Wszystko zaczęło się od fotografii, którą na Facebooku opublikował Przemek Bartos, a jej autorem – w domyśle – miał być Kamil Łapiński. Łapiński miał natrafić na zwierzę w Parku Szczęśliwickim w Warszawie i zrobić mu zdjęcie – jak tłumaczył w rozmowie z portalem Gazeta.pl fotografią „chciał poruszyć serce samego ministra środowiska (Jana Szyszki)”. Internauci podłapali temat i zaczęli pisać, że właśnie to zdjęcie stanie się symbolem „Lex Szyszko” (tak nazywana jest ustawa zezwalająca na wycinkę drzew na prywatnym terenie – red.). Fotografia i wpis zostały usunięte z konta Bartosa (najprawdopodobniej w piątek rano), zachowały się jednak zrzuty ekranu z jego postem:
Już w momencie publikacji tego zdjęcia internauci zaczęli wskazywać, że nawet jeśli wiewiórka zginęła podczas wycinki, to ścięcie drzewa może nie mieć nic wspólnego z „Lex Szyszko”, ponieważ Park Szczęśliwicki to teren należący do miasta. Zaczęto też sugerować, że zwierzę ktoś mógł podrzucić, albo że zdjęcie pochodzi tak naprawdę z 2016 roku.
Po tej pierwszej wersji pojawiła się druga. Tym razem Wojciech Kołakowski, który także przechadzał się po Parku Szczęśliwickim, zrobił podobne zdjęcie tej samej wiewiórce – tyle tylko, że z innej perspektywy. „Pragnę jednak zwrócić uwagę, że drzewo o którym mowa nadal stoi, nie zostało wycięte, a już na pewno nie w związku z jakąkolwiek reformą prawa przez ministra Szyszkę” – napisał Kołakowski i dodał, że wycięto spróchniałą gałąź, a nie całe drzewo (a taki wniosek można było wysnuć na podstawie pierwszego zdjęcia).
Zdjęcie sprzed miesięcy
Koniec końców, prawda, jak to zwykle bywa, leży pośrodku. Jak ustalił Wprost.pl, drzewo rzeczywiście nie zostało wycięte i nadal stoi w parku przy ul. Drawskiej. Jesienią 2016 roku ułamał się konar, który usunięto, i jak zaznacza Monika Beuth-Lutyk rzecznik prasowa dzielnicy Ochota, nie było tam wówczas żadnych wiewiórek. Dla potwierdzenia, Beuth-Lutyk wysłała zdjęcia, pochodzące jeszcze z 5 grudnia 2016 roku.
Galeria:
Drzewo w Parku Szczęsliwickim
– W zagłębieniu po ułamanym konarze wiewiórka ze zdjęcia pojawiła się albo dlatego, że
– mówi rzecznik dzielnicy Ochota. Oprócz tego, jak podkreśla, dzielnica nie prowadziła w tym roku żadnych wycinek, ani cięć pielęgnacyjnych. – i zamordował to biedne zwierzę – podsumowuje rzecznik, dodając, że sam fakt śmierci wiewiórki z pewnością należy jednak uznać za przykry.Beuth-Lutyk dodaje, że pomocne przy wyjaśnianiu sprawy zdjęcia wiewiórki okazała się dokumentacja, jaką prowadzą pracownicy ochockiego Wydziału Ochrony Środowiska, którzy rejestrują właśnie takie sytuacje. Na zdjęciach, które Wprost.pl otrzymało od dzielnicy Ochota, widać, że martwa wiewiórka wciąż leży na konarze.