Walki miały miejsce w prowincji Kunduz w Afganistanie. Dowódca sił amerykańskich w tym kraju, generał John Nicholson poinformował, że pomimo "bolesnych strat, amerykańskie siły zbrojne są wytrwałe, aby podtrzymać zaangażowanie militarne w Afganistanie".
Rzecznik talibów Zabihullah Mujahid poinformował z kolei, że trzech bojowników zginęło w starciach. W oświadczeniu przesłanym do mediów stwierdził jednak, że było znacznie więcej ofiar, a wojska USA prowadziły naloty na obszarach cywilnych. Lokalne media cytują mieszkańców i rodziny ofiar, które potwierdzają, że były dziesiątki ofiar cywilnych, w tym kobiet i dzieci. Nie są to jednak potwierdzone informacje, bowiem nie ustalono jeszcze przyczyny śmierci tych osób. "New York Times" podje jednak, że mogło zginąć nawet 30 cywilów
Miasto Kunduz jest atakowane przez talibów od wielu tygodni. Na początku zeszłego miesiąca byli oni blisko zdobycia miasta, ale siły afgańskie z pomocą amerykańskiego lotnictwa zdołały odeprzeć atak.