Wszyscy dobrze znamy ten filmowy motyw, w którym to ceremonię zaślubin przerywa nieproszony gość i głośnym „nie zgadzam się!” wywołuje konsternację i popłoch wśród gości i młodych. Jak się okazuje, w Brazylii robią to inaczej. 52-letni Humberto Ferreira Santos zamiast mówić, przeszedł od razu do czynów. Spokojnym krokiem wszedł do kościoła, wyciągnął broń i oddał strzały, raniąc 3 osoby.
W chwili zdarzenia panna młoda znajdowała się przed kościołem i szykowała na swoje wielkie wejście. Pan młody stał za to przy ołtarzu, zaledwie metr od ofiar zamachowca. – Kiedy rozległy się strzały, był to jeden z najstraszniejszych momentów w naszym życiu – relacjonował Jailton. – Pamiętam, że złapałem moją mamę za ramię i wyciągnąłem z pomieszczenia, a później pobiegłem pomagać rannym – opowiadał dalej. – Pochyliłem się nad moim wujem, który został kilkukrotnie postrzelony. Mówiłem do niego i pocieszałem – dodawał.
Po odwiezieniu rannych do szpitala, państwo młodzi otrzymali leki uspokajające. Kiedy dwie godziny później dotarła do nich informacja, że ranni przeżyją, postanowili wznowić ceremonię. – Nasze myśli były z naszymi krewnymi, ale kiedy usłyszeliśmy, że rany nie zagrażają ich życiu, uznaliśmy, że trzeba kontynuować – mówił Barbosa. – Odwołanie wszystkiego byłoby jak przyznanie się, że zło zwyciężyło. W tym wszystkim nie było żadnej naszej winy i chcieliśmy po prostu wrócić do normalności – tłumaczył kontrowersyjną decyzję.
Zamachowiec wciąż jednak pozostawał na wolności. W związku z tym, ponad połowa z 300 zaproszonych na wesele gości postanowiła dla bezpieczeństwa zrezygnować z zabawy. – Sala była praktycznie pusta i cała masa jedzenia się zmarnowała – mówiła panna młoda. Przyznała też, że zawiedziona i sfrustrowana, pozwoliła sobie na chwilę płaczu. – Później jednak zmusiłam się do uśmiechu i starałam cieszyć, ponieważ poślubiłam człowieka, którego kochałam przez długi czas – stwierdziła.
Mężczyzna, który zakłócił wesele Jailtona i Cristiny, oddał się w ręce policji 3 dni później. Jak tłumaczył, chciał pomścić śmierć swojego syna i 85-letniego ojca. Obaj zginęli 2 lata wcześniej z reki mordercy. Jak twierdził Humberto Ferreira Santos, mężczyzna, którego postrzelił w kościele, był odpowiedzialny za śmierć jego bliskich.