Świątynia Yasukuni jest postrzegana jako symbol japońskiego militaryzmu, stąd każda wizyta polityka jest przyczynkiem do międzynarodowych sporów oraz publicznych komentarzy ze strony Chin czy Korei Południowej. W świątyni oddaje się cześć kilku milionom żołnierzy oraz cywilów poległych podczas II wojny światowej. Wśród nich znajduje się kilkunastu japońskich dowódców straconych za zbrodnie wojenne, których dopuścili się w trakcie konfliktu. Kraje takie jak: Chiny, Tajwan czy Korea Południowa traktują wizyty oficjeli w Yasukuni jako brak poczuwania się do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez Japonię w przeszłości.
– Takie postępowanie nie tylko obrazuje błędny pogląd wielu Japończyków na historię, ale także ukazuje ogromnę ironię w połaczeni z pojednawczą wyprawą na Pearl Harbor – oceniła Hua Chunying, rzeczniczka chińskiego MSZ. Przypomnijmy, Tomomi Inada towarzyszyła szefowi japońskiego rządu Shinzo Abe podczas historycznej wizyty w bazie wojskowej Pearl Harbor na Hawajach. Abe jako pierwszy premier Japonii złożył hołd ofiarom ataku na Pearl Harbor przy pomniku USS Arizona Memorial. Pomnik ten upamiętnia ponad tysiąc amerykańskich marynarzy poległych na pokładzie pancernika USS Arizona, zatopionego przez japońskie siły powietrzne 75 lat temu.
„Chcemy wyrazić głębokie obawy i żal w związku z wizytą świątyni Yasukuni japońskiej minister, pomimo tego że nasz rząd podkreślał, że zaistniała potrzeba stworzenia nowej, idącej na przód więzi pomiędzy Japonią, a Koreą Południową.” – głosi oficjalne oświadczenie Ministerstwa Obrony Korei Południowej. Zdaniem szefa tego resortu, wizyta w świątyni należy określić, jako „coś żałosnego”.
– Odwiedziłam świątynię, życząc Japonii pokoju, a także całemu światu patrząc z dalekobieżnej perspektywy – skomentowała całe wydarzenie minister Inada.