– Była mowa o warchołach i prowokatorach z "Solidarności", którzy prowokowali wprowadzenie stanu wojennego. Pan minister Błaszczak niestety doskonale się tymi wypowiedziami wpisuje w tę właśnie tradycję – powiedział Mateusz Kijowski i dodał, że PiS sięga po metody propagandowe rodem z PRL. Lider KOD podkreślał, że do tej pory na manifestacjach nie dochodziło do bójek czy awantur.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak na antenie TVN24 powiedział, że w Polsce każdy może „demonstrować niezależnie od poglądów politycznych”, ale pomysł Komitetu Obrony Demokracji, by 11 września zorganizować marsz w Warszawie niesie ze sobą ryzyko.
– Możecie spokojnie demonstrować niezależnie od poglądów politycznych. Policja będzie strzegła swobód obywatelskich, tak by każdy mógł wyrażać swoje poglądy. Problem polega na konfrontacji środowisk KOD-u, czyli Komitetu Obrony Dotychczasowości, bo tak należy czytać ten skrót – powiedział Błaszczak.
Błaszczak o konfrontacji
Szef MSWiA stwierdził, że KOD "stracił paliwo (polityczne – red.)", ponieważ „na manifestacje przychodzi coraz mniej ludzi i te odezwy, które można znaleźć w internecie, nawiązują do konfrontacji”. – Zagrożenie polega na tym, że może dojść do rozróby – wskazał. – Oni już próbowali w Gdańsku podczas pogrzebu "Inki" i "Zagończyka" - powiedział Błaszczak.
Kijowski też mówił o prowokacjach
O możliwości organizacji marszu 11 listopada mówił 26 września na antenie TVN24 Mateusz Kijowski. Wskazał wówczas, że decyzja nie została jeszcze podjęta. – Z całą pewnością będziemy go świętować i będziemy to robić tak, aby nie wzbudzać zamieszek. Na pewno nie będziemy urządzali ustawki, nie chcemy wchodzić w jakieś kolizje czy interakcje uliczne - zaznaczył.
Lider KOD przyznał, że „zawsze istnieje obawa, że będą jakieś prowokacje”. – Zawsze się zdarzają osoby, które próbują wciągnąć naszych demonstrantów w nazwijmy to, „zabawy czy rozgrywki”, ale jakoś to zawsze się udaje, że nasi ludzie są mądrzy i nie dają się w to wciągać – podkreślił.