15 września podczas konferencji prasowej premier Beata Szydło poinformowała, że "wygaszanie" ministerstwa Skarbu Państwa dzięki staraniom ministra Dawida Jackiewicza przebiega pomyślnie i właśnie wkroczyło w decydującą fazę. W dzień po konferencji premier Szydło pojawiła się informacja, że CBA wejdzie do spółek Skarbu Państwa i zacznie sprawdzać kontrakty zawierane właśnie za czasów ministra Jackiewicza.
Jarosław Gowin w programie "Piaskiem po oczach" w TVN24 przyznał, że do rządu docierają sygnały o tym, że w spółkach skarbu państwa "mogły pojawić się nieprawidłowości". Wicepremier zapewnił, że zostanie to sprawdzone.
Gowin przypomniał też czasy, gdy obecny minister-koordynator ds. służb specjalny pełnił funkcję szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. – Wrócę do moim zdaniem przełomowego momentu w polskiej polityce ostatniej dekady. W 2007 roku, kiedy byłem posłem Platformy po raz pierwszy, wygraliśmy wybory, Donald Tusk zwołał pierwsze posiedzenie klubu, pokazał film z Beatą Sawicką (oskarżoną w następstwie akcji CBA - przyp. red.), a następnie powiedział, że zostawi Mariusza Kamińskiego, po to, żeby nam nie przyszło do głowy naśladować Sawicką. I to było bardzo mądre podejście – powiedział.
Następnie - zdaniem Gowina - po aferze hazardowej w 2009 roku, ówczesny premier Donald Tusk poczuł się zagrożony działaniami Kamińskiego i odwołał go z funkcji szefa CBA. – Od tego momentu zaczęła się degrengolada Platformy Obywatelskiej – skwitował wicepremier.
W kontekście tych wypowiedzi o Kamińskim i wcześniej wspomnianych możliwych nieprawidłowościach w spółkach Skarbu Państwa, którymi ma zająć się były szef CBA, Gowin stwierdził: – Niektórzy ludzie w spółkach skarbu państwa nie zauważyli, że Mariusz Kamiński wrócił.