński parlamentarzysta Dmytro Biłocerkowiec. – Błyskawiczne pojawienie się Kanału 17. na miejscu zabójstwa Szeremeta jest bardzo podobne do działań rosyjskich stacji propagandowych w Donbasie – zauważył z kolei Zorian Szkirjak, doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych. Kanał 17 to nadawana w internecie stacja telewizyjna, którą wiąże się z byłym prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem.
Ukraiński dziennikarz Paweł Szeremet zginął 20 lipca w Kijowie na skutek wybuchu bomby w samochodzie, który prowadził. Pojazd należał do Ołeny Prytuły, właścicielki "Ukraińskiej Prawdy". Przypuszcza się, że to ona mogła być celem ataku.
Czytaj też:
Eksplozja samochodu w centrum Kijowa. Zginął dziennikarz "Ukraińskiej Prawdy"
Dziennikarze Kanału 17. tłumaczyli, że w stolicy Kijowa znajdowali się z powodu zaplanowanego z Witalijem Kliczką wywiadu. Ich wyjaśnienia wywołały jednak jeszcze więcej podejrzeń, ponieważ danego dnia mera Kijowa nie było w ogóle na Ukrainie. – Mer Kijowa jest na oficjalnym urlopie i nie ma go w kraju. Biorąc to pod uwagę, żadnej rozmowy z nim być nie mogło. Kłamstwo skłania do pewnych przemyśleń. Historia ta została wymyślona, w biegu – oceniał Biłocerkowiec.
– Dziennikarze niechlubnej stacji, którzy przypadkowo jako pierwsi znajdują się w miejscach głośnych zabójstw, są w polu widzenia funkcjonariuszy organów ścigania – oświadczył prokurator generalny Ukrainy Jurij Łucenko. Zapowiedział już, że odpowiednie służby przesłuchają pracowników Kanału 17.
Czytaj też:
Nowe fakty o wybuchu w centrum Kijowa. Zarejestrowano moment podłożenia bomby