„Zostaliśmy zmuszeni do ogłoszenia, że jeśli do północy w środę (1 marca – red.) blokada nie zostanie zniesiona, wprowadzimy zewnętrzny nadzór nad firmami podległymi ukraińskiej jurysdykcji i działającymi na terytoriach Ługańskiej Republiki Ludowej oraz Donieckiej Republiki Ludowej” - poinformowali we wspólnym oświadczeniu Aleksander Zacharczenko oraz Igor Płotnicki, liderzy samozwańczych republik, odpowiednio donieckiej i ługańskiej. Liderzy bojówkarzy zagrozili także, że jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia z Kijowem, wydobywany w Donbasie węgiel zostanie sprzedany do Rosji.
Odpowiedź na ultimatum wydała spółka Metinvest, która posiada zakłady po obu stronach linii frontu. Wskazano w niej, że przejecie zakładów przez separatystów byłoby „nieakceptowalne”. Co więcej dotknęłoby 20 tysięcy osób zatrudnionych w zakładach oraz kolejne dziesiątki tysięcy przedsiębiorców i ich pracowników współpracujących z zakładami. Także Gieorgij Tuka, wiceminister w resorcie odpowiedzialnym za sprawy związany z okupowanymi terytoriami odrzucił żądanie separatystów, .
Wystosowane ultimatum dotyczy blokady torów prowadzących z terenów zarządzanych przez prorosyjskich separatystów na terytorium kontrolowane przez rząd w Kijowie. Blokadę zorganizowali weterani walk z rebeliantami. Trwa ona od kilku miesięcy. Z jej powodu premier Wołodymyr Hrojsman ogłosił stan wyjątkowo w sektorze energetycznym – do zakładów nie trafia wydobywany na wschodzie kraju zajętym przez separatystów antracyt.
Czytaj też:
Stan wyjątkowy na Ukrainie. Powodem braki antracytu