„W dniu dzisiejszym zostałem zwolniony przez jedynego w wolnej Polsce ministra kultury wielokrotnie publicznie wybuczanego przez środowisko twórców. Zostałem zwolniony z naruszeniem obowiązującego prawa, przed wygaśnięciem prawnie wiążącego kontraktu. Bez żadnych zarzutów natury merytorycznej, prawnej bądź finansowej” – napisał na swoim profilu na Facebooku były dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza. Potoroczyn pełnił swoją funkcję przez 8 lat.
„Mój patriotyzm nie jest gorszego sortu”
„Służyłem Polsce od 36 lat, z czego ponad 20 lat w dyplomacji. Mam za sobą działalność w podziemnym wydawnictwie i wyrok za tę działalność. Mój patriotyzm nie jest gorszego sortu i nikt nie ma prawa go kwestionować, podobnie jak mojej osobistej uczciwości” – czytamy w dalszej części wpisu dyplomaty. Potoroczyn wspomniał, że pierwszą nominację w służbie publicznej otrzymał od Jana Olszewskiego, a kolejne od Władysława Bartoszewskiego oraz Włodzimierza Cimoszewicza. „Byłem i jestem państwowcem z pokolenia, które uczyło się tej cnoty od najlepszych” – podkreślił.
Zwolniony dyrektor IAM podkreślił, że „jedyny przywilej, o który zabiegał, to możliwość bezpośredniej pracy z następcą, aby mógł go przedstawić międzynarodowemu otoczeniu jako sukcesora, a nie beneficjenta politycznej czystki”. – „Tak rozumiem cnotę bycia państwowcem. Dyplomacja kulturalna w dużej mierze oparta jest o osobiste relacje i zaufanie. Obawiam się, że każdy kto wjedzie na międzynarodową scenę rydwanem ideologicznego odwetu zastanie zamknięte drzwi. A to może oznaczać odcięcie na długie lata polskich twórców od głównego obiegu dóbr kultury, idei i talentu najwyższej próby” – tłumaczył.
„Odchodzę z poczuciem spełnionego obowiązku”
Potoroczyn przyznał, że „odchodzi z poczuciem spełnionego obowiązku”. – „Rozstania instytucji z ludźmi, którzy je tworzyli czy kształtowali to nie dramat, to ludzka rzecz. Dramatem jest to, że ta władza po prostu nie potrafi zdymisjonować zawodowca inaczej niż poprzez fałszywe oskarżenia. Polityka insynuacji. Legitymizacja przez szkalowanie. Zarządzanie przez ob***nianie. Po prostu nie wiedzą, że można inaczej” – wyjaśnił.
„Realizowaliśmy cele państwa, dumnej i ambitnej wspólnoty wolnych ludzi, najlepiej jak potrafiliśmy. Byliśmy lojalni wobec obywateli i podatników, pozostając niewrażliwi na fluktuacje polityczne. Nie flirtowaliśmy z władzą. Nie uprawialiśmy propagandowego bełkotu. Opowiadaliśmy Polskę światu. I świat chciał słuchać” – czytamy we wpisie byłego szefa Instytutu.
„Żadna władza nie trwa wiecznie”
– „Formacje, które przeczuwają aksjologiczną słabość swojego mandatu ze szczególną satysfakcją uderzają w te obywatelskie cnoty, których im samym najbardziej brakuje. Mimo patologicznych ambicji i chorobliwych złudzeń, żadna władza nie trwa wiecznie. Kultura widziała już tysiącletnie halucynacje i końce Historii. W starciu paranoi z Kulturą wynik znany jest z góry. A władza, która posługuje się wyrażeniem “określone siły” i “przecież my wiemy kto mieszka w Alei Róż” właśnie wydaje na siebie wyrok” – podsumował Paweł Potoroczyn.