Przesłuchanie premier rozpoczęło się w czwartek 23 lutego około godziny 15.30 i zakończyło się po godz. 18. Premier – jak poinformował rzecznik rządu Rafał Bochenek – zeznawała bez adwokata i zastrzegł, że nie może ujawnić szczegółów przesłuchania. Decyzją Prokuratury Okręgowej w Krakowie w przesłuchaniu nie uczestniczył mecenas Władysław Pociej, obrońca Sebastiana K.
„Udział obrońcy na tak wczesnym etapie postępowania może spowodować ujawnienie zeznań świadka (pokrzywdzonego), co w konsekwencji powodować może na dalsze etapie śledztwa, poważne trudności dowodowe. Niewykluczone jest bowiem, że w późniejszej fazie postępowania przygotowawczego może zachodzić konieczność prowadzenia konfrontacji pomiędzy przesłuchiwanym świadkiem a podejrzanym, reprezentowanym przez obrońcą w osobie adwokata Władysława Pocieja” – wyjaśniono w komunikacie.
O nieobecność adwokata Sebastiana K. na początku obrad Sejmu pytał Jerzy Meysztowicz z.Nowoczesnej. Poseł złożył wniosek o przerwę w obradach, by wyjaśnić tę sprawę. – Mam nadzieję, że przerwę tę wykorzysta Prokurator Generalny Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, aby wyjaśnić Polakom, dlaczego wczoraj prokuratura w Krakowie w ostatniej chwili nie dopuściła do uczestnictwa w czynnościach procesowych pana mecenasa Władysława Pocieja, obrońcy pana Sebastiana – mówił Meysztowicz wyjaśniając, że bez wątpienia taką czynnością było przesłuchanie premier.
– Co państwo chcecie ukryć? Co chcecie zamieść pod dywan? – pytał. – Przecież nie jest tajemnicą państwową odpowiedź na pytanie, czy kolumna, którą się poruszała pani premier, miała sygnał dźwiękowy – dodał. Meysztowicz przytoczył fragment listu szefowej rządu do Sebastiana K., w którym pisała ona o równym traktowaniu wszystkich uczestników procesu dotyczącego zdarzenia z jej udziałem. – Niestety, po wczorajszej decyzji prokuratury, mam co do tego ogromne wątpliwości – stwierdził.