„Dziś jest za wcześnie, żeby mówić o tym, jak się Polska zachowa”
– Odpowiedzi na cząstkowe pytania udzielamy naszym partnerom w UE. Ten proces trwa od kilku tygodni, jesteśmy w kontakcie z przynajmniej kilkoma stolicami, którym zależy by ten proces zaplanować. Polska ma istotne interesy w UE, dziś jest naszym głównym celem by po procesie wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej na kolejną kadencję polska polityka była wzmocniona – tłumaczył na antenie radiowej Trójki minister ds. europejskich Konrad Szymański. W opinii polityka „dziś jest za wcześnie, żeby mówić jak się Polska zachowa”. – Różne scenariusze są możliwe. Polski głos nie jest bardzo koniecznie potrzebny. Chcemy by ten scenariusz był jak najbardziej komfortowy z polskiego punktu widzenie. Korytarzowo mówi się o różnych osobach, media mogą tworzyć różne osoby. Ale nie chciałbym się tu wypowiadać. To naprawdę wstępny etap – podkreślił Szymański.
Zdaniem wiceministra spraw zagranicznych „Donald Tusk starał się bardzo intensywnie zaspokoić gusta niektórych krajów, które są dalekie od polskiej wrażliwości”. – Europa powinna jednoznacznie pokazać zbieżność interesów gospodarczych i politycznych, bezpieczeństwa z USA, a nie z tego powodu pielęgnować swój anytamerykański resentyment. Chcemy zastopować ten proces jątrzenia, wzajemność oskarżania – mówił polityk dodając, że „nie wyobraża sobie dobrego rozwiązania dla Europy bez porozumienia Berlina i Warszawy”.
„Polska od miesięcy oferuje pomoc na miejscu”
– Jeżeli chcieliśmy mieć przykład postprawdy, o której się ostatnio mówi, to mamy bardzo dobry tego przykład. W bardzo ogólnej propozycji prezydenta Sopotu nie ma słowa o dziesięciu sierotach, o których słyszę w internecie – tłumaczył Konrad Szymański dodając, że „odsyła wszystkich zainteresowanych, by przeczytali pismo wysłane przez Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu”. Wiceminister zapewnił, że „polski rząd pomaga i angażuje się w sprawy związane z uchodźcami”. – Rząd zwraca uwagę na to, co jest przedmiotem humanitarnej troski i troski o bezpieczeństwo. Polska od miesięcy oferuje pomoc na miejscu - nie dziesięciu uchodźcom, ale dziesięciu tysięcy uchodźcom. Zapewne są tam również sieroty i dzieci. Jeżeli ktoś chce pomóc, to nie robi teatru przed kamerami, bo sprawia to wrażenie, że dzieci stają się przedmiotem tego teatru. Nie spodziewałem się, że tak wiele osób zaangażuje się w ten obrzydliwy teatr – zaznaczył polityk PiS.
Czytaj też:
Polski rząd nie zgodził się na przyjęcie 10 sierot z Aleppo. Powód? Zagrożenie dla bezpieczeństwa