– Przyjechałam zaalarmowana przez poseł Joannę Schmidt, która była właśnie w Sejmie i poinformowała mnie o tym, że
– relacjonowała na antenie TVN24 Kamila Gasiuk-Pihowicz.Schmidt poinformowała, że „przyszła informacja, że zgromadzenie jest uznane za nielegalne i ma zostać rozwiązane”. – Trwało to jakieś 15-20 minut, kiedy te osoby były rzeczywiście ściśnięte, otoczone przez policjantów. Nagle przyszedł rozkaz odwołania całej akcji. Absurdalne było to, że rozkaz, polecenie przyszedł od Straży Marszałkowskiej, przynajmniej tak powiedział jeden z policjantów, bo my w Sejmie nie mogliśmy się niczego dowiedzieć, aby tym osobom pomóc – dodała posłanka.Nowoczesnej.
Czytaj też:
Kolejny dzień protestu w Sejmie. Opozycja reaguje na atak w Berlinie
Interwencja policji
Przypomnijmy, według relacji TVN24, w nocy z poniedziałku na wtorek policja siłą wyprowadziła sprzed Sejmu część demonstrujących osób. Protestujący przekazali, że służby wezwały ich do rozejścia się ze względów bezpieczeństwa.
– Przyszła policja, wydała jakieś polecenie. Minęło 10-20 sekund - to nie było tak, żeby zareagował na to polecenie - minęło 10-20 sekund, kiedy wybiegła kolumna policjantów, którzy złapali ludzi pod ramiona i przeciągnęli ich tutaj na trawnik – mówił w rozmowie z RMF FM jeden z protestujących.
Czytaj też:
Policja stawia ogrodzenie przed Sejmem. Siłą wyprowadzono protestujących