Norwegia jest jednym z trzech krajów obok Japonii i Islandii, które zezwalają na pozyskiwanie mięsa wielorybów, mimo wprowadzonego w 1986 roku międzynarodowego zakazu prowadzenia działalności wielorybniczej w celach komercyjnych. Władze w Oslo stosowały się do moratorium do roku 1993, gdy wskazały, że populacja płetwala karłowatego w Atlantyku Północnym wynosi około 100 000 osobników, wobec czego nie jest to gatunek zagrożony i można prowadzić jego połów.
Wielorybnicy każdego roku otrzymują od państwa konkretną liczbę zwierząt, które mogą zabić, by pozyskać mięso, tłuszcz wielorybi oraz fiszbiny. W roku 2016 liczba ta wynosiła 880 płetwali, w tym ustalono ją na poziomie 999 osobników. Jak przekonują jednak urzędnicy z Oslo, od kilku lat dozwolone kwoty nie są w pełni realizowane ze względu na spadające zapotrzebowanie na mięso wielorybów oraz malejącą liczbę aktywnych wielorybników. Według szacunków, w minionych latach wykonanie kwoty wahało się od 30 do 60 proc.
Umierający przemysł
Norwegia jest ostro krytykowana przez organizacje międzynarodowego zajmujące się ochroną przyrody oraz praw zwierząt za podtrzymywanie zgody na działalność wielorybniczą. Równocześnie są one świadome spadającego zapotrzebowania na produkty wytwarzane z morskich ssaków, wobec czego norweskie wielorybnictwo nazywane jest „umierającym przemysłem”.
Płetwale karłowate
Populacja płetwali karłowatych została przez wielorybników drastycznie zmniejszona w latach 70-tych minionego stulecia, gdy był to jeden z ostatnich niezagrożonych gatunków waleni atlantyckich. Ssaki te osiągają kilka metrów długości (najdłuższy samiec miał 9,8 metra długości, samica zaś 10,7). Waga kształtuje się na poziomie 4-5 ton, choć odnotowany został osobnik o wadze 14 ton.