Jak informował dziennikarz Zbigniew Parafianowicz, premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MON Antoni Macierewicz, szef MSZ Witold Waszczykowski, szef MSW Mariusz Błaszczak i jeden z najważniejszych oficerów w polskiej armii generał Marek Tomaszycki mieli odlecieć z Londynu przeciążonym samolotem.
– komentował.Jak opisywał, po kilku minutach od podjęcia decyzji o powrocie jednym samolotem, rozpoczęły się nerwowe negocjacje, ponieważ okazało się, że nie wszyscy zmieścili się na pokład. Wtedy też okazało się, że samolot jest źle wyważony. Zaczęły się namowy, by poszczególne osoby zostały i poczekały na kolejny lot. W pewnym momencie do sporu włączył się także pilot. "Zirytowany wychodzi z kabiny i informuje, że nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany" – relacjonował dziennikarz. W końcu, po niemal godzinie, ochotnicy opuścili pokład, a samolot ruszył w drogę do Polski.
Reakcja Waszczykowskiego
Informacje dziennikarza wywołały burzę w kraju. Jego relację skomentował także obecny na pokładzie embraera minister Waszczykowski. Przekonywał, że "to on siedział przy pani premier, a ten dziennikarz z tyłu i nic w porównaniu do niego nie słyszał". – Wyglądało to tak. Kilka miejsc w samolocie było wolnych. Zaproponowano więc dziennikarzom, by z nami polecieli, ale mieli duże bagaże i ostatecznie przesiedli się do CASY – opowiadał Waszczykowski. Podkreślił także, że nie ma potrzeby angażowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych do tej sprawy. Podobny postulat zgłosiła Platforma Obywatelska.
– podsumował.