Wydawać by się mogło, że odpowiedzialność za słowo dotyczy wszystkich na takich samych zasadach. W praktyce wygląda to inaczej.
Jeśli chodzi o polskie przepisy prawa to za naruszenie dóbr osobistych w postaci dobrego imienia lub godności na skutek wypowiedzi, każdy odpowiada na podstawie tych samych przepisów prawa. Różnicę w odpowiedzialności za słowo widać dopiero na etapie wyrokowania sądów w sprawach o ochronę dóbr osobistych przeciwko politykom. Sądy łagodniej traktują wypowiedzi polityków niż wypowiedzi dziennikarzy czy zwykłych ludzi. Taki stan rzeczy jest między innymi wynikiem tradycji pobłażliwego traktowania polityków, ale także wypracowanych już pewnych standardów przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, który daje specjalną ochronę dla wypowiedzi reprezentantów społeczności. Jest to związane z tym, że niejednokrotnie od polityka oczekuje się wyrażenia opinii spontanicznie, często także podczas gorących debat. Wówczas trudno zapanować nad językiem. Polityk często też musi bronić się przed zaskakującymi atakami słownymi czy zarzutami na bieżąco.
Jako przykład usprawiedliwionej spontanicznej wypowiedzi, warto wspomnieć sprawę skargi do ETPC posła Noa Mamere przeciwko Francji (wyrok z dnia 7 listopad 2006, skarga 12697/3). Francuski poseł Mamere podczas programu telewizyjnego poświęconego katastrofie w Czarnobylu skrytykował byłego szefa Urzędu Ochrony Przed Radiacją G. Pellerina, wypowiadając się o urzędniku, że to „złowieszcza postać”, która cierpiąc na „kompleks Asterixa” mylnie wmawiał podczas katastrofy Francuzom, że chmura radioaktywna nie przedostanie się na teren Francji. Poseł wyraził się tak, ponieważ przeciwko Pellerinowi prowadzone było śledztwo z powództwa osób chorych na złośliwą odmianę raka. W związku ze skazaniem za te wypowiedzi przez francuskie sądy Mamere, złożył skargę do ETPC. Trybunał uwzględnił skargę. Trybunał stwierdził, że wypowiedź Mamere dotyczyła bardzo istotnego problemu dla opinii publicznej, bo ochrony środowiska i zdrowia. Ponieważ Mamere wypowiedział się jako wybrany przedstawiciel społeczności, wypowiedź należy potraktować jako polityczną lub „walczącą”, a zatem zgodną z prawem.
Odwołując się do sprawy Mamere trzeba zgodzić się, że łagodniejsze traktowanie przez sądy wypowiedzi polityków powinno dotyczyć sytuacji wyjątkowych, czyli takich gdy obiektywnie widać, że dana wypowiedź wymknęła się spod kontroli w okolicznościach ekstremalnych. Co innego jeśli chodzi o wypowiedzi, do których polityk przygotowuje się lub zna temat rozmowy, temat nie jest zaskakujący, nie padają żadne prowokacyjne pytania.
Krytycznie należy odnieść się do wypowiedzi polityków, które są zaplanowanym atakiem lub zaplanowaną obrazą, przygotowaną w ramach swojej obrony, wywołania skandalu czy wzbudzenia zainteresowania.
Ostatnio Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Sławomir Nowak nie musi przepraszać wydawcy i dziennikarzy tygodnika „Wprost” za stwierdzenia, że prowadzą dziennikarstwo na zlecenie i stosują czarny PR. Wypowiedź byłego posła padła w odwecie za opublikowanie materiału prasowego wytykającego byłemu posłowi m.in. nie wpisywanie drogich zegarków do oświadczeń majątkowych. Sąd usprawiedliwił wypowiedzi Nowaka stanem emocjonalnym i stresem, co wydaje się szokujące.
Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił również ochrony prawnej z tytułu naruszenia dóbr osobistych dziennikarzy i wydawcy tygodnika „Wprost” na skutek wypowiedz mec. Romana Giertycha w kontekście afery podsłuchowej. Mecenas zarzucił dziennikarzom „Wprost”, że stanowią „zorganizowaną grupę przestępczą” oraz sugerował, że publikując taśmy działali na zlecenie Rosji. Sąd uznał wypowiedź mec. Romana Giertycha za opinię prawną i oddalił powództwo wydawcy i dziennikarzy. W efekcie Mec. Giertych oświadczył na swoim profilu na FB, że może nazywać dziennikarzy „Wprost” zorganizowaną grupą przestępczą.
Od obu przywołanych wyżej wyroków wydawca tygodnika „Wprost” i dziennikarze wnieśli apelację. Pożądane jest bowiem, aby orzeczenia sądów były elementem wspierającym rzetelną debatę publiczną i mobilizującym do utrzymywania pewnego, co najmniej przystępnego poziomu dyskusji.
W dobie, gdy Twitter i FB stały się dla polityków alternatywnymi platformami komunikacji społecznej, spraw sądowych o ochronę dóbr osobistych przeciwko politykom będzie coraz więcej. Chociażby zapowiedziany przez redaktora Wojciecha Wybranowskiego pozew przeciwko posłowi Sławomirowi Nitras za nazwanie dziennikarza na FB „hajlującym faszystą”, w reakcji na opublikowany materiał prasowy na portalu Do Rzeczy. Warto przypomnieć, że ETPC uznał za nieusprawiedliwione słowa austriackiego polityka Andreas Wabl przeciwko gazecie „Neue Kronen-Zeitung”, zarzucające gazecie prowadzenie „nazistowskiego dziennikarstwa” (wyrok z 21 marca 2000 r., skarga 24773/94).
Tak samo jeśli chodzi o lidera KOD-u Mateusza Kijowskiego, który w reakcji na artykuł w tygodniku „Wprost” ujawniający rzeczywistą kwotę zadłużenia alimentacyjnego tego polityka, potwierdził w Radiu Zet, że jego długi alimentacyjne wynoszą mniej więcej 220 tys. ale dalej powiedział, że „tygodnik „Wprost” napisał w sposób taki, jak kiedyś pisało SB”.
Język polityków zamiast merytoryczny jest często atakujący i nieadekwatnie do sytuacji i sprawowanej funkcji. ETPC podobny język nazwał jadowitym, czyli takim który co prawda nie nawołuje do nienawiści bezpośrednio jednak zatruwa debatę publiczną.
Oczywiście można usprawiedliwiać obraźliwe wypowiedzi stresem, emocjami i szczególną sytuacją, ale nie znajdzie to zrozumienia społecznego w kontekście polityków i innych osób publicznych. Społeczeństwo oczekuje przedstawicieli godnych, używających słów w sposób rozważny i z myślą o sprawowanej funkcji. Politycy wchodząc na scenę polityczną od razu wystawiają się na krytykę i tego nie zapobiegną. Właściwą i adekwatną reakcją na krytykę polityka powinna być zasada więcej merytorycznej wypowiedzi.