Dwutygodniowa przerwa w obradach Sejmu ma związek z wydarzeniami, które sięgają jeszcze grudnia zeszłego roku, gdy opozycja rozpoczęła okupację mównicy. Protest parlamentarzystów PO i Nowoczesnej trwał do 12 stycznia i tego samego dnia marszałek Sejmu zarządził 14-dniową przerwę.
Radio ZET informuje, że choć protest wywołały plany zmian zasad pracy dziennikarzy w parlamencie, to po dwóch tygodniach, nie można powiedzieć, że reporterzy sejmowi mają lepsze warunki pracy. Rozgłośnia wymienia, że dziennikarze nie mogą już nagrywać posłów w niektórych miejscach, jak np. w korytarzach przy biurach poselskich Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej (wcześniej można było tam swobodnie rozmawiać z posłami – red.). Teraz, jak podaje Radio ZET, dziennikarze będą mogli tam wchodzić „tylko na zaproszenie posłów”. Zamknięte zostały też przejścia do tych korytarzy, drzwi strzeże Straż Marszałkowska.
Nieprzestrzeganie zasad
Andrzej Grzegrzółka, dyrektor biura prasowego Sejmu, w rozmowie z Radiem ZET tłumaczył, że takie rozwiązania, to w rzeczywistości powrót do starych zasad, a samo ograniczenie „
”. „Chodzi o dwa zarządzenia Marszałka Sejmu z 2008 i 2016 roku, dotyczące ograniczenia nagrywania polityków niektórych miejscach budynku, które dziennikarze mieli ignorować” – relacjonuje Radio ZET.Na terenie Sejmu protestowali członkowie organizacji Obywatele RP, którzy chcieli manifestować na drodze wewnętrznej do Sejmu. Zostali wyniesieni (dosłownie) poza teren, a nikomu nic się nie stało.