Kornel Morawiecki przyznał w rozmowie z Rzeczpospolitą, iż nie jest zaskoczony wynikami ekspertyzy IPN dotyczącej współpracy Lecha Wałęsa z SB. Lider Solidarności Walczącej stwierdził, iż generał Kiszczak nie przechowywałby fikcyjnych dokumentów. – Dla historyków, którzy mieli wgląd w teczki Wałęsy, w tym dla prof. Andrzeja Friszkego, było bezsporne, że dokumenty nie są podrobione – tłumaczył.
Morawiecki przypomniał, iż już pod koniec lat 80. do Solidarności dotarła informacja pochodząca od służb specjalnych RFN, mówiąca o tym, że Lech Wałęsa mógł być TW Bolkiem. – Nie wiedzieliśmy, czy ktoś nas nie podpuszcza. Twardych dowodów przecież nie było. Natomiast również pewne zachowania Lecha Wałęsy dawały do myślenia, czy nie prowadzi on podwójnej gry – mówił szef Solidarności Walczącej. Zapytany o szczegóły Morawiecki podkreślił, że w latach 80. Lech Wałęsa praktycznie nie wspierał konspiracji.
Na pytanie o to, czy ujawnione przez IPN fakty mogą przekreślić zasługi Lecha Wałęsy dla Polski, Kornel Morawiecki odparł, iż nikt nie zabierze mu tego, że był szefem Solidarności i prezydentem Polski. Chodzi o to, aby on sam dostrzegł, że jego obowiązkiem jest prawda. Cały czas liczę na to, że przeprosi, że powie, jak było. Tymczasem on ciągle zwodzi i kłamie – powiedział.