„To tylko koniec świata”, reż. Xavier Dolan (Kanada, Francja 2016)
Dziwny to film: w tym samym stopniu drażni, co zachwyca. Na minus zaliczyć można jego teatralność (gołym okiem widać, że jest to adaptacja sztuki) oraz typową Dolanowską egzaltację. Na plus – niewiarygodny ładunek emocjonalny, który wybucha przed naszymi oczyma. Nie sposób uciec przed falą uderzeniową, zwłaszcza że Dolan przytłacza odbiorcę długą serią zbliżeń. Widzimy zatem kolejne twarze, kolejne typy ludzkie. Poszczególni bohaterowie dramatu zdają się reprezentować odmienne reakcje na odejście, na przeczuwaną śmierć. Opowieść odciąża popowa ścieżka dźwiękowa oraz ilustrujące ją sekwencje-teledyski. Co ciekawe, nawet zawstydzające „Dragostea Din Tei” zabarwione jest tu liryzmem i tęsknotą za latami beztroski. Właśnie dzięki takim przemianom „wody w wino” Dolan zasłużył na swą opinię młodego geniusza kina. // DP
„Malaria”, reż. Parviz Shahbazi (Iran 2016)
„Grand Prix otrzymuje film, którego odważna i nowoczesna narracja umiejętnie opisuje podróż zakochanych w społeczeństwie pełnym uprzedzeń” – w taki oto sposób jury 32. Warszawskiego Festiwalu Filmowego motywowało swą decyzję o nagrodzeniu irańskiej „Malarii”. Rzeczywiście, Parviz Shahbazi triumfuje dzięki sprawnemu połączeniu kilku gatunków filmowych. Historia zaczyna się jak thriller: oto Hannah i jej chłopak Murry wyjeżdżają w tajemnicy do Teheranu, gdzie zatrzymują się w domu przypadkiem spotkanego hippisa. W pościg za dziewczyną rusza jej rozwścieczony ojciec. Ucieczka przeradza się jednak w szalony trip po Teheranie, zwłaszcza jego „alternatywnych” zakątkach. I kiedy reżyser nasyca się już konwencją komedii romantycznej, kieruje się w stronę kina społecznie zaangażowanego. Film zabiera głos w sprawie nierównego traktowania kobiet w krajach islamskich, w tym honorowych zabójstw. I właśnie w krytyce patriarchatu tkwi główna wartość „Malarii”. // DP
„Nauczycielka”, reż. Jan Hřebejk (Słowacja, Czechy 2016)
Bratysława, wczesne lata 80. Pani Drazděchova wita swoich nowych uczniów. Uśmiecha się, zapoznaje z imionami dzieci, zagaduje. Zachowanie sympatycznej nauczycielki nie budziłoby podejrzeń, gdyby z jej ust nie padło jedno pytanie: „gdzie pracują twoi rodzice?”. Tak zaczyna się wyborny komediodramat, którego fabuła kręci się wokół nadużywającej władzy Drazděchovej i prób usunięcia jej ze szkoły. Widz wie jednak, że gra toczy się o większą stawkę: sprzeciw wobec nauczycielki-komunistki oznacza tak naprawdę sprzeciw przeciwko reżimowi, a co za tym idzie, jest aktem heroizmu. „Nauczycielka” udała się Janowi Hřebejkowi na obu płaszczyznach – zarówno ogólnej, jak i tej konkretnej, rozgrywającej się „tu i teraz” – czego zasługą jest błyskotliwy scenariusz. Perełka tegorocznej edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego. // DP
„W środku wulkanu”, reż. Sölvi Tryggvason (Islandia 2016)
Nie mylą się ci, którzy „W środku wulkanu” zwą „dokumentalnym feel good movie”. Sölvi Tryggvason towarzyszy islandzkiej reprezentacji piłki nożnej w trakcie eliminacji do Euro 2016. Jak wiadomo, Islandczycy wdarli się na mistrzostwa przebojem, pierwszy raz w historii tego malutkiego kraju. Reżyser nie ma wątpliwości, że za ich fenomenem stoi hart ducha (kryte boisko to w Islandii luksus), czysta miłość do futbolu i… do siebie nawzajem, bo chłopaki doskonale się dogadują. Nie gwiazdorzą, nie pysznią się, każdy mecz traktują jak przygodę życia. Ot, zwykli faceci, których uczciwa praca zaprowadziła na szczyt. Dowcipna rzecz o spełnianiu marzeń, nie tylko dla miłośników sportu. // DP
„Między nami”, reż. Rafael Palacio Illingworth (USA 2015)
Sześć lat razem to nie przelewki. Trzeba zalegalizować związek. Kupić dom na przedmieściach. Postarać się o potomka. Ustabilizować. Henry i Dianne chcieliby mieć w nosie oczekiwania społeczeństwa, lecz w końcu ulegają presji. No dobra, to jednak ślub. Prędko okazuje się, że działanie pod przymusem niczego nie polepsza, wręcz przeciwnie. Bohaterowie zaczynają tęsknić za beztroską, która towarzyszyła im w pierwszym etapie znajomości. Wiedzą, że razem już nigdy nie zaznają tego uczucia, więc kierują swe spojrzenia „w bok”. Rafael Palacio Illingworth wraz z bardzo naturalnymi w swych rolach Olivią Thirlby i Benem Feldmanem stworzył błyskotliwą opowieść o wymaganiach stawianych przedstawicielom klasy średniej. A także o ludziach, którzy nie chcą ich spełnić, trochę świadomie, a trochę przez własną niedojrzałość. Tak to już między nami – trzydziesto(nasto)latkami. // DP
„Toril”, reż. Laurent Teyssier (Francja 2016)
Pamiętacie serial „Breaking Bed” i głowę Danny’ego Trejo na żółwiu? W filmie Laurenta Teyssiera ulubionym zwierzęciem karteli narkotykowych jest byk. Byk, bo „Toril” to europejska wersja typowo amerykańskich dramatów z narkobiznesem w tle. José, mieszkaniec wioski położonej na południu Francji, używa swej farmy jako przykrywki dla dilerki na dużą skalę. Wie o tym Phillipe, którego ojciec nieomal umarł dla swego podupadającego gospodarstwa. By spłacić rodzinne długi, Phillipe włącza się w czarne interesy Joségo. Opowieść odkrywcza nie jest – mogłaby nosić podtytuł „jak to się robi we Francji” – lecz jej dusznego klimatu nie powstydziliby się twórcy zza oceanu. // DP
„We krwi”, reż. Rasmus Heisterberg (Dania 2016)
Niezwykle realistyczny i wiarygodny portret dzisiejszych dwudziestoparolatków, którzy wchodzą w kolejny etap życia. Po fazie wspólnego mieszkania z kumplami, nadchodzi moment separacji i chęci założenia własnych rodzin. Nie wszyscy jednak są na to gotowi. Główny bohater, Simon, silnie przeżywa etap potencjalnego odcięcia od przyjaciół i sam zaczyna sabotować swoje relacje. Intrygująca wiwisekcja umysłów młodych ludzi, przywodząca na myśl świetnie skonstruowany portret pokolenia na miarę “Wszystkich nieprzespanych nocy” Michała Marczaka. // MK
„Album”, reż. Mehmet Can Mertoğlu (Francja, Turcja, Rumunia 2016)
Turecki “Album” to pełna absurdów opowieść o parze, która chcąc uzyskać zgodę na przeniesienie się do innej miejscowości w Turcji, udaje bycie w ciąży i tworzy album zdjęciowy, mający być jej dowodem. W międzyczasie natomiast poszukuje dziecka do adpocji. Film w niezwykle ciepły i odmienny sposób skupia się na absurdach biurokracji, na specyficznym spojrzeniu młodego małżeństwa na sprawy rodzicielstwa, jak i wzajemnych relacji. Niezwykle ciepła historia, która mimo, iż zahacza o mroczniejsze terytoria, zawsze potrafi wywołać uśmiech na ustach. // MK
„Nasza love story”, reż. Hyun-ju Lee (Korea Południowa 2016)
Niezwykle subtelna i uniwersalna opowieść o różnych stadiach rozwoju związku - od zauroczenia i fascynacji, aż do pewnej zazdrości i wręcz zaborczości względem kontaktu z innymi. Fakt, iż bohaterkami jest dwójka kobiet, pomaga historii jeszcze mocniej uwypuklić pewne mechanizmy, które zachodzą w myśleniu ludzi na początku związku. Celne uwagi i niezły sposób ich prezentacji na ekranie sprawiają, że “Nasza Love Story” to jeden z najlepszych filmów tegorocznej edycji. // MK
„Winowajcy” reż. Iván Gaona (Kolumbia 2016)
Rozgrywająca się w środkowej Kolumbii historia grupy ludzi, którzy przy pomocy praktyk wyjętych spod prawa, próbują wiązać koniec z końcem. Kiedy jednak dadzą o sobie znać echa paramilitarnych organizacji, które onegdaj rządziły krajem, grupa znajdzie się w nie lada tarapatach. Film najlepszy jest w momentach, w których silnie korzysta ze stylistyki thrillera, prowadząc interesującą grę z bohaterami w polowanie wśród zbóż. Gdy zamaskowany morderca goni bohaterów, a w tle przygrywa iście sensacyjna muzyka, obraz ogląda się na brzegu siedzenia. // MK