Prokuratura Krajowa w poniedziałek rano poinformowała o przedstawieniu zarzutów umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lotniczym dwóm kontrolerom lotów oraz trzeciej osobie, która 10 kwietnia 2010 roku znajdowała się w wieży lotów w Smoleńsku.– Wydano postanowienie o postawieniu dwóm kontrolerom lotów zarzutów umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lotniczym, wobec trzeciej osoby - pomocnictwa w sprowadzeniu katastrofy. Skierowaliśmy do strony rosyjskiej wniosek o pomoc prawną. Na obecnym etapie więcej szczegółów ujawnić nie możemy – mówił prokurator Marek Kuczyński.
– Prokuratorzy powiedzieli, że działalność kontrolerów to jedna z przyczyn katastrofy. Czyli mogą też być inne – stwierdził na antenie Radia ZET wiceszef MSWiA. Zastępca Mariusza Błaszczaka podkreślił, że „gdyby sprowadzanie samolotu ku katastrofie było celowe, a jednocześnie miał być wybuch, to te dwie przyczyny nie muszą być sprzeczne”. – Mogę sobie teoretycznie wyobrazić, że kontrolerzy podają błędne informacje i jednocześnie jest w samolocie coś, co powoduje eksplozję – tłumaczył.
Kiedy prowadzący program dziennikarz Konrad Piasecki przypomniał, że tuż przed tragedią tupolew leciał z prędkością 280 km/h, zastępca Mariusza Błaszczaka stwierdził, iż „znane są przypadki uderzenia samolotu w skałę z taką prędkością, kiedy nie wszyscy zginęli”. Polityk PiS nie przytoczył jednak żadnych danych potwierdzających swoje stanowisko.
Zdaniem Jarosława Zielińskiego, gdyby Donald Tusk nie oddał wszystkiego Rosji, to byśmy dawno w Polsce mieli czarne skrzynki i wrak tupolewa. – Były premier zaufał Rosji, bo bał się tej prawdy w Polsce. My staramy się i będziemy się starać odzyskać czarne skrzynki, ale Rosja idzie w zaparte torem, który Tusk ustanowił z Putinem – ocenił.