Na spotkaniu w Rzymie podpisana ma zostać deklaracji o przyszłości współpracy wewnątrz wspólnoty oraz kierunków działań. O polskich postulatach już wcześniej mówiła premier Beata Szydło i rzecznik rządu Rafał Bochenek. Deklarację w tej sprawie przyjęli podczas spotkania w Warszawie także przedstawiciele państw Grupy Wyszehradzkiej i została ona przekazana do Brukseli.
Czytaj też:
Wieczorne spotkanie premier – prezydent. Znamy szczegóły rozmowy Szydło z Dudą
Szefowa polskiego rządu już wcześniej zapowiadała, że z perspektywy naszego kraju istnieje „kilka nieprzekraczalnych granic”, decydujących o tym, czy dokument zostanie przyjęty. Wskazała wśród nich m.in. brak zgody na Europę dwóch prędkości oraz konieczność reformy UE w duchu umocnienia narodowej i demokratycznej kontroli procesu integracji.
Już po spotkaniu w Brukseli wiadomo było, że jeżeli rzymska deklaracja ma zostać przyjęta, to wyłącznie jednomyślnie. – Pozytywnym aspektem ustaleń jest to, że przywódcy państw umówili się, że deklaracja w Rzymie musi być przyjęta przez wszystkich członków Unii Europejskiej. Tekst będzie teraz opracowywany, a zaakceptować go muszą wszystkie państwa – mówiła Beata Szydło, podsumowując ustalenia z Brukseli.
Brak klimatu do reform
Swoje słowa premier potwierdziła na antenie TVN24. – Jeżeli nie będą zawarte postulaty dla Polski priorytetowe, to nie podpiszemy tej deklaracji – wskazała. Podkreśliła przy tym, że obecnie w UE nie ma klimatu do reform. – Ze szczytem w Rzymie były wiązane bardzo duże nadzieje. Wielu myślało, że to będzie szczyt przełomowy, początek nowej Europy i dobrze by się stało, gdyby tak było, ale nie ma w te chwili takiego klimatu w UE i w mojej ocenie UE jest w tak głębokim kryzysie, że nie jest przygotowana na odważne decyzje – stwierdziła premier. Beata Szydło zaznaczyła tez, że polskie propozycje do deklaracji zostały skonsultowane z prezesem PiS i prezydentem.