Gazeta powołuje się na poufny raport "Komitetu P" (Stały Komitet Kontroli Służb Policyjnych - red.), który nadzoruje pracę policji. Z dokumentu wynika, że policja od 2015 roku miała nagrania z podsłuchów telefonicznych, które wskazywały na to, że podejrzani mają związek z Salahem Abdeslamem. Z powodu braku wystarczającej liczby funkcjonariuszy policji, zrezygnowano z podjęcia jakichkolwiek działań.
Dziennik wylicza, że aż 13 razy służby mogły dotrzeć do sprawców zamachów. Miały też m.in. zignorować informację hiszpańskich organów ścigania dotyczące starszego brata Salaha, Brahima Abdeslama, który dokonał jednego z samobójczych zamachów, detonując bombę przed kawiarnią w Paryżu. Przez 6 miesięcy nie wykorzystano też informacji na temat Bilala Hadifiego, który również wysadził się w powietrze w Paryżu.
Zamachy w Paryżu
Strzelanina rozpoczęła się w piątkowy wieczór 13 listopada 2015 roku w X dzielnicy Paryża. Potem doszło do kolejnej strzelaniny w XI dzielnicy w sali koncertowej Bataclan, w której przebywało kilkaset osób. Policja poinformowała, że napastnicy wzięli ok. 100 zakładników. Z oficjalnych danych wynika, że z rąk terrorystów z Państwa Islamskiego zginęło w stolicy Francji 130 osób.
W tym samym czasie, gdy doszło do pierwszych strzelanin, na stadionie Stade de France odbywał się towarzyski mecz Francja – Niemcy. W pobliżu doszło do trzech eksplozji. Ewakuowano prezydenta Francois Hollande'a i ministra spraw wewnętrznych. Zwołano naradę kryzysową. Nad stadionem jeszcze w czasie meczu pojawiły się helikoptery. Stade de France był otoczony przez policję. Po ostatnim gwizdku kibice mieli zakaz opuszczania obiektu. Trwała ich powolna ewakuacja, a kwartał ulic wokół stadionu został zamknięty.