Kijowski 14 lutego wydał oświadczenie, w którym poinformował, że odcina się od założonej 2 lutego na zagranicznej platformie crowdfundingowej gofund.me zbiórki pieniędzy na jego obciążenia alimentacyjne. O całym przedsięwzięciu miał dowiedzieć się 12 lutego. Jak podaje Wirtualna Polska, lider KOD miał się jednak dowiedzieć o zbiórce z większym wyprzedzeniem i wyrażać się o niej przychylnie. Dopiero kiedy okazało się, że akcja zakończyła się fiaskiem, postanowił się od niej odciąć.
Wirtualna Polska dotarła do materiałów, które potwierdzają, że z prywatnego konta facebookowego Mateusza Kijowskiego prowadzono korespondencję z organizatorem pierwszej zbiórki na zaległości alimentacyjne, założonej na platformie gofund.me. Lider KOD miał sugerować, aby akcja była prowadzona „w sposób mniej rzucający się w oczy”. Ponadto Kijowski miał przekazać kontakt do działacza z województwa kujawsko-pomorskiego, który zajmuje się organizacją poufnego przedsięwzięcia spłaty zadłużenia lidera KOD.
Źródła Wirtualnej Polski potwierdzają, że faktycznie istnieje prowadzona poza wiedzą opinii publicznej „akcja dotacja”. Miała się odbywać za zgodą Kijowskiego i nosić znamiona niezarejestrowanej zbiórki publicznej.
Cały tekst dotyczący Mateusza Kijowskiego dostępny jest na łamach Wirtualnej Polski.
Sprawa Kijowskiego
5 stycznia tego roku członkowie Komitetu Obrony Demokracji zapowiadali, że w ciągu tygodnia bądź dwóch będą w stanie wyjaśnić całe zamieszanie, jakie wybuchło po ujawnieniu przez „Rzeczpospolitą” i Onet informacji, że do firmy Mateusza Kijowskiego, lidera KOD, trafiło co najmniej 90 tys. zł ze zbiórek prowadzonych przez Komitet Społeczny KOD. Później „Rzeczpospolita” poinformowała, że ta kwota była większa i wyniosła ponad 120 tys. zł.
– Byliśmy przekonani, ze to jest łatwe, proste, obejrzymy sobie dokumenty, zweryfikujemy (…) Okazuje się, że to nie jest takie proste – mówił w RMF FM Radomir Szumełda, wiceprzewodniczący KOD. Jak przyznał, wciąż nie wybrano firmy, która dokonałaby audytu i wyjaśniła sprawę Mateusza Kijowskiego.