– Mam nadzieję, że następnym razem albo za dwa lata pójdziemy razem z narodowcami. Mam nadzieję, że zobaczymy, jak wiele mamy wspólnego i będziemy się starać działać razem – zapewniał lider Komitetu Obrony Demokracji. Jego zdaniem taki scenariusz już za dwa lata wcale nie musi należeć do kategorii "science fiction". – Na razie może tak, ale za chwilę może już nie. Wierzę, że to się uda zmienić – komentuje.
Mateusz Kijowski przekonuje, że z Marszu KOD z 11 listopada płynie jeden prosty komunikat. – Warto się łączyć i jednoczyć wokół rzeczy i wartości najważniejszych. Warto się jednoczyć wokół Polski i naszej historii – mówił w rozmowie z Wirtualną Polską. Jego zdaniem Komitet ma się dobrze i na próżno liczi komentatorzy wieszczą jego koniec. - Gaśnie tylko jedna rzecz: moja, nasza cierpliwość do tego, aby odpowiadać na takie pytania, czy KOD żyje czy już nie. Tysiąc razy na dzień się pojawiają. Władze Warszawy donosiły, że na starcie marszu – na Placu Narutowicza - było 50-60 tysięcy ludzi. Potem dołączali kolejni. Na pewno jest to frekwencja satysfakcjonująca – oceniał.