– Jeszcze raz, uważam, że to był błąd, niemniej jednak chciałem podkreślić, że protest ma charakter rotacyjny, czyli są osoby, które są w poniedziałek, są osoby, które są w środę. Nikt nie jest cały czas na sali sejmowej i koniec. Uważam, że to był błąd i już o tym mówiłem – powiedział Petru na antenie Radia ZET.
Polityk dodał, że gdyby w trakcie jego pobytu w Portugalii doszło do sytuacji, w której Straż Marszałkowska zaczęłaby wynoszenie posłów z sali plenarnej, „to by wrócił”. – Jesteśmy dzisiaj tu, gdzie jesteśmy, ważne jest to, że mamy przed sobą dwa warianty, albo konfrontację, czyli eskalację konfliktu, albo szukanie porozumienia. I wydaje mi się, nie ma wariantu pośredniego – podkreślił Petru.
Przypomnijmy, sprawa wyjazdu Ryszarda Petru stała się głośną za sprawą opublikowanej w mediach społecznościowych fotografii lidera Nowoczesnej i poseł Joanny Schmidt. Użytkownik Twittera poinformował, że spotkał polityków 31 grudnia w samolocie lecącym na portugalską Maderę. Oliwy do ognia dolały niespójne tłumaczenia jego wyjazdu: posłowie Nowoczesnej raz twierdzili, że był on prywatny, a raz, że służbowy. Ostatecznie wszelkie wątpliwości rozwiał główny zainteresowany, który powiedział, że jego wyjazd był prywatny oraz przyznał, że jego nieobecność mogła być „niezręcznością”.