Pomnik Mugabe, który sprawuje urząd prezydenta Zimbabwe nieprzerwanie od 1980 roku, został odsłonięty przed jego oficjalną rezydencją w połowie września. To, jak przedstawiony został prezydent, od razu stało się przedmiotem nie tylko dyskusji, ale też kpin ze strony internautów.
Pojawiły się nawet teorie spiskowe, że takie, a nie inne, przedstawienie prezydenta, to po prostu reakcja autora posągu na to, że został przymuszony do przygotowania pomnika.
W sprawie głos zabrał główny zainteresowany, rzeźbiarz Dominic Benhura, który tłumaczył, że posąg nigdy nie miał wyglądać dokładnie tak jak prezydent, ponieważ on "nie przygotowuje takich figur". – To mój styl, każdy kto zna moje dzieła jest w stanie je rozpoznać niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Jestem inny i to mój znak rozpoznawczy – wyjaśniał w rozmowie z "The Herald" Benhura.
Po prześmiewczej fali w internecie w obronie posągu stanął m.in. minister edukacji Zimbabwe Jonathan Moyo, który napisał na Twitterze, że zimbabweńscy twórcy mają pełną wolność artystyczną. Moyo podkreślił też, że Benhura to rzeźbiarz o uznanej renomie. W podobnym tonie wypowiadał się też Mugabe, któremu posąg kojarzy się z "cudem, miłością, satysfakcją i wdzięcznością".